Data: 2009-07-29 20:59:30
Temat: Re: rola ojca
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Chiron pisze:
> No nie- niczego takiego nie twierdzę. Gdzieś to przeczytała? Pisałem, że
Pisałeś, że samotna matka (rodzic) nie może wychować prawidłowo
człowieka. Spytałam, co to znaczy według Ciebie "wychować prawidłowo".
Ty mi na to, że to znaczy wychować w miłości. Stąd moje wnioski.
Prześledź tę wymianę zdań i uważaj na to, co piszesz, po prostu.
> jak nie ma ojca (albo ma z nim patologiczne relacje)- i na dodatek matka
> też nie będzie potrafiła jej kochać, to...
A ja mam takie zdanie, że jak relacje między córką i matką są
patologiczne, to nie ma znaczenia, czy rodzina jest pełna, czy nie -
jakiś problem w psychice i tak się pojawi, a jeśli te relacje są dobre,
to brak ojca nie zaszkodzi tak bardzo, jak zaszkodziłaby jego
patologiczna obecność. Oczywiście idealna sytuacja to taka, że i relacje
są dobre, i jest oboje rodziców, bo wiadomo, że lepiej być zdrowym,
pięknym, mądrym i bogatym itd.
> Owszem, powiela wzorzec z własnej rodziny- co kilka razy napisałem. Tu
> zgoda. Jednak nie spotkałem się z tym, żeby powielało wzorzec z
> obserwacji czyjejś rodziny. Czy Ty masz takie obserwacje?
Jeśli zna jakąś rodzinę bardzo dobrze, jest związane emocjonalnie, to
dlaczego miałoby nie czerpać wzorców? Wszystko zależy od siły związania.
Dziecko opuszczone przez rodziców (lub jedno z rodziców) może czerpać
wzorce z relacji z dziadkami na przykład. Myślisz, że to takie rzadkie?
Znam dość dobrze przypadek dziewczyny opuszczonej niemal od razu po
urodzeniu przez matkę. Opiekowali się nią głównie dziadkowie, z nimi
mieszkała i to z nimi nawiązała najmocniejsze relacje. To myślisz, że od
kogo czerpała wzorce relacji kobieta-mężczyzna?
> nie ma prawidłowego wzorca (jakiś- tam może być- przekazywany przez
> matkę. Przecież ona w sobie jakiś wzorzec nosi).
No właśnie, od tego zacznijmy - takie przypadki, kiedy ojca w ogóle nie
ma, są pewnie rzadkie. Zwykle jakoś ten ojciec występuje, choćby jako
ten paskud, który nie chce płacić alimentów.
> Jeśli chce na siłę taki schemat odrzucić, to - niestety...ślepy zaułek.
> Kiedyś na warsztatach psychologicznych dziewczyna opowiadała o swoim
> mężu; mając ojca alkoholika postawiła swojemu kandydatowi (zanim jeszcze
> dorosła- już w dzieciństwie) jeden warunek: ma być abstynentem. Dorosła,
> wyszła za mąż- facet wypisz wymaluj- jej tata- tylko że abstynent. No
> ale że się psychicznie i fizycznie znęcał nad nią- no cóż- nikt nie jest
> doskonały.
Po prostu wybrała sobie faceta tak samo chorego, tylko żtp. z innymi
objawami zewnętrznymi. I co - myślisz, że nie lepiej by było, gdyby ten
ojciec w jej dzieciństwie w ogóle nie występował?
> Przypominam: tu piszemy o relacji ojciec- córka. Poza tym- napisałem
> podobnie: jest możliwe przekazywanie tego wzorca (pozytywna
> reprezentacja)- jednak to nie to samo. Ale co zrobić- jak tego wzorca
> brak? Lepsze to, niż nic...
Nie żartuj! Patrz na to, co napisałeś wyżej o tej dziewczynie z
warsztatów psych.
> Tak, jak pisałem- nie znam jej. Pisałem ogólnie. Nie mam najmniejszego
> prawa w tej sytuacji Ci nie wierzyć. Poza tym- napisałem- idąc drogą
> rozwoju osobistego- można wszystko nadrobić.
Być może. Ona oczywiście musiała uporać się z problemem braku ojca w
dzieciństwie, chociaż ten ojciec nie był do końca nieobecny, ale nie
będę się na ten temat rozpisywać. Jednak IMO największą rolę odegrała tu
matka oraz szerzej pojęta rodzina. Ja bym obstawała jednak przy tym,
że pozytywna rodzina, łącznie z dziadkami, ciociami, wujkami, może
więcej "zdziałać" dobrego niż "zły" ojciec.
Ewa
|