Data: 2003-06-23 11:59:12
Temat: Re: o zdradach
Od: "Madda" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Agnieszka Krysiak" <k...@g...pl> wrote in message
news:8bkdfv44g6sdp0b894tfllj2250pjp514a@4ax.com...
> >
> >Z tą rezerwacją dawcy nasienia to się nie zgodzę. Dla kobiety
> >korzystniejsze jest mieszanie swoich genów z genami różnych dawców bo
to
> >daje większe prawdopodobieństwo przekazania genów kobiety dalej.
>
> Co nie kłóci się z koncepcją "przywiązywania" do siebie owych dawców.
> Zważ, że dla mężczyzny korzystna jest nieustanna wędrówka i sianie
> własnych genów - tymczasem dla kobiety misja nie kończy się na akcie
> prokreacji, musi jeszcze zapewnić potomstwu przeżycie do wieku
> dojrzałości płciowej. Czyli potrzebuje kogoś, kto przy niej będzie
przez
> ten cały czas - możliwie bez ryzyka, że nagle się ulotni.
Zgoda, chodzi o pomoc w wychowaniu potomka nie o dawcę nasienia.
>
> >Poza
> >tym co z tego że nie akceptuje "puszczalskości" mężczyzny, zakładając
że
> >nie ma jeszcze kultury, która narzuca sposób postępowania to co
kobieta
> >może zrobić żeby powstrzymać mężczyznę przed zdradą?
>
> Zapewnia "atrakcje" różnego kalibru - od własnej atrakcyjności
> poczynając na kulinariach kończąc. A pośrodku cała gama potrzeb, które
> zwiazanie się odpowiednich osobników ze sobą zaspokaja.
Ale jeśli mężczyzna byłby całkowicie poligamiczny to docenił by starania
i pewnie chętnie wracał do atrakcyjnej kobiety ale nie powstrzymywało by
go to przed zapładnianiem innych (które zapewne dbały by o niego równie
dobrze). Jeżeli to co piszesz miało by się sprawdzić to mężczyzna musiał
by mieć skłonność do pozostawania przy jednej kobiecie, która go
zaspokaja (w ten czy inny sposób), a to już IMHO wyklucza poligamię.
> Te kobiety, które zaspokoić tych potrzeb nie potrafiły, tym samym
> najczęściej miały spore trudności z przeżywalnością swoją i
potomstwa -
> na tym własnie polegała ewolucja różnic w postrzeganiu związków u
kobiet
> i mężczyzn. Samica, która parzyła się z wieloma samcami, z żadnym nie
> tworząc stałego związku, mogła mieć więcej dzieci, to prawda, ale
> potomstwo to ginęło czy to na skutek braku pożywienia czy też ataku
> drapieżników (mężczyzna zapewniał opiekę, obronę i pokarm) - i dany
> wzorzec zachowania nie był przekazywany dalej.
Nie chodzi o większą ilość potomstwa, a o jakość genów. Płodząc dzieci
tylko z jednym mężczyzną ryzykuję że jeżeli partner ma jakąś wadę
genetyczną lub poprostu słabsze przystostosowanie w jakiejś dziedzinie
to przekaże to większości naszego potomstwa. Płodząc dzieci z różnymi
partnerami to ryzyko jest mniejsze. IMHO korzystniejsze jest
umieszczenie swoich genów w różnych zestawach bo to daje większą szanse
na ich znalezienie się w korzystnym układzie. No ale tutaj przewagę mają
inne czynniki, np. konieczność długiej opieki nad dzieckiem najlepiej
obojga rodziców, stąd inna strategia reprodukcji.
>
> >Nie lepiej dla niej
> >żeby to po prostu akceptowała? Jak się zacznie stawiać to tym
bardziej
> >pójdzie w odstawkę co może się skończyć źle dla niej i jej potomstwa.
>
> Na odwrót IMO - pozwalając mężczyźnie na ciągłe wypady i polowanie na
> inne samice ryzykuje, że albo z którąś się w końcu zwiąże i ją
zostawi,
> albo po prostu nie zechce wrócić do obowiazków żywiciela i obrońcy
> rodziny. A żadna z tych opcji oczywiście dla niej i jej potomstwa
> korzystna nie jest.
Zgoda, ale to znaczy że u mężczyzny powinna wyewoluowywać skłonność do
pozostawania z jedną samicą (jak już pisałam wyżej). Poza wszystkim jemu
też zależy na przekazaniu genów, jeżeli jego dzieci będą umierały w
wyniku jego odejścia to ten typ zachowania też nie zostanie przekazany
dalej.
IMHO teza o poligamiczności mężczyzn to bzdura. Bardziej przekonuje mnie
teoria pani Fisher, o której już wcześniej pisałam. Kobiety i mężczyźni
są monogamiczni z dużą skłonnością do zdrady. Ale dalej nie daje mi to
odpowiedzi czemu w takim razie, to tak boli, skoro to takie naturalne.
Pozdrawiam
Magda
|