Data: 2003-08-06 08:10:41
Temat: Re: pomoc dorosłym dzieciom było Problemy z przyszłymi teściami
Od: "Nixe" <n...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ewa Ressel tak oto pisze:
:: A tak swoją drogą - jakie są Wasze poglądy nt. "wyposażania" (od "posag")
:: dzieci? Czy uważacie za swoją powinność kupić latorośli pierwszy samochód
:: czy mieszkanie?
Nie uważam tego za powinność w znaczeniu "muszę, bo tak trzeba", ale ponieważ
wiem, jak ciężko bywa na starcie dorosłego życia, chciałabym móc pomóc (ale
to brzmi ;-) dzieciakom na tyle, na ile będzie mnie na to stać i oczywiście o
ile sami będą tego chcieli. Mój mąż ma dokładnie takie samo podejście.
:: My wszystkiego dorabialiśmy się sami (o, przepraszam, w
:: wianie dostałam zaleldowanie w mieszkanku samotnej cioci),
My dokładnie tak samo. Mieszkanie Krzysiek dostał "po babci", ale tylko jako
meldunek. Wykupić od gminy musieliśmy sami, za własne środki. To samo było z
remontem, urządzeniem, kupowaniem całego dobytku. Rodzice pomogli nam trochę
finansowo, ale dużo później - gdy urodziła się Martyna. Nie były to pieniądze
na jakiś konkretny cel, ale po prostu do odłożenia "na konto".
:: Z jednej strony chciałabym ułatwić dzieciakom zycie na starcie, z
drugiej -
:: wiem, jaka to satosfakcja dojść do wszystkiego samodzielnie.
Jest to faktycznie satysfakcja, o ile ma się dobrą pracę (czyt. zarobki) i
perspektywę na jej kontynuację do czasu, gdy zapewni się sobie i rodzinie to,
co miało się w planach. A to nie zawsze wygląda tak wesoło.
Nasze stanowisko w sprawie pomocy dzieciom jest takie, że jeśli poproszą lub
sami zobaczymy, że nie dają rady (a nas będzie stać), to w ogóle nie będzie
się nad czym zastanawiać - pomożemy im na pewno. Jeśli natomiast miałoby to
wyglądać jak próba wymuszenia na nas pomocy lub postawa roszczeniowa ("bo mi
się należy i już"), to choćbyśmy mieli środki finansowe - nie damy i już ;-)
--
PozdrawiaM.
|