Data: 2004-03-04 09:43:23
Temat: Re: poważna sprawa
Od: "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Janek" <d...@p...onet.pl> napisał:
Janku, czytasz to jeszcze??? Mam nadzieje, ze tak. Ludzie tu pisza o
wybaczeniu, jakims odwecie itd. A to wszystko nie tak... jaki odwet? Mialbys
okladac ojca przez nastepne 30 lat? Bez sensu, znow pakowanie sie w
uzaleznianie swojego stanu od ojca. Zreszta cokolwiek bysmy nie zrobili to
tyran jedynie utwierdzi sie w swoich racjonalizacjach slusznosci "mocnej
reki", powie jeszcze ze za malo lał skoro 'wlasny syn'..etc.
O wybaczeniu napisalam w innym liscie w tym temacie, mam nadzieje ze
przeczytales. Zeby byla jasnosc - to ja tez przerabialam podobny temat,
przeszlam tą drogę z pomoca psychoterapeuty, "przy okazji" oczywiscie
pozeralam literature, poznalam tez na terapii grupowej osoby z podobnymi
problemami i podobnie uwiklanymi w pulapki "samodzielnego" radzenia sobie z
problemem.
Ilez ja od nich slyszalam historii o konfrontacji z oprawca, moze nie
zdajecie sobie sprawy jak oni racjonalizuja to co robili, na zarzut chlopaka
ktory tez wyladowal w szpitalu oprawca odpowiada "zawsze byles slabowity,
wiekszej dyscypliny bylo ci trzeba", dziewczyna mowi ojcu ze musi korzystac
z pomocy psychologicznej, a on na to "zawsze bylas jakas nienormalna". A
dajcie spokoj ze zludzeniami, ze tacy "zrozumieją", "nawroca sie" itd. Moze
sie tak zdarzyc, ale nie ma co NA TYM cokolwiek BUDOWAC.
> (..) Zacząłem psychoterapię. Obecnie mam 31 lat. Na psychoterapii
> zrozumiałem tragedię swojej sytuacji: prawie 30 lat życia odebrała mi
rodzina,
> teraz mimo 31 lat psychicznie jestem dzieckiem i właściwie zaczynam życie,
> przez co muszę znosić niejedno upokorzenie, np. za swoją nieśmiałość. Mam
> pytanie: jak sobie z tym poradzić. Ogarnia mnie rozpacz, upokorzenie i
złość -
> jak on mógł mi to zrobić.
Janku, jestes na dobrej drodze, wiele juz zrobiles. Uswiadomiles sobie
sytuacje, ZOBACZYLES, przestales sie chorobliwie chronic przed widokiem
jakiego kazdy by sie bal - a na taka złudną ochronę (zamykanie oczu) traci
sie wiele energii. Teraz czujesz całą gamę emocji - zal, smutek, zlosc,
rozpacz - i bardz dobrze! To JEST CI POTRZEBNE. Masz do tego prawo i MOZESZ
w koncu tak sie poczuc. Teraz juz nie musisz przed soba niczego ukrywac.
Dobrze jesli znajdziesz jakies sposoby wyladowywania np zlosci - jakis ruch,
a nawet walenie w materac itd. Takie wyladowanie zlosci czesto jest furtką
do ogromu rozpaczy, czesto podczas przykladowego walenia w materac zaczynamy
plakac - i to jest DOBRE, to daje w koncu ujscie wielkim pokladom emocji.
Czy nadal korzystasz z psychoterapii? Jesli nie to czy masz mozliwosc? Bo
jestes jakby w polowie drogi, bardzo duzo juz zrobiles, ale jeszcze jest nad
czym pracowac.
Wiesz, ja jak poszlam na terapie grupową to tez czulam sie jak dziecko,
"mialam" ok 11-12 lat. Teraz mam 30 :) Przez 3 lata wiele nadrobilam, wiec
wiem ze to jak sie dzis czujesz (bezradny, oniesmielony wsrod ludzi,
zaklopotany itd) NIE JEST stanem wiecznym - to mozna zmienic. Teraz wlasnie
uwolniles to "zaklęte" dziecko w sobie, przestales sie oszukiwac, a wiec
teraz chyba najmocniej odczuwasz wszystko, co to dziecko czulo - iles lat
temu.. Ale po tym są nastepne etapy, daj pozyc temu dziecku - wyplakac sie,
wyzalic sie, wykrzyczec, niech "mowi" swoim glosem. A potem Ty - dorosly
mozesz je "utulic", mozesz dac SOBIE to wszystko czego jako dziecko
potrzebowales. To.. łagodzi, zamyka pewien etap.
Jesli dobrze zapiekujesz sie tym "dzieckiem" to zobaczysz jak mozesz na
sobie polegac, poczujesz sie silniejszy, dorosly. I tu trzeba roznych
przelaman - nie tylko pracy 'duchowej' - trzeba podejmowac wyzwania, od
ktorych jako "dziecko" sie ucieka - majac oparcie w sobie doroslym mozna
przelamywac sie i podejmowac wszelekie "dorosle sprawy" - z kazdą powinno
byc latwiej, i kazda (podjęta, niezaleznie od efektu) utwierdza w
przekonaniu, ze mozesz na siebie liczyc.
Dobrym pomyslem jest rozmowa (swietnie sie do tego nadaje gabinet
psychoterapeutyczny, choc niekoniecznie) z "zagubionym dzieckiem" w sobie -
przyjecie go, wypowiedzenie, obiecanie ze sie go nie zostawi, ze sie bedzie
z nim itd. Ja do tej rozmowy przynioslam zdjecie siebie gdy mialam 11 lat i
czulam sie najbardziej zagubiona i bezradna - i mowilam do tej malej Asi -
na zdjeciu i w sobie. Przezycie nieziemskie i dajace wiele dobrego.
W sytuacjach trudnych, gdy np trzeba podjac jakies wyzwanie dobrze robi
lapanie kontaktu z cialem, np zlapanie sie za ramię (rece zalozone, wiec
nikt tego nie musi widziec), mocniejsze ściśniecie, by uspokoic to
rozdygotane dziecko. Potem glebooki wdech (to naprawde pomaga, nabieramy
wtedy energii do dzialania) i .. do dziela. Kazde przelamanie jest na wagę
zlota! :)
To nawiazujac do tego czucia sie jak dziecko, uczenia sie od nowa itd. A co
do uczuc do ojca to nie walcz z tym! PRZYJMIJ i CZUJ. To etap, ktory
powinno sie przejsc. To wielka ulga dla duszy, ze mogla w koncu to uwolnic.
Bardzo dobrze byloby, gdybys jeszcze wsparl sie praca z terapeuta.
POWODZENIA i wiatru w zagle :)
Joanna
|