Data: 2007-04-01 12:42:29
Temat: Re: podawanie obiadu do stołu
Od: m...@y...com
Pokaż wszystkie nagłówki
On Apr 1, 12:44 pm, "magi" <m...@w...net> wrote:
> Witam chciałam spytać w jaki sposób elegancko jest podawać obiad do stołu,
> czy przynosimy gotowe porcje na talerzu, czy na półmiskach mięso, ziemniaki
> i surówki osobnmo i każdy sam sobie nakłada. , u każdego w domu jest inaczej
> i każdy broni swej wersji
>
> jedni twierdza ze nakładanei komuś na talerz to wydzielanie komuś porcji a
> drudzy, że tak na połmisku to wygląda jak w korycie i niech kazdy sie bije
> o swoje, ponadto na przykład tłuczone ziemniaki jak kazdy w tym dziabie
> łyżka to niezbyt to wygląda a wy co o tym sądzicie?
>
> pozdr
Jeśli bardziej oficjalny obiad - tj. z udziałem osób z zewnątrz
"gospodarstwa domowego" - obowiązkowo półmiski, salaterki, waza plus
specjalne sztućce do serwowania itp., natomiast jeśli są sami
domownicy - w dni powszednie nakładam porcje na talerze (wiem, co i
ile każdemu nałożyć, bo ich znam), a w świąteczne dni podaję obiad
bardziej uroczyście - w jadalni, tak jak obiad oficjalny. Niedziela,
nawet w gronie domowników, musi się różnić od dnia codziennego :-)
Co do "bicia się" o zawartość półmisków - zasada jest w sumie żadna -
trzeba po prostu myśleć o innych. Nigdy nie było kłopotu, nawet na
przyjęciu na 30 osób. Poza tym wtedy podaje się więcej półmisków.
Gdy nie stosuje się jej, można być narażonym na to, co kiedyś
przeżyłam w gościnie u pewnych osób, wydawałoby się "na poziomie":
siedziałam na honorowym miejscu - krótszy bok prostokątnego stołu - po
moich obu stronach pan domu i jego dorosły syn. Gdy podano obiad,
obaj panowie szybko nałożyli sobie i zaczęli jeść z apetytem, wydatnie
przy tym operując łokciami na boki i w górę, co odcinało mnie
całkowicie od dostępu do półmisków. Czekałąm,aż sami mi je przysuną -
nic z tego. Byli zbyt pochłonięci jedzeniem, potem dokładką. Mój mąż,
siedzący w przeciwnym końcu stołu, patrzył z zakłopotaniem na to, ale
nie wypadało mu wędrować wzdłuż długiego stołu aż do mnie, skoro
siedzieli przy mnie dwaj (!) panowie, pewien, że w końcu któryś się
zreflektuje i ingerencja będzie zbyt wymowna. Sąsiadki mego męża miały
z jego strony wspaniałego współbiesiadnika i "opiekuna", ja natomiast,
nie mogąca nawet sama sięgnąć po wybrane potrawy, spędziłam czas tylko
nad surówką. W sumie - może i dobrze ;-)
Tłuczone ziemniaki - żaden problem, przecież są w osobnej salaterce ze
specjalną łyżką do nabierania. Jakoś nie widzę niczego nieestetycznego
w ziemniakach, posypanych zieleniną lub polanych skwareczkami, nawet
jeśli sa trochę... hmmm.... rozwichrzone :-)
|