Data: 2002-10-08 08:45:40
Temat: Re: przesadzam?? - kwestia dzietności
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:anu4tu$crg$1@news.gazeta.pl...
> sveana <s...@p...gazeta.pl> napisał(a):
>
> > No i? Nastepna lamiaca netykiete bezdzietna wszechwiedzaca?
>
> A w którym punkcie? Orty mnie wkurzają, bo są czepliwe. Zawsze tępię i nie
> mam zamiaru przestać. A co do wszechwiedzy, to jak dotąd zauważam, że
> bezdzietność poszerza horyzonty, a przynajmniej nie pozwala na ich
zawężenie.
>
Witajcie.
Co do meritum i tematu wątku - już się wypowiedziałam.
Co do dzietności. Wydaje mi się, że kwestia posiadania/nieposiadania
przychówku nie wpływa na intelekt.
Znam bezdzietnych idiotów zapatrzonych w jeden punkt (wszystko jedno -
siebie, ciuchy, znaczki czy cokolwiek innego) i znam "dzietnych" ludzi o
szerokich horyzontach, będących w świetnej formie intelekualnej (JA! JA!
;-))))
Proponuję nie używać argumentów typu.
Posiadam znajomych dzietnych i bezdzieciowych, sama byłam kiedyś przecież
osobą niezamężną i bez progenitury. I nie zauważyłam, żeby ludzie zmieniali
się jakoś szczególnie przez sam fakt posiadania potomstwa.
Jak ktoś jest inteligentny, to dzieci mu nie zaszkodzą. Jak jest
przygłupem - na pewno mu nie pomogą.
Ola
|