Data: 2005-06-11 15:16:39
Temat: Re: laczenie zerowkowiczow (w przedszkolu) z dziecmi mlodszymi
Od: Jonasz <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Nixe napisał:
> Eulalka pisze:
>
>> Straszne - ja sie znajdą za rok w szkole w różnych klasach, a nie daj
>> Panie - w różnych szkołach, to umrą?
> Ale to jest siła wyższa. Natomiast jeśli można zapobiec rozbijaniu
> zżytej grupy, to dlaczego właściwie tego nie zrobić?
Jak jest grupa ponad 30 osób, to "siła wyższa"
tu właśnie już działa. Grupa będzie rozdzielona, to nie
podlega dyskusji. Koleżanka pyta "Jak mozemy (jako
rodzice) bronic integralnosci obecnej grupy i dobra
naszych dzieciakow?" Odpowiedź jest negatywna.
Dzieci muszą być rozdzielone z powodu przepisów.
Emocje dziecka w
> tym wieku, jego przyjaźnie i przywiązania są bardzo istotne i na to
> naprawdę zwraca się uwagę. Dlatego klasy pierwsze w szkołach kompletuje
> się dokładając wszelkich starań, by jak najmniej ingerować w istniejące
> już układy między dziećmi. I pewnie dlatego moja Martyna dostała się do
> w pełni skompletowanej klasy, gdy powiedziałam dyrektorce, że zależy mi
> na tym, bo jest tam jej przyjaciółka z przedszkola. Dyrektorka też mogła
> powiedzieć, że to nie ma żadnego znaczenia, że wymyślam bzdury, a jednak
> bez żadnego "ale" wpisała mi dziecko do tej właśnie grupy, choć ze
> względów formalnych Martyna powinna pójść do innej, mniejszej pod
> względem ilości dzieci.
Chodziło o jedno dziecko i jedną przyjaciółkę, a nie
30-osobową grupę zżytych przedszkolaków. Chyba można
dokonać takiego podziału, żeby nie rozbijać
"nierozłączek"?
>> Jeśli pani nie potrafi zorganizowac zajęć dzieciom bardziej
>> uzdolnionym to jest to bani.
> A może nie chodzi o to, że nie potrafi, tylko, że nie ma takich
> fizycznych możliwości.
Drugi problem stanowią pięciolatki, które są za głupie
i będą powstrzymywać sześciolatki od nauki. Wydaje mi
się to stanowiskiem nieco niewyważonym, szczególnie
w sytuacji, gdy dzieci część umiejętności z zerówki
już mają przyswojonych. Wiem, że bywają takie sytuacje
i starsze dzieci nie są pokrzywdzone.
>> A jak widzisz to w szkole? Tam tez będą słabsi...
> Ale prawdopodobnie nie będą stanowić trzonu klasy i wychowawczyni nie
> będzie specjalnie dla nich ciągle powtarzać programu. To raczej słabsi
> będą chodzić na zajęcia wyrównawcze po to, by dobić do czołówki, a nie
> nauczyciel zaniżać poziom klasy. W przedszkolu jednak zazwczaj bywa
> zupełnie odwrotnie - tam grupę dostosowuje się do możliwości tych
> najmłodszych.
U nas to jest silnie zindywidualizowane, a to wcale
nie elitarne przedszkole. To właśnie zaleta mniejszych
grup. Lepsza jest grupa 25-osobowa z młodszymi
dziećmi, niż 33-osobowa równolatków.
Trzeci problem, to świetna Pani, która jest tylko jedna
i nie wystarczy jej na dwie grupy. Tu nie chcę się
wypowiadać, bo każdy ma własny rozum.
I wreszcie pochopna opinia "Czy za blad dyrekcji,
ktora przyjela zabyt duzo dzieci z jednego rocznika,
konsekwencje maja poniesc dzieciaki?". Stąd wniosek,
że niektóre dzieci z tej trzydziestki nie powinny
w ogóle tam uczęszczać. A więc oprócz maluchów są też
inne "gorsze" dzieci.
Zupełnie mi się to nie podoba.
J.
|