Data: 2005-01-07 17:52:00
Temat: Re: moj problem
Od: " Pyzol" <p...@W...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
myszkof <m...@w...pl> napisał(a):
> Ale moje pytanie brzmi: jak tak naprawde mozna dotrzec do takiego
> czlowieka z pomoca? (on naprawde sam niewiele rozwiaze...) jak w ogole
> sprawic, zeby sie jakkolwiek otworzyl i chcial mowic o tym, co jest dla
> niego trudne?
Zpewnoscia, mowienie o sobie jest dla niego za trudne. Moze jest z natury
introwertykiem, moze nie umie dobrac slow?
Wiesz,bycie razem, to glownie umiejetnosc zaakceptowania drugiego czlowieka
takim jakim on jest BEZ narazania go na niepotrzebne stressy. Takim stressem
bywa wlasnie proba zmieniania. Ja to okreslam mianem syndromu pretensji do
garbatego ze ma proste dzieci.
Jezeli jest introwertykiem, to sie nie zmieni, rola kochajacego czlowieka
jest w takim wypadku umiec odczytywac go w inny, niz werbalny, sposob. W
ogole, nie sadze,aby czlowiek (tak mniej wiecej) po dwudziestce mogl sie
charakterologicznie zmienic.
Na jakiej zasadzie uwazasz, ze "ma ludzi w dupie"? Tak ci powiedzial? No to
nie jest madry - gdzies ten twoj obrazek nawala.
Kaska
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|