Data: 2005-06-01 10:26:02
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Habeck Colibretto" :
> Basiu, widać, że bronisz swojego stylu życia - dlatego poglądy DD Ci nie
> odpowiadają. :) Bez pretensji to mówię. Nie twierdzę, że Twoje, czy jego
> życie jest lepsze. Jednak coraz więcej jest właśnie takiego katolicyzmu w
> stylu Margoli - czy jest lepszy, czy gorszy - w życiu nie będę w stanie
> osądzić. Ale faktem jest, że coraz więcej dzisiejszych katolików jest po
> prostu wybiórczymi katolikami - biorą z katolicyzmu to, co im pasuje do
ich
> stylu życia. Bo tak łatwiej.
Słowo honoru, ze czasem wcale nie jest mi łatwo.
Chodzi mi o moje wewnętrzne przekonanie.
Bo mimo ze jestem nadal wierząca (i praktykująca, staram się co niedziela
być na mszy św. i tylko wyjątkowo zdarza mi się na niej nie być, modlę się,
szczególnie w górach) to nie mam możliwości przystąpienia do sakramentów. I
to mnie czasem bardzo boli .
O tym nie myślałam ponad 20 lat temu będąc młoda i niesamowicie zakochana w
swoim mężu.
Niemniej męża nadal bardzo kocham, dobrze nam ze sobą, mam z nim dwójkę
udanych dzieci i nie mogę przecież przekreślić tego wszystkiego co nas
łączy.
Taki zupełny absurd.
Gdybym zabiła byłą żoną swojego męża (nie zrobię tego bo to fajna kobieta i
jesteśmy w przyjacielskich stosunkach) to po spowiedzi mogłabym uzyskać
rozgrzeszenie, a potem wziąć kościelny ślub z moim mężem.
No i teoretycznie wszystko byłoby OK.
A tak ze spowiedzią i z rozgrzeszeniem trzeba czekać aż któreś z nas umrze
(ksiądz mi powiedział ze mogę uzyskać rozgrzeszenie w obliczu śmierci). Czy
to nie absurd ?
(proszę nie traktować tego o zabijaniu zbyt serio, nie mam żadnych
morderczych zamiarów)
Pozdrowienia.
Basia
|