Data: 2002-09-09 09:23:42
Temat: Re: jedzenie ktore brzydzi...
Od: "Magda S" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam,
po kwietniowej wizycie w Chinach (w Kantonie, jedzą tam WSZYSTKO) mało co
mnie brzydzi. Po prostu przyjęłam założenie, że nie wnikam, co jadłam. Było
pyszne, a jak nazywało się wcześniej i jak wyglądało: nie mam pojęcia (z
małymi wyjątkami). Jadłam np. węża z rusztu (takie małe dzwonka, pełno
kości), a jako następne danie skórę węża z selerem naciowym. Węża widziałam
żywego jakieś 20 minut przed zjedzeniem tegoż. Skóra smaku nie miała
żadnego, a seler lubię ;-) Znajomi Chińczycy mówili, że skóra węża ma
zbawienne działanie na kobiecą cerę. Pytano nas także, czy mamy ochotę iść
do knajpy wężowej czy do kurczakowej np. Kategorycznie odmówiłam knajp psich
i małpich. Chińczyk był zdumiony. "Nie chcesz małpy? Małpa jest baaardzo
dobra".
Specyfiką chińskich knajp, jest zaczynanie zamawiania od przechadzki po
restauracyjnym zoo. Masa akwariów, klatek z ptakami. Była też jedna wielka,
pusta klatka. Nie mam pojęcia, co mogło w niej kiedyś siedzieć. Małpa? O ile
dla krewetek nie miałam litości i je wskazałam jako pożądane danie, to nie
miałam sumienia wskazać np. słodkich małych zółwików.
A z polskiej kuchni nie mogę patrzeć na kaszankę :-)))
Pozdrawiam,
Magda
|