Data: 2014-12-22 15:33:29
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: LeoTar <L...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Chiron pisze:
>
> Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:m78h6d$5d6$1@node2.news.atman.pl...
>>> Tak, uważam że zdobycie adresu chyba nie będzie takie trudne. Warto
>>> napisać list- to pewne.
>> Może rzucisz jakiś pomysł bo z mojej byłej rodziny nie udało mi sie
>> wydobyć adresu. Wiem tylko tyle, że ostatnio córka znowu zmieniła
>> miejsce zamieszkania.
> Wiesz, naprawdę bardzo trudno jest udzielać komuś rad- zawsze to będzie
> najlepszy MÓJ sposób na TWOJE życie. Czuję się z tym głupio. Cóż można
> poradzić? Ja nigdy ne ukrywałem swoich danych w internecie, ale
> zauważyłem, że ci, którzy się kryją- prędzej czy później zostają
> zidentyfikowani. No nie wierzę, że jej dane gdzieś nie wyjdą:
> ubezpieczenia społeczne, praca na rzecz lokalnej społeczności, zbiorcze
> zdjęcie z czyjegoś albumu www (można oznaczyć osobę i szukać na innych
> zdjęciach)- w Polsce i GB. Choć realiów GB nie znam. Jak szukałem ludzi
> na spotkanie klasowe- znalazłem wszystkich- nawet tych zza granicy,
> którzy sami się na Naszej Klasie jeszcze nie ujawnili. To internet.
> Oprócz tego masz wszelkie rejestry osób- np (jak pisałem) ubezpieczeń
> społecznych, może jest odpowiednik PESEL w GB? Skoro tam mieszka- to
> zakładam, że ma prawa rezydenta. Są przecież listy rezydentów. Może
> opłaca się wynająć detektywa- ci ludzie mają znajomości w różnych
> miejscach i im podadzą dane, których odmówią Tobie? Naprawdę uważam, że
> znaleźć kogoś- to nie problem. Tym bardziej, jak nie zaciera za sobą
> śladów.
Zejdź z obłoków na ziemię Chironie.
> Inna sprawa- jeśli zaciera, jeśli nie chce Cię widzieć ani w ogóle mieć
> z Tobą cokolwiek wspólnego- wtedy uważam, że całe Twoje starania nie
> miały by najmniejszego sensu. Niczego nie zyskasz- a jeszcze bardziej ją
> odepchniesz od siebie, próbując coś robić wbrew niej.
Tutaj jesteś bliższy prawdy. Jest bardzo prawdopodobnym, że Kasia nie
chce utrzymywać ze mną kontaktów ponieważ ma w stosunku do mnie poczucie
winy, w które "wcisnęła" ją rodzona matka. Geneza tego stanu sięga 1996
kiedy toczyła się nasza sprawa rozwodowa. Kasia, która ledwo co stała
się pełnoletnia, a więc odpowiedzialna za swoje słowa i czyny, została
zmuszona przez matkę do zeznania przed sądem w sprawie rozwodowej
jakobym ja obiecał jej kontynuowanie przez nią nauki jeżeli będzie ze
mną uprawiała seks. Kasia została postawiona przez matkę pod ścianą:
"albo zeznasz co ci każę albo nie masz co myśleć o studiach". Rozumiem
dziecko, które, dzięki nauce, chciało wyrwać się z rąk matki, która mnie
wyeliminowała z opieki nad dziećmi. Ale równocześnie uczciwość Kasi
sprawiła, że do tej pory ma ogromne poczucie winy w stosunku do mnie a
także ma do mnie żal, że jej wtedy nie pomogłem. A ja byłem wtedy w
Polsce osoba niewygodną ze względu na moje poglądy wychowawcze i - w
konsekwencji - polityczno-społeczne.
> No ale to moje opinie. I- jak pisałem - dobre moje rady na Twoje życie.
Każdy niech bierze odpowiedzialność za własne decyzje i czyny na siebie,
i nie może być karany dopóty dopóki nie szkodzi fizycznie innym ludziom.
>>>> Z naszej rozmowy wynikało jasno, że nie dorosła jeszcze do tego by
>>>> uznać, że przyczyny deformacji genetycznych w naszej rodzinie leżą w
>>>> zaburzonych emocjach kobiet, w ich psychice.
>>> Ciśnie mi się bardzo brzydkie słowo, powaga. Naprawdę dołożyłeś teraz do
>>> pieca, że ho, ho! Dlaczego_Ona_ma_cokolwiek_uznawać?! Jakim prawem
>>> chcesz pouczać dorosłą osobę, z którą na dodatek nie masz od lat
>>> kontaktu? Po co w ogóle taki temat poruszyłeś- i to przy pierwszej od
>>> wielu lat rozmowie? I jeszcze się dziwisz, że efekt jest taki, jaki
>>> jest? Ja bym się zdziwił, gdyby było inaczej.
