Data: 2002-08-27 12:25:51
Temat: Re: konflikt z teściową
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <s...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:26a7.00000372.3d6b5f36@newsgate.onet.pl...
> To znaczy? Co masz na myśli? Czy to, że pozostawiona przez
męża sama sobie
> powinna zrezygnować z pomocy matki?
Nie znamy dokładnie początków ich problemów i nie możemy
stwierdzić jednoznacznie, kto w tym wszystkim najwięcej
nabroił i zaczął. Z opisu ninki wynika, że oni na wzajem cos
sobie wzajemnie knocą i to już trwa dość długo. Ty wyjścia
jej męża z domu odbierasz jako przyczynę a ja jako skutek,
bo to też nie jest wcale wykluczone. Może lepiej, żeby
wychodził, niż robił coś gorszego w domu. Może od dawna
oczekuje od żony, żeby była bardziej samodzielna i nie
zwracała się wciąż o pomoc do własnej matki. Wiem coś o tym
z autopsji, co czuje mąż, którego żona długo nie potrafi się
uniezależnić od własnej matki i to uczucie jest na prawdę
bardzo przykre.
>
>
> Jasne. Powinna odciąć się od matki i być ślepo zapatrzona
w męża, który
> zostawia ją kiedy chce. A mąż jej zastąpi matkę?
Na tym poniekąd polega dorosłość, że zakładając rodzinę
odchodzi się z domu rodzinnego. Na pewno nie jest to dla
wszystkich łatwe, ale potrzebne.Przerabialiśmy jyż ten temat
w jednym z wcześniejszych wątków, poczytaj sobie.
> Wszelkie próby ograniczenia kontaktów z rodziną kojarzą mi
się niestety z sektą
> lub znęcającym się członkiem rodziny. Jest to zwykle
pierwszy krok do prania
> mózgu.
Nic nie poradzę, że tak się tobie błędnie kojarzy.
> O co Ci chodzi z tym kupczeniem?
O to, że nadmierne przywiązanie jednego z małżonków do
własnych matek powoduje dla jej partnerów negatywne emocje.
Może to zazdrość o własną żonę/męża, może coś innego, w
każdym razie u niektórych tak to jest.
>
>
> Dokładnie tak samo myśli moja znajoma. Wyciąga pierwsza
rękę na zgodę przez
> dwadzieścia lat. Przeprasza za każdym razem za to, że
została pobita. Na rozkaz
> męża regularnie brała relanium (poczytaj o jego
psychicznych skutkach
> ubocznych), przestała, gdy jej odradził psychiatra. A
poszła do niego (w
> tajemnicy), by sprawdzić, czy jej mąż nie ma racji,
twierdząc, że jest
> psychicznie chora.
> W niczym to nie pomogło! Jest coraz gorzej! Ale ona jest
katoliczką... Wszystko
> zniesie... :-(
Z powyższego rozumiem skąd wziął się twój post.
> Proszę Cię, nie sugeruj pokrzywdzonym, że ponoszą karę za
własne grzechy...
W sprawach małżeńskich z każdego niewinnego można zrobić
winnego i na odwrót, ponieważ nigdy nie zna się pierwotnej
przyczyny. Większość psychologów powie ci, że w większości
konfliktów małżeńskich wina jest obopólna
Sokrates
|