Data: 2003-09-06 08:26:15
Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "mała" <n...@N...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Dwidian" <d...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bjb31o$n7e$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam.
>
> Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
> I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
> Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
> Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.
> Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz dawno nie
> bylo.
> Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
> Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem, ... .
> Ucieka od decyzji, ... .
> W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem
czlowieka.
> Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi osobami
tak
> bardziej powaznie.
> Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z niektorymi. Juz
> pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.
> 'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
> Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac do
tego
> prawa.
> W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
> W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on mowi
> 'bliskim', ktorych jest swiadom.
> (bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
> W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on uwierzyl
,
> w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
> Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
> PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???
>
> Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
> Nie znam sposobu by pomoc !!
> Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym soba, z
> najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
> Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
> Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go. (ale
> robic tego nie robie)
> Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w
pewnych
> momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie mysli.
Dawac
> 'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
> Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.
>
> Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.
> Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
> Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie, terapeuci.
>
> Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
> Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.
>
> Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
> Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu (Warszawa).
>
> Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
> By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl rany.
> Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu, odklada
> 'konfrontacje' na pozniej.
>
> pomozcie.
>
> Dwidian.
O wiele ciężej jest pomóc człowiekowi, który jak napisałeś 'zapada' się od
kilka lat niz czlowiekowi, ktory nagle sie zalamuje i ot tak poprostu bez
zastanowienia mowi o samobojstwie, w zartach czy nie. Czlowiek, ktory od
bardzo dawna mysli o tym i robi delikatne posuniecia w tym kierunku ciżęko
bedzie Ci odciagnac od takich mysli.Nawet bardzo ciezko jesli czlowiek ten
jest uparty i w jakims stopniu pogodzil sie juz ze swoja smiercia. Czlowiek,
ktory od dawna w tym siedzi traci sens zycia, zyciowe cele, marzenia
przestaja miec dla niego znaczenie. Ale jesli znasz go dobrze to powinienes
wiedziec skad to sie wszystko wzielo. Wiem, ze powodow sa miliony ale jest
jedna rzecz, ktora przechyla szale na jedna strone.
Nie sadze by organizowanie mu czasu na sile bylo ok. No moze na krotka mete
ale pozniej zacznie szukac wykretow. Zaprowadzenie do psychologa mogloby byc
jakims wyjsciem, tylko nie mam zielonego pojecia jakbys go tam zaciagnal.
Zdecydowal sie na samobojstwo wiec nie latwo bedzie mu pomoc. Czlowiek
potrzeboje natychmiastowego obrotu w zyciu a nie dlugotrwalej terapii. Moze
wyjazd by cos zmienil? Najlepiej za granice, zeby znalazl sie w innym
otoczeinu, innej rzeczywistosci i uwierzyl w siebie i swoje mozliwosci. A
'dobiecie' go z twojej strony moze tylko pogorszyc sytuacje ...
Nie wiem w jakim stanie konkretnie jest twoj znajomy ale wiem, iz pomimo
'wola' o pomoc nie bardzo w nia wierzy. Ze swojej strony mozesz probowac
dotrzymac mu towarzystwa, rozmawiac, choc nie zawsze jest to mozliwe. I mam
nadzieje, ze nie zainteresowales sie nim dopiero teraz, bo moze odebrac to
jako probe litosci, co moze tylko wszystko pogorszyc oby nie przyspieszyc
jego dzialania.
Masz przed soba dluga droge , jesli on ci na to pozwoli a miejmy nadzieje,
ze tak. Z tego co piszesz jego mysli nie wziely sie ot tak z
powietrza.Wielokrotnie moze odrzucic twoja pomoc ale jesli naprawde ci nanim
zalezy dasz sobie rade.
Nie ma jedenej recepty na to jak pomoc czlowiekowi planujacemu odebranie
sobie zycia. Wszystko zalezy od powodow, ktorych okreslenie czesto zajmuje
troche czasu, od otoczenia i od samego czlowieka. Jedno wlasciwie co
naprawde mozesz zrobic to byc przy nim i nie robic nic na sile.
On wlasnie przechodzi przez pieklo i sam moze go nie przejsc. Obys tylko nie
pogorszyl sytuacji. Mozesz mu pomoc - choc lepiej by bylo gdybys nie byl sam
w tej pomocy.
pozdrawiam i zycze powodzenia
mala
|