Data: 2003-06-11 09:39:22
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Sowa" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Nixe" <n...@i...pl> napisał w wiadomości
news:bc6qvf$nvp$1@news.onet.pl...
> Sowa tak oto pisze:
>
> :: Pytanie kogo kochały.
>
> Nie rozumiem. Chodziło mi o miłość do partnera.
Mnie też - pytam czy miłość do partnera powinna kasować miłość do samego
siebie?
Bo według mnie - nie. Jeśli kocham i szanuję siebie, to analogicznie będe
postępować wobec partnera (partnerów).
Będę ich kochać i _szanować_ a więc nie robić w bambo przez półtora roku, a
potem mącić w główkach że im ładnie z kupą na głowie.
> ALE jeśli będzie gotowa wybaczyć i to zrobi, to wcale nie będzie to
znaczyło,
> że miłość ją zaślepiła i biedna nie wie, co uczyniła. Może po prostu
trzeźwo
> oceniła swoją sytuację, może po prostu kocha (nie ślepo) swego męża i stać
ją
> na takie wybaczenie.
Czy Ty czytałaś ten wątek?
Ja pisząc tu swoje posty, pisałam na ten konkretny, biorąc pod uwagę obraz
jej i męża, jaki ona sama kreśliła.
Sytuacje teoretyczne to może w osobnym wątku.
> Nikt z nas nie wie, jak zachowałby się na jej miejscu, dopóki się na tym
> miejscu nie znajdzie.
Ja wiem jedno - każdy zachowałby się inaczej. Dzięki Bogu nie ma jedynie
słusznych wzorców. I dziwne jest nie zdawać sobie z tego sprawy, tylko
uważać, że należy postępować według tego co ktoś inny przeżył. Bo każdy z
nas w takiej samej sytuacji przeżywałby co innego, inne miał problemy, co
innego by go raniło. I każdy ma prawo się wypowiedzieć - skoro temat jest
zadany do publicznej debaty.
> Nie jest. Ale fakt, że się komuś wybaczy błędy nie oznacza, że nie szanuje
> się siebie samego.
Zależy czy się je świadomie _wybaczy_, czy przełknie gniota w imię
"satysfakcji świętego ukochanego" byle był zadowolony.
To zupełnie co innego.
Poza tym nikt tu Agati nie nazywał idiotką.
Natomiast wybaczanie nie wymaga kochania nad życie. Jak i kochanie nad życie
nie wymaga automatycznego wybaczania.
Wybaczenie to w pełni świadomy akt woli, poprzedzony kompletnym
uzmysłowieniem sobie co się stało, kto mnie zranił.
Przejście do porządku dziennego nad błędami partnera nie jest wybaczeniem -
raczej schowaniem głowy w piach.
I przed tym starałam się ostrzec Agat - aby nie robiła nic automatycznie, w
brew sobie, bo partner tego wymaga czy coś podobnego.
Bo to wcześniej czy później do nich wróci i zniszczy dokumentnie.
Sowa
|