Data: 2003-11-07 11:11:43
Temat: Re: ślub a alimenty na dzieci z ex
Od: "Ann" <e...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hanka Skwarczyńska"
<hanusia@[asio!]euler.matfiz.polsl.gliwice.pl> napisał w wiadomości
news:bofqf6$bhg$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Ann" <e...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:bofpqo$mbe$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > [...] Jesli w dodatku on mniej zarabia od niej, to
> > faktycznie juz przez to pogorsza jej sie warunki.
> > A jesli jeszcze byla zona podniesie alimenty..
>
> Trrr-wróć. Sąd podniesie alimenty na wniosek byłej żony. Jeśli uzna, że
> są ku temu powody. Tak czy inaczej dorosła kobieta, wiążąc się z mniej
> zarabiającym i do tego dzieciatym facetem, chyba zdaje sobie sprawę z
> konsekwencji?
Pewnie tak, ale przyznam ze to troche dziwne. Bo moze sie okazac, ze dziecko
zyje na wyzszym poziomie niz ojciec..
A jesli wystarczy tylko odrebnosc majatkowa zeby to obejsc to chyba
przestaje w ogole widziec w tym sens..
Zreszta.. zalozmy ze mamusia dziecka mieszka z innym, ktory zarabia o niebo
lepiej niz byly malzonek, ale nie biora slubu po po co? Mamusia dostaje
pieniadze, a razem z pieniedzmi kochasia calkiem dobrze im sie zyje...A tu
czlowiek chce dobrze, chce byc uczciwy i bach! dowalaja mu za to alimenty..
Pokrecone to wszystko..
> Zdumiewa mnie to, co piszesz. Znam całkiem sporą liczbę dzieci, które
> rodzice wysyłali na dodatkowe zajęcia celem zapewnienia im a) godziwej
> rozrywki
Rozumiem. Wspolne zabawy z rodzicami sa beznadziejne..Zwlaszcza dla malych
dzieci..
lub b) tzw. lepszego startu.
Ze co? Eh.. to juz naprawde wyglada na wyscig szczurow..Dziecko, ktore nie
uczestniczy na zadne zajecia zaczyna czuc sie gorsze...Do dobrego startu nie
wystarczy dobrze sie uczyc? Musi umiec grac w tenis, tanczyc, spiewac,
malowac, jezdzic konno..itp? Czy naprawde nie zaczynamy ich przeciazac
naszymi aspiracjami?
>Za moich czasów w moim środowisku
> karate i konie co prada nie były popularne,
Przyznam, ze w moim do tej pory nie sa popularne...
> że dziecku w
> wieku szkolnym wystarczy do szczęścia szkoła i siedzenie w domu z
> rodzicami.
Czy ja mowilam o siedzeniu przed telewizorem? Mozna robic mnostwo rzeczy
razem, ktore nic nie kosztuja.
> I przyznam, że nie zrozumiałam Twojego "jesli kogoś stać" - czy to
> znaczy, że jeśli kogoś nie stać, to robi to dla dziecka, ale jeśli
> stać - to dla własnej przyjemności?
Nie. Jesli kogos stac, to zaczyna obkladac dziecko coraz wieksza iloscia
zajec, wlasnie po to, zeby mialo "lepszy start", zeby umialo wiecej od
innych. A moze i po to zeby zaspokoic wlasnie, nie zaspokojone ambicje...Ale
czy to dziecko jest szczesliwsze od tego, ktore spedza czas z kochajacymi
rodzicami a nie jest tylko podrzucane z jednych zajec na drugie? Moze
popadam w skrajnosci i mam tu na mysli wlasnie takich rodzicow, ktorzy nie
radza sobie z dzieckiem, dlatego wola zeby to inni je wychowywali. Tylko
kiedy ono zaczyna np. brac narkotyki, to sa pozniej zdziwieni "przeciez ma
wspaniale dziecinstwo". Owszem, pelne rozrywek i zajec, ale bez rodzicow..
Nie zrozum mnie zle. Nie mam nic przeciwko roznym zajeciom, ale trzeba
zachowac umiar i liczyc sie z wlasnymi mozliwosciami, a nie wyciagac zaraz
rece o pieniadze.
Druga zona ma zrozumiec sytuacje pierwszej. Ale czemu pierwsza nie musi
rozumiec sytuacji drugiej?
Pozdrawiam
Ann
|