Data: 2001-06-04 16:47:16
Temat: Re: czy jest dla niego jakas szansa???
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet w news:9fg1h6$8fv$1@news.tpi.pl...
(...)
> Jesli ten 7-latek nie poczuje teraz
> bata nad soba to juz nikt mu nigdy 'nie podskoczy'. Teraz uwaza
> sie za cwanego i nie ma respektu dla tego co dobre czy zle.
> Tylko komu bedzie sie chcialo poswiecac energie na zawracanie
> 'szczeniaka' z drogi ktora podaza w slad za tatusiem...?
I dokładnie o tę energię, zaangażowanie i czas tutaj chodzi. Dziecko potrzebuje nie
bata, który je będzie naprowadzał na własciwa drogę ale wzorca do naśladowania.
Dla dziecka nie jest ważne jaki to jest wzorzec - ważne że jest jego własny, bliski.
Że otoczenie nazywa go ojcem. A jeśli równoczesnie bandytą, to dzieciak da się
pokrajać aby bronić ojca bandytę (i wszystkie wpojone mu przez tegoż "wartości").
Nie znajdzie się nikt, kto tego człowieka mu zastąpi. Nikt, kto będzie z nim
"na zawsze". Tak przynajmniej dzieje się moim zdaniem w bardzo wielu
patologicznych rodzinach. To "dziedziczenie" wrogości względem otoczenia.
Tym mocniejsze, im bardziej wrogie i "obce" jest to otoczenie...
Mówienie o biciu, czy nawet uderzeniu siedmiolatka jest koszmarnym nieporozumieniem.
Nawet dwuletni brzdąc rozumie co sie od niego chce, można i trzeba go kszatłtować bez
uzywania siły. Rzecz w tym, że do tego trzeba wiele czasu i cierpliwości a tego w
zasadzie
brakuje wszystkim. W tym przypadku, dopóki będzie żył jego ojciec, dzieciak się
nie zmieni. A potem raczej tez juz nie. Będzie się tylko "specjalizował".
Jedyną radą byłoby moim zdaniem dokonanie cudu przeniesienia jego i matki
w zupełnie inne otoczenie generalnie pozbawione wrogości wobec siebie nawzajem.
W środowisko pełne obfitości, zrozumienia, empatii, na wyspę szczęścia - ot
fantazja...
> Smutne, ale prawdziwe.
>
> Czarek
--
serdeczności
Allfređ
~~~~~~~~~
|