Data: 2009-07-05 08:41:39
Temat: Re: potworny kolega
Od: "jan paszek" <j...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Anka P. <t...@a...pl> napisał(a):
> Witam
>
> Borykam się z pewnym problemem i mam nadzieję, że pomożecie mi znaleźć
> rozwiązanie.
> Syn skończył zerówkę w szkole podstawowej. W klasie było 20 dzieci. Z
> tego co mówiła wychowawczyni oraz Szymon, wynika, że klasa naprawdę się
> udała. Dzieciaki tworzą zgraną paczkę i lubią się. Jest jednak problem z
> jednym chłopcem. Chłopak ogólnie jest szczerze mówiąc małym, wrednym
> bachorkiem. Nie zna granic, nie wie co wolno a co nie, w czasie zabaw
> wyrywa zabawki dzieciom, nawet właścicielowi owych, bo on chce i już,
> sypie piaskiem, przeklina jak szewc, od matki wszystko wymusza rykiem,
> tupaniem i spazmami. Dodam, że w zimie doszło do incydentu z nim w roli
> głównej, kiedy to w szkolnej toalecie rozsmarował własne fekalia na
> ścianie toalety.
> W zimie na przykład ulubioną zabawą tego chłopca było umyślne wjeżdżanie
> sankami w inne dzieci. Kiedy zareagowałam na to, przestał tak robić w
> stosunku do moich dzieci, na inne nadal najeżdżał.
> Na początku roku szkolnego zdarzało się, że Szymon wracał do domu
> przestraszony i zszokowany zachowaniem swojego kolegi, który obrzucał
> wyzwiskami bez powodu nauczycielkę, a sprawa kończyła się wizytą policji
> w szkole (teraz podobno takie procedury są, jak mi tłumaczyła koleżanka
> nauczycielka klas 0-3, czy to prawda?).
>
> Dziecko, jak twierdzi matka, jest od roku pod opieką psychologa, ale
> psycholog, daje jakieś durne tablice motywacyjne z gwiazdkami, albo
> wymyśla inne głupie rzeczy, które nie działają, "no bo to głupie, a on
> po prostu ma taki charakter, że niego żadne metody wychowawcze nie
> działają".
>
> Pominę fakt, kiedy ciocia opiekująca się moimi dziećmi po szkole i
> przedszkolu, usłyszała komentarz, że Szymon (syn) musi chyba mieć dużą
> dyscyplinę w domu (czyli widocznie tłukę dziecko pasem z ćwiekami i każę
> klęczeć na grochu), bo się tak mało spontanicznie zachowuje, czyli nie
> bije dzieci, nie popycha, jeśli chce cos pożyczyć to pyta o to, czeka w
> kolejce na huśtawkę, mówi dzień dobry sąsiadom i prosi o kupno loda
> zamiast wymuszać krzykiem.
>
> W zeszłym tygodniu Szymon wrócił do domu ubłocony od czubka głowy aż po
> kostki, ponieważ ww opisany kolega raczył go w formie żartu i podczas
> zabawy obrzuć błotem (w sensie dosłownym). Zareagowała dopiero ciocia,
> która musiała krzyknąć, żeby przestał. Komentarzem matki było: "na niego
> nic nie działa, on taki jest po prostu".
> Ja w domu się wściekłam. Szymon cielątkiem nie jest i potrafi sobie
> poradzić w różnych sytuacjach, z tym, że nie jest nauczony używania
> siły, przemocy fizycznej czy werbalnej, a jedynie to pomogłoby w tej
> sytuacji, z tym konkretnym kolegą.
> W efekcie zabroniłam mu kategorycznie zabawy z tamtym kolegą, co zresztą
> syna nie zmartwiło, bo nie przepadał za nim. Uzasadniłam to przede
> wszystkim obawą, że zamiast piaskiem czy błotem tamten rzuci kamieniem i
> zrobi Szymonowi krzywdę i tym, że towarzystwo 7-latka klnącego jak
> pijany szewc nie jest najlepsze.
> Dziś moje dzieciaki z ciocią były na placu zabaw. Był kolega z mamą. Od
> razu przybiegł do Szymona po jego zabawki. Kiedy usłyszał od cioci, że
> Szymon ma zakaz, pobiegł z rykiem do matki. Ta przyszła zapytac czy to
> prawda. I skomentowała, że to nie jest metoda wychowawcza, żeby
> zabraniać zabawy z innymi dziećmi i żeby jej nie wciskać, że jej syn
> klnie, bo to nieprawda. Potem obrażona poszła do domu.
>
> I teraz jestem w kropce. Z jednej żal mi trochę tego chłopca, mimo, że
> nadal uważam go za rozpuszczonego i rozwydrzonego bachora. Spróbowałam
> postawić się w sytuacji, gdyby to Szymonowi przydarzyła się taka
> sytuacja, kiedy inne dziecko ma zakaz zabawy z nim.
> Zachowanie chłopca to moim zdaniem przede wszystkim wina rodziców,
> którzy nie radzą sobie z wychowaniem w związku z tym nie reagują już na
> nic.
> Z drugiej wkurza mnie strasznie matka dziecka, która mając w domu
> potwora, wzrusza ramionami, mówiąc, że ten typ tak ma, nie reaguje na
> agresję swojego dziecka w stosunku do innych.
>
> Zmiana placu zabaw nie wchodzi w grę raczej, bo to jedyny w okolicy tak
> duży i dobrze wyposażony. Do następnego musieliby jeździć 2 przystanki
> autobusem, co jest utrudnione ze względu na ilość ekwipunku jakie
> generuje dwoje dzieci w wieku 4 i 7 lat (2 hulajnogi, zabawki do piasku
> i inne).
>
> Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może
> trochę odpuścic, bo to było za ostro? Karać tamto dziecko za to, że nie
> zostało nauczone przez rodziców zasad współobcowania z innymi?
> Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.
>
> Pozdrawiam
to takego nic juz nie zmieni znam takich którzy rodzie nie wychowuja iylko
CHODUJĄ jak ZWIERZeta - Z POTWORKA WYROŚNIE KRZYMILISTA NIEMAL PEWNE!!!!!
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|