Data: 2005-03-10 18:57:11
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Radek" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hanka Skwarczyńska" <anias@[asiowykrzyknik]wasko.pl> napisał w
wiadomości news:d0mlai$kbf$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > [...] Tego nie wiesz, dopóki nie spróbujesz, prawda?
>
> Moje doświadczenie życiowe i wrodzona empatia pozwala mi przewidywać.
Przewidywać można to, czy marchewka obrodzi tej wiosny.
Mówimy o potencjalnym zerwaniu kontaktów z rodziną TZ...
sytuacja zasługuje chyba na coś więcej niż intuicję?
> > [...]Na razie jest to może "tylko synowa"...
>
> Przed chwilą czytałam coś o "jakiejś gówniarze".
Czy to nie to samo?
> Ewentualna dziadkowatość
> nic tu nie zmienia - przynajmniej w tym sensie, że nawet jak dziadkowi
> będzie zależało - z tych lub innych, niekoniecznie właściwych względów -
na
> dostępie do wnuków, to raczej nie będzie próbował osiągnąć tego celu
metodą
> przypodobania się synowej.
Mi się wydaje, że to jednak jest dźwignia... bardzo poważna.
Nie wiem na pewno, ale jak patrzę na kilka znajomych osób "dziadkujących"
te sprawy są dla nich bardzo ważne... powiedzenie, że są sensem życia może
jest zbyt mocne, ale...
I JEDYNĄ metodą jest przypodobanie się synowej - _inaczej_się_nie_da ;)
(oczywiście cały czas zakładamy wspólny front z TZ - to jest oczywiste)
> > [...]
> > Zapewniam Cię, że odpowiednio stanowcza postawa powinna
> > zmusić kogoś takiego do respektowania granic...
>
> "Odpowiednio stanowcza postawa" kłóci mi się z koniecznością wzywania na
> pomoc wszystkich świętych (czyt. wywlekania na forum rodzinnym, żeby mieć
> wsparcie). W tym kontekście proponowane przez mnie rozwiązanie świadczy o
> postawie bardziej stanowczej, czyli wobec Twoich zapewnień powinno być
> skuteczniejsze.
No nie... Ty proponujesz postawę "drogi teściu, ja skromna żona Twojego syna
uważam, że postępujesz niewłaściwie (...) oczywiście to tylko moje zdanie
i nie śmiem Cię potępiać publicznie, jesteś wszak seniorem rodziny... (...)"
Ja proponuję coś takiego:
"Proszę wszystkich o uwagę. Ostatnio spotkało mnie wielkie upokorzenie
ze strony X. W moim poczuciu wartości jego zachowanie nie jest godne
odpowiedzi. Gdyby to był ktoś mniej ważny powiedziałabym - nie chcę Cię
więcej znać. Szanując jednak waszą rodzinę chciałabym prosić o
wyjaśnienie..."
> > [...] Oczywiście - oceniam przez pryzmat swojego wyobrażenia.
> > Rozumiem, że są społeczności, w których tego typu działania
> > są publicznym harakiri. [...]
>
> Nawet nie w tym rzecz. Może się zdarzyć, że ma się do czynienia z
zasadniczo
> porządnymi ludźmi, tylko o nieco, erm, przestarzałym poczuciu lojalności,
na
> dokładkę zastraszonych przez teścia albo zwyczajnie impregnowanych na jego
> dowcipasy. I o ile w tej sytuacji nie łudziłabym się wizją "wielkiej,
> szczęśliwej rodziny, na którą zawsze można liczyć", o tyle wojna na noże
> wydaje mi się pójściem o jeden krok za daleko.
Wojna na noże?
Ja bym powiedział: "wyjaśnijmy sobie wszystko".
Ja po prostu konsekwentnie "wolę wiedzieć" niż "mieć nadzieję" ;)
> > [...]
> > > Ale przecież oni nie mówią. Wręcz przeciwnie, się śmieją.
> >
> > Może potrzebują tej iskry z zewnątrz?
>
> Podejrzewam, że wątpię. Tak czy inaczej publiczne postawienie pod ścianą
> rzadziej skłania do refleksji, częściej do reakcji obronnych.
Człowiek (synowa) wybiera otwarty konflikt z innym człowiekiem (teść).
Jeżeli pozostałe osoby nie są w stanie obiektywnie ocenić sytuacji...
to lepiej zmienić otoczenie. Nie sądzisz?
Można powiedzieć "dwa w jednym" ;)
Pozdrawiam,
Radek
|