Data: 2005-02-27 16:29:25
Temat: Re: napiszcie coś :(
Od: "Nixe" <n...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Iwon(k)a pisze:
> Badz laskawa sama jeszcze raz poczytac posty tej pani, zeby nie
> wyladowac na tej samej mecie.
Ciekawa logika. Mam jeszcze raz czytać czyjeś wulgaryzmy po to, żeby sama ich
nie używać?
Ta ...
> nie rob z siebie teraz poszkodowanej, bo zalatuje tu falszem.
Łał! A gdzież ten fałsz?
Nie życzę sobie, byś mnie obrażała i nigdy sobie tego nie życzyłam.
> jestes rownie "niegrzeczna" ;))
Bywam ironiczna, nie niegrzeczna. To duża różnica.
Nie przypominam sobie, bym z braku argumentów nazwała Cię prostą dziewczyną.
Raz jeden napisałam, że jesteś głupia jak but.
Sarkastycznie, w momencie, gdy stwierdziłaś, że prawda o kimś musi być czasem
bolesna. Chciałam Ci pokazać, jak to wygląda z drugiej strony.
Poza tym, jak już wspomniałam,_TOBIE_obrażanie Twojej osoby nie przeszkadza,
więc w czym rzecz, nawet gdybym Cię faktycznie obraziła?
>> Przecież mówimy o sytuacji, gdy pacjenta już boli ząb.
> czy znow czegos nie zrozumialas? jesli kogos boli zab,
> i wiem ze moge dac znieczulenie (JA OCENIAM)
Ale oceniasz tylko to, czy znieczulenie nie przeszkodzi Ci w diagnozie. Nie
oceniasz siły bólu.
Nie mówisz - "moim zdaniem przesadza pan z tym bólem, więc nie znieczulę
zęba", lecz mówisz "wiem, że pana boli, chętnie panu znieczulę ząb, ale
dopiero, gdy go zdiagnozuję". To chyba różnica.
Natomiast w życiu, z tego co piszesz, kierujesz się tą pierwszą zasadą.
> rozumiesz juz, ze trzeba
> wielokrotnie ocenic, czy dana potrzeba MOZE byc spelniona.
Piszesz teraz o czymś zupełnie innym, niż dotychczas. Przedtem pisałaś,
że_Ty_oceniasz powód czyjegoś szoku (tutaj: ból zęba) i w zależności od tego,
czy dla Ciebie jest to powód ważny (tutaj: Ty oceniasz siłę bólu zęba
pacjenta), pomagasz albo nie (tutaj: dajesz znieczulenie lub nie). Nigdzie
nie pisałaś, że oceniasz, czy możesz pomóc zszokowanej osobie od razu (tutaj:
przed diagnozą zęba) czy dopiero potem (tutaj: po diagnozie zęba).
> mam nadzieje, ze dzieki swojemu przykladowi wreszcie
> zrozumiesz, co to znaczy ocenic sytuacje i zareagowac
> adekwatnie do niej. amen.
Ocenić sytuację to nie to samo, co oceniać powód czyjegoś szoku.
Nie oceniasz siły bólu czyjegoś zęba? Nie oceniaj też powodu czyjegoś szoku.
Uspokój kogoś nawet wtedy, gdy sama nie boisz się pająków.
>> Miała wyczyścić ten podgrzewacz? Być może tak.
>> Dlaczego wobec tego po prostu jej o to nie poprosił?
> moze nie umial, moze oczekiwal, ze ona cos wymysli kiedy
> opowie jej o tym.
ALE ON JEJ O TYM NIE OPOWIEDZIAŁ.
I, z tego, co zdołałam wyczytać, nawet nie miał takiego zamiaru.
>> A może to pretensje miały być formą prośby o wyczyszczenie
>> podgrzewacza?
> moze.
I uważasz, że jest to normalna forma prośby?
>> I naprawdę nie bardzo rozumiem, dlaczego to "pogubiona" miałaby
>> najpierw spełnić jego prośbę, a dopiero potem mogła oczekiwać pomocy
>> z jego strony, jeśli (jak wspomniałam) kolejność "zgłoszeń" była
>> odwrotna.
> a kto mowi o spelnieniu prosby na miejscu?
No właśnie, kto? Bo ja raczej nie, więc skąd Ci to przyszło do głowy?
> w sumie nie wiemy co powiedziala pogubiona, w opisie nie ma o tym mowy, ale
> jakos nie wydajemi sie, zeby cokolwiek sie przejela mezem
Ty chyba naprawdę nie chcesz tego zrozumieć :-(
Masz problem. Twoja znajoma ma raka. Jesteś w szoku. Idziesz do męża z
nadzieją na pogadanie. Mąż akurat czyści Twoje buty z psiej kupy. Niby
słucha, co do niego mówisz, a niby nie - czort go znajet. Po "wysłuchaniu"
tego, co powiedziałaś, mówi nagle "Zobacz, no zobacz tylko - tego się w ogóle
nie da wyczyścić! Mogłabyś na drugi raz uważać, gdzie chodzisz, bo cały but
zniszczony!"
Rozumiem, że w takiej sytuacji szybciutko zapominasz o znajomej, o raku, o
swoim rozedrganiu emocjonalnym i skupiasz się na problemie męża i kupie
oblepiającej podeszwę buta (Twojego zresztą). Wyjmujesz mu z ręki szczotkę,
but i mówisz "Przepraszam, łajza jestem, masz rację, że trudno będzie to
wyczyścić, ale spróbuję, bo wiem, że bardzo Cię to gnębi".
Tak to miałoby wg Ciebie wyglądać? A jeśli nie, to jak? Napisz wreszcie, jaka
powinna być "politycznie poprawna" wersja tych wydarzeń, żeby żona i mąż
rozwiązali wzajemnie swoje problemy i w zgodzie wypili herbatkę.
--
PozdrawiaM
|