Data: 2001-07-30 17:56:41
Temat: Re: dlaczego?
Od: "krzysztof\(ek\)" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"ŁukAsh" twardo obstaje twardo przy swoim :
> > A czasem obojetnosc na cirpienie innych.
>
> dużego doświadczenia życiowego nie mam, to fakt, ale raczej jeszcze
nie
> spotkałem się z takim zachowaniem. Czyżbym należał do grupy
szczęśliwców?
> ;-)
Nigdy nie spotkales sie z twierdzeniem "ja to przezylem, to i inni
przezyja?"
> > Blad! Wiesz jak Ty sie czules w takiej sytuacji, ale to nie znaczy,
ze
> > ona czuje sie tak samo. Projektujesz swoje przezycia na nia.
>
> ale mogę podejrzewać, jak ten ktoś się czuje.
Mozesz nawet nie tylko podejrzewac, a wiedziec. Po to jednak czegos sie
uczysz na studiach i po nich. Po to klient/pacjent Ci o sobie mowi. I po
to obserwujesz jego zachowanie, z ktorego sporo mozesz wywnioskowac.
Wyraziłem się wcześniej
> nieprecyzyjnie. Ale zdanie podtrzymuję. Łatwiej jest mi zrozumieć
kogoś,
> jeśli spotkało mnie coś podobnego. Co oczywiście nie oznacza, że nasze
> odczucia będą w 100% takie same
Widzisz, pacjentowi mozna czesto wiele wmowic. Mogl nie miec poczucia
winy a "terapeuta" mu wmowi, ze je czuje.
Niektorzy an przyklad maja bzika na punkcie gwaltu w dziecinstwie. I
pacjent zaczyna wierzyc, ze faktycznie byl gwalcony. Oczywiwscie nie
mowie w tej chwili o profesjonalistach, a o
pseudopsychologach-szarlatanach, jakich i w Polsce niemalo.
Konkretny przyklad: byl sobie facet w Wwie kilka lat temu, ukonczyl ZSZ
i mial sam problemy z seksem. Poradzil sobie z nimi i zaczal udzielac
porad. Zeby bylo ciekawiej, tez przez telefon i to za darmo. Dla
mlodziezy w wieku dojrzewania glownie. Byc moze niejednemu pomogl. Ale
mysle, ze tez niejednemu skrzywil zycie seksualne.
> o to zapytaj studentów psychologii ;-) Nie ma,
No wlasnie - nie ma.
ale wydaje mi się, że jeśli
> ktoś studiuje i odkrywa w sobie jakieś problemy, to stara się je
rozwiązać i
> podejmuje ku temu odpowiednie kroki (i w efekcie rozwiązuje)
Dlaczego tak sadzisz? Myslisz, ze psycholodzy roznia sie pod wzgledem od
innych? Watpie. Jesli chodzi o radzenie sobie z wlasnymi problemami,
chyba nei bardzo. Wiedza niekoniecznei przeklada sie na praktyke we
_wlasnym_ zyciu. Zobacz ilu psychologow ma klopoty rodzinne, trudnosci w
wychowaniu dzieci.
> > Nie moze razem z nim przezywac.
>
> nie dosłownie. Chyba pisałem zbyt ogólnie... :-(
Nie martw sie! :-)
Nie może razem z nim
> przeżywać, bo wtedy niemógłby wykonać swojego zadania. Ale ma jakieś
pojęcie
> o tym, co czuje pacjent (na podstawie swoich doświadczeń, np.). A
kiedy ma
> już jakieś pojęcie o tym + wiedzę + doświedczenie, to może wywiązać
się z
> postawionego przed nim zadania.
Doswiadczenie pomaga. Ale nie wlasne doswiadczenie w rozwiazywaniu
konkretnego problemu, a doswiadczenie zawodowe.
>
> > Musi byc jednak troche osoba z zewnatrz.
>
> i tu się zgadzam
No to sie ciesze! :-)
>
> > Mylisz zadanie psychologa z rola przyjaciol, rodziny.
>
> czy aby na pewno?
IMHO tak. Albo z rola grupy wsparcia.
> > A to zalezy w ktorym momencie przerwiesz analize danego zjawiska.
Zagleb
> > sie jeszcze bardziej, to wytlumaczysz sobie logicznie.
>
> no nie wiem... Polska to dziwna kraja ;-)
Dziwna to fakt. Ale nasza! ;-)
A powaznie: co Ci sie wydaje nielogiczne. Ja analizujac takie
nielogiczne sparwy dochodze zazwyzcaj do wniosku ze to jest logiczne.
Wszystko zaczyna sie od tego, ze ktos wzial w lape, albo ktos mu chcial
to ulatwic, albo ktos chcial sobie pollegalnie zarobic, albo naszym
kosztem zagarnac ciepla, dobrze platna posadke.
> > > Być człowiekiem, to znaczy być przyjacielem
> > > Mieć przyjaciół - to znaczy być człowiekem
> >
> > Ktos kto nie ma przyjaciol nie jest czlowiekiem???
>
> a tu faktycznie wytknąłeś mi błąd w rozumowaniu.
A to byly Twoje wnioski, czy cytowales kogos?
pozdrowionka,
krzysztof(ek)
|