Data: 2003-04-25 08:30:48
Temat: Re: rodzina meza
Od: "boniedydy" <b...@z...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Anka P." <v...@a...pl> napisał w wiadomości news:
> W dniu, który zapamietamy na wieki 04/23/2003 10:43 PM, MOLNARka
> postanowił/a nas uraczyć niniejszym stwierdzeniem:
>
> > A Ty odezwac sie nie umiesz i powiedziec, ze .... "nie mamy
> > czasu", "mamy inne plany", "szkada, ale inaczej
> > zaplanowalismy czas" ?
>
> zatkala mnie taka bezczelnosc
A gdzie tu widzisz bezczelnosć? Molnarka tu ma całkowitą rację.
> > Przesadzasz IMO straszliwie.
> > To chyba normalny zwyczaj, ze jak sie urodzi dziecko to
> > rodzina sie zjezdza "ogladac" i nie ma w tym nic
> > pejoratywnego.
>
> nie sadze zebym przesadzala
> to maly czlowieczek a nie przedmiot i tak nalezaloby go traktowac
> a ogladanie jakie ma oczy czy faldki na udach sprowadza go do roli
> przedmiotu
> mnie nie odpowiadaloby cos takiego, z zwiazku zakladam ze mojemu dziecku
> rowniez
>
> > I ja Ci powiem, ze sie wcale babci nie dziwie. Bo argumenty
> > o eksponacie sa cieniusienkie i malo madre.
> > Przeciez ona chce w ten sposób wyrazic swoje zainteresowanie
> > i milosc.
>
> hmmmm to dziwne pojecie milosci
> moze niech mu jeszcze klatke zrobic na srodku swojej wsi i zacznie
> wszystkich zwolywac jaki jej prawnusio jest sliczny
> gdybym na to pozwolila to pewnie by sie tak skonczylo
> skoro uwazasz, ze to nic takiego i argument slaby to sama umow sie ze
> swoim TZ ze siadziesz w domu na krzesle, a on na konkretny dzien niech
> zwola kogo sie da z rodziny, znajomych a oni beda sobie przychodzic i
> ciebie ogladac,
> do tego sie sprowadzaja takie odwiedziny u mnie
>
> coz.... to one chcialy zobaczyc malego, wiec im powinno bylo zalezec na
> powiadomieniu
> czy idac na jakies wazne inne spotkanie wymagasz od osoby czekajacej
> kontaktowania sie z toba w momencie kiedy sie spozniasz?
> przypuszczam, ze masz na tyle szacunku do tej osoby, ze sie nie spozniasz
>
>
> bo czekalam az poltorej godziny?
> nie mam zadnego obowiazku robic dla nich czegokolwiek, a spacer z
> dzieckiem jest dla mnie wazniejszy niz ciotka z Wloch ktorej na oczy nie
> widzialam
>
> nie, nie robie nic, tu masz racje
> zbyt wiele razy podporzadkowywalam sie i bylam mila
> probowalam tlumaczyc i prosic
> skoro pokojowe rozwiazywanie spraw nie przynioslo skutku moze teraz cos
> sobie przemysla
> a jesli nie to ich problem, ja nie czuje potrzeby spotkan z nimi
Sęk tkwi chyba nie w samym fakcie ogladania dziecka przez rodzinę, tylko w
Twoim stosunku do nich i w jakości tej rodziny. Czytajac to, co piszesz,
odnoszę wrażenie, że albo cierpisz na "wzdęcie godnościowe", uraża Cię byle
co i cierpisz z powodu byle koieczności dostosowania się do innych,
zwłaszcza o silniejszej od Ciebie pod jakimś względem pozycji, jesteś
niechętna jakimkolwiek kontaktom z rodziną w szerszym sensie, i najchętniej
miałabyś tylko TŻa i dzieci, albo też jest to wyjątkowo antypatyczna,
raniąca, niezwracajaca uwagi na Twoje potrzeby rodzina, i Twoje reakcje są
całkowicie naturalne i uzasadnione.
Kompletnie zresztą nie rozumiem tej sytuacji, bo mam akurat wyjatkowo liczną
i dosyć spoistą rodzinę, w której utrzymały się naturalne kontakty np. z
potomkami rodzeństwa moich prapradziadków czy praprababć. Bardzo to sobie
cenię, i naprawdę jestem gotowa w daleko idący sposób zmienić swoje plany,
żeby zobaczyć sie z jakąś akurat nigdy przeze mnie nie poznaną ciotką z
Włoch, czy innej Francji. Nie zniosłabym wystawiania mojego dziecka zaraz po
narodzinach jak na jarmarku (jak się Tobie cała ta sytuacja kojarzy), ale
jest dla mnie oczywiste, że nawet dawno nie widziani krewni przyjezdzają
odwiedzić dom, w którym pojawił się nowy człowieczek - najmłodszy członek
rodziny. Tyle że oczywiscie jasne jest, ze spóźnienie o 4 godziny z błahych
powodów jest niedopuszczalne, tak samo jak każda inna forma dezorganizowania
życia rodziny z malym dzieckiem ponad absolutnie konieczne dla
uskutecznienia wizyty minimum.
pozdrowienia
boniedydy
|