Data: 2003-02-06 08:24:33
Temat: Re: dylematy
Od: Hanka Skwarczyńska <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:3E4136AF.574693D6@poczta.onet.pl...
> [...] odpowiadam Tobie na Twoje bardzo ostre
> w swoich żądaniach zdanie.
Agi, skoro życzysz sobie odbierać to jako "ostre w żądaniach",
to obawiam się, że nic na to nie poradzę. Mogę tylko uspokoić
Cię, że w razie czego nie będę sterczeć nad TŻ z wałkiem i
odgrażać się, że jak wyjdzie, to nie ma po co wracać, bo
zapobiegliwie znalazłam sobie takiego, który ma mniej więcej
podobne do mojego rozumienie tej kwestii.
> Ania sama sobie wypracuje kompromis z mezem
Niewątpliwie i mam nadzieję, że przyjdzie jej to bez trudu.
> [...]Twoje zdanie wydalo mi sie zbyt kategoryczne
> i oparte wylacznie na potrzebach kobiety.
Moje zdanie było odpowiedzią na pogląd Sokratesa, że "ojciec w
dobie papmpersów nie ma za dużo do roboty ". Z czym się nie
zgadzam, gdyż moim zdaniem w dobie pampersów (nawet tych do 6kg)
ma do roboty naprawdę sporo, nawet, jeśli nie jest to
przysłowiowe kąpanie dziecka - właśnie zaspokojenie tych potrzeb
kobiety, o których pisałam. Oczywiście chodzi o ojca moich
potencjalnych dzieci, nie zamierzam nawracać całej ludzkości na
swój pogląd.
> [...] ja sie nie odnosze akurat do sytuacji Ani
W takim razie dyskusja robi się cokolwiek zabawna, bo rowmawiamy
o dwóch różnych rzeczach :) Dla mnie właśnie opis Ani był
punktem wyjścia do wyrażenia kategorycznego i ostrego w swoich
żądaniach zdania - przecież, na litość boską, jeśli facet wraca
do domu o trzeciej, dotrzymuje towarzystwa, zabiera dziecko na
spacer i w ogóle ma z nim kontakt wykraczający poza wieczornego
buziaka w śpiące czółko, to niechże sobie chodzi na tę siatkówkę
choćby i co drugi dzień, ubędzie mi go czy jak? Mnie cały czas
chodziło o sytuację, kiedy matka jest, jak to określiła Ania,
sama z dzieckiem - w tej sytuacji uczciwe wydaje mi się
zapewnienie jej chwili wytchnienia, możliwości zajęcia się
choćby na moment czym innym - nawet kosztem odpoczynku taty. Być
może błędem było niezaznaczenie wyraźnie, że taką właśnie
sytuację mam na myśli, ale jakoś automatycznie przyjęłam, że
skoro wątek od tego się rozpoczął, to dla wszystkich jest to
równie oczywiste, jak dla mnie.
> [...]Rezygnacja calkowita ze wszystkiego co nie jest
obowiazkiem:
Na pewien czas - być może tak. Ojciec i tak jest w lepszej
sytuacji, bo ma te obowiązki różne i nie rzuci mu się tak szybko
na mózg w kółko ten sam kieracik.
> [...] przerazajaca jest wizja w której wymagam
> od partnera rezygnacji ze wszystkiego nie
> wiadomo na jak dlugo do blizej nieokreslonego
> momentu.[...]
Ale cały dowcip w tym właśnie, że ja nie wymagam. Uważam to za
słuszne - i mam takie szczęście, że TŻ podobnie zapatruje się na
sprawę. Agi, czy Ty naprawdę wyobrażasz sobie taką babę z
wałkiem warującą przy drzwiach z niemowlęciem u piersi? ;)
> [...] Post Sokratesa IMHO wydaje mi sie podobnym
przerysowaniem
> do Twojego- tyle, ze w druga strone.
A mnie się wydaje, że post był napisany z typowo Sokratejskim
przymrużeniem oka.
> [...]Gdzie masz tu miejsce na chwile dla siebie?
Jak już pisałam - nigdzie. Tak samo, jak tej chwili dla siebie
nie ma matka. Ona jakoś z tym żyje.
> [...] a co sie stanie jesli, gdy juz ogarna nowe
> obowiazki, wypracuja sobie z zona taki plan dnia
> aby byla w nim odrobina czasu zarówno dla niej
> jak i dla niego[...]
Będą żyli długo i szczęśliwie. Ja się musiałam naprawdę
straszliwie niejasno wyrazić, bo odnoszę wrażenie, że wszyscy
zrozumieli, że w razie czego zamierzam TŻ nie wypuszczać za próg
do dzieckowej matury.
> Neguje obraz czarno-bialy jaki zaprezentowalas
> w pierwszym poscie ( czyli opcja: -albo siedzi
> ze mna w domu -albo nic go nie obchodze
> ja i dziecko bo osmielil sie wyjsc z domu
> mimo, ze przeciez tak bardzo go potrzebuje obok)
W sytuacji, kiedy "tak bardzo potrzebuję", pozostanie TŻ w domu
wydaje mi się bezdyskusyjne. Kiedy nie jest to rzeczywista
potrzeba, tylko, powiedzmy, zachcianka, to już dobra wola ojca.
Pewne poczucie bezpieczeństwa daje mi uzasadnione
przypuszczenie, że mój TŻ wykazałby się tą dobrą wolą i nie
uważał przy tym za męczennika.
> [...] maz nie musi siedziec kamieniem w domu
> zeby byc dobrym ojcem.
Oczywiście, że nie musi. Jednak w sytuacji, kiedy wraca
wieczorem do domu, do żony, która przez cały dzień gugała do
niemowlęcia, "odbieranie" jej _jeszcze_ kolejnej godziny, dwóch,
trzech... nie wydaje mi się w porządku.
> [...]Rozmawiamy o Twoim zalozeniu, ze musi byc
> obok[...]
Jak już pisałam - mój musi. Starannie poszukałam takiego, który
od tego nie umrze :)
> [...]Ty teraz uscislilas, ze mówisz o noworodku.
Od pierwszego swojego postu w tym wątku mówię o noworodku,
sprawdź :)
> Ja napisalam: ciaza, polog, opieka nad malym dzieckiem.
Daj spokój, tego to nawet ja bym nie wytrzymała, chociaż z TŻ
mieszkam, pracuję i jeżdżę na budowę, więc zaprawę jaką taką
mam.
> [...] Mowie o ciaglym siedzeniu w domu bez opcji wyjscia
> - a to wlasnie proponujesz hipotetycznemu ojcu.
... kiedy już wróci po całym dniu przebywania poza domem, w
towarzystwie dorosłych ludzi i w kontakcie z normalnym światem.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
|