Data: 2003-02-05 14:42:29
Temat: Re: dylematy
Od: Hanka Skwarczyńska <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:3E411978.6BBD4FDF@poczta.onet.pl...
> [...] Czy lepsze jest trzymanie go praktycznie
> sila, bo "skoro ja musze siedziec w domu to
> i Ty bedziesz?"
Nie. Lepsze jest znalezienie sobie faceta z jakim takim
poczuciem solidarności.
> Hanko sama przyznajesz, ze to egoistyczne podejscie,
Nie. Napisałam, że może się wydać egoistyczne. A sama za
egoistyczne go nie uważam z powodów, które, jak mi się zdaje,
dość jasno opisałam. Na wszelki wypadek podkreślę raz jeszcze,
że nie chodzi mi o trzymanie tatusia w domu "bo tak", ale o to,
że mnie osobiście byłby on koniecznie i nieodzownie potrzebny
nawet nie do szczęścia, a do normalnego funkcjonowania. Sokrates
napisał, że nie przypomina sobie jakichś szczególnych obowiązków
związanych z dzieckiem, a ja chciałam zaznaczyć, że nawet jeśli
obojgu rodzicom odpowiada układ, w którym "obsługą techniczną"
dziecka zajmuje się matka, to ojciec ma jeszcze obowiązki
związane z tą matką właśnie, i to niekonieczne takie wymierne w
rodzaju podawania herbatki. Chyba że ktoś jest superwoman, w
roli nowej mamy czuje się jak ryba w wodzie i jedyne, czego
sobie życzy, to żeby mu się nikt pod nogami nie pętał :) - ja do
takich osób zdecydowanie nie należę.
Sokrates pisał też, że ewentualna siatkówka niczego nie zmieni w
poczuciu zmęczenia matki - z tym się zgadzam w stu procentach,
skończyłam studia matematyczne i równość "nieskończoność plus
jeden równa się nieskończoność" jest dla mnie oczywista :) Ale w
poczuciu osamotnienia i przytłoczenia nową sytuacją zmienić może
bardzo wiele.
> [...]nie chodzi o to aby swiezo upieczony tatus
> mial wszystko w ... i latal po swiecie zostawiajac
> mamusie w domu ale aby _równiez_ mial czas dla siebie.
> [...]
Zgadza się. Niemniej jednak jeśli mój TŻ ma grypę (akurat ma
:(), czuje się biedny i nieszczęśliwy i życzy sobie mojej
obecności, to ja na ploty z koleżanką nie pójdę, chociaż ani na
tę jego grypę nic nie jestem w stanie poradzić, ani w zasadzie
do niczego konkretnego nie jestem mu potrzebna.
I jeszcze jedna myśl mi się nasunęła, niekoniecznie w związku z
tym, co pisałaś: w ramach usuwania białych plam dokonano
odkrycia, że dziecko dramatycznie zmienia życie nie tylko matki,
ale i ojca. I bardzo dobrze. I zwraca się uwagę na to, żeby temu
ojcu też jakoś umożliwić dojście do równowagi i za wiele od
niego nie wymagać. I słusznie. I miejscami zaczyna się popadać w
drugą skrajność - od ojca nie wolno wymagac w zasadzie niczego,
bo on sobie musi jakoś poradzić w nowej i trudnej sytuacji. A
ty, biedna kobieto, i tak sobie dasz radę, bo nie masz innego
wyjścia, a zresztą masz hormony ;)
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
|