>> Nie wciskaj mi czegoś czego nie popełniłem. Nie rozmawiałem z nią o
>> takich rzeczach a moje wnioski to efekt kontekstu rozmowy. Masz mnie
>> za idiotę?
> No ok- przepraszam- tak zrozumiałem.
>>>> Teresa M. zniszczyła psychicznie Kasię tak jak ją kiedyś zniszczyła
>>>> jej, nieżyjąca już, matka. Kiedyś myślałem, że uda mi się w ciągu
>>>> jednego pokolenia zmienić to co wyradzało się przez tysiące pokoleń
>>>> ale teraz widzę, że przemiany ludzkiej psychiki wymagają długiego
>>>> czasu i - być może - wielu pokoleń.
>>> Zmień siebie. Nie udało Ci się tego zatrzymać- ale możesz zmienić
>>> siebie. Jak zmienisz siebie- to może Ci się uda nawiązać kontakt z córką
>>> na zasadzie: dorosły- dorosła. Ty wygrałaś- ja wygrałem. Jeśli tego nie
>>> potrafisz- to nawet nie próbuj się do niej zbliżać. A jak się nauczysz-
>>> to może ona to zatrzyma. Twoim celem jednakże powinny być dobre relacje
>>> z córką- i to wszystko. Jak je nawiążesz- to może uda się coś więcej. Na
>>> razie nawet nie próbuj o tym myśleć.
>> Siebie już zmieniłem i dlatego właśnie nie spodobało się to Teresie M.
>> gdyż chciałem przebudować rodzinę tak by funkcjonowała w oparciu o
>> prawdę, zaufanie, szacunek. Teresa M. zmusiła dzieci do powrotu w
>> dawne koleiny funkcjonowania rodziny czyli do fałszu, zakłamania i
>> manipulacji po to by ona sama mogła rządzić rodziną i zajmować w niej
>> centralna pozycję.
> To rozumiem jak na razie. Sam się wiele razy spotkałem z podobnym
> problemem: jedna osoba idzie na terapię, zmienia się, zmienia swoje
> życie- a druga osoba (osoby) są tak silnie współuzależnione- że nie chcą
> tego zauważyć tylko chcą wepchnąć tę osobę w stare koleiny. Rozumiem.
A czy czasem nie zastanawiałeś się nad tym, że na terapię są kierowani
głównie mężczyźni, mężowie a donosicielkami są ich małżonki. Tak jakby
kobiety posiadły niezbywalną mądrość i wiedzę o przemocy domowej,
manipulacji i uzależnieniach?
>> Możliwe, że do przebudowy relacji rodzinnych zabrałem się zbyt
>> gwałtownie ale to, niestety, jest już przeszłość, której nie da się
>> zmienić tak jak nie da się zmienić powtórnie mnie, który sięgnąłem po
>> wolność i miłość. Bolesne to dla mnie doświadczenie ale warto było. A
>> Ty Chironie proponujesz mi Pyrrusowe rozwiązanie: panu bogu świeczkę i
>> diabłu ogarek. To nie droga do zmieniania świata.
> Ależ niczego takiego Ci nie proponuję. Mam tylko głębokie przekonanie,
> że jednorazowe oświecenie nawet powoli lecz skutecznie będzie zanikać-
> jeśli się go nie będzie utwierdzać. IMO sam w niezauważalny dla siebie
> sposób wchodzisz na stare tory- które może nie są dokładnie tymi, które
> były kiedyś- lecz_są_na_ich_poziomie.
Gdybym, istotnie, działał tak jak to opisujesz to nie drążyłbym sprawy
publicznie i nie poszukiwał bym już dłużej rozwiązania dla mojej upadłej
rodziny. Bo moja rodzina to nie tylko Kasia ale również Jasiu i Wojtek,
moi synowie i Teresa M. matka dzieci. Tylko moje utrwalone już - jak
mówisz - oświecenie, pozwala mi przetrwać upokorzenia, których doznaję
podnosząc sprawę matriarchalnych stosunków społecznych we współczesnej
rodzinie.
> Bo proces oświecenia jest procesem dynamicznym i ciągłym. Nie można
> się zatrzymać - chyba że dla odpoczynku. Byle nie za długo:-)
> A Ty uparłeś się, żeby stanąć w miejscu- i ani kroku w tył- ale- co
> naprawdę ważne: ani_kroku_w_przód. A tak naprawdę - powoli robisz ten
> krok w tył.
Mylisz się o czym niech świadczy to, że jeszcze rozmawiamy pomimo tego,
że próbowałeś manipulować moim poczuciem winy
> --
>
> Chiron
--
Pozdrawiam
Wladek Tarnawski, LeoTar
Jak to na wojence 1996-99 bywalo. @ http://leotar.friko.pl/war_1996-99/
---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com
|