Data: 2003-11-07 11:39:34
Temat: Re: ślub a alimenty na dzieci z ex
Od: Hanka Skwarczyńska <hanusia@[asio!]euler.matfiz.polsl.gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ann" <e...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bofuou$fhh$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] moze sie okazac, ze dziecko
> zyje na wyzszym poziomie niz ojciec..
Pewnie może. Pewnie sąd jakoś to uwzględnia przy ustalaniu wysokośi
alimentów. Tak jak i kolejną opisaną przez Ciebie sytuację.
> [...] Rozumiem. Wspolne zabawy z rodzicami sa
> beznadziejne..Zwlaszcza dla malych dzieci..
Znaczy o tych koniach i karate to my tu w kontekście dwulatków? To ja
przepraszam, ja miałam na myśli raczej drugą połowę szkoły podstawowej i
później. Jeśli tobie jako młodej nastolatce "wspólne zabawy z rodzicami"
wystarczały, to mogę powiedzieć tylko tyle, że byłaś wyjątkiem -
większość dzieci potrzebuje towarzystwa rówieśników i wspólnej z nimi
aktywności, i poza ich widzimisiem ta potrzeba ma silne uzasadnienie
społeczne.
> [...] Ze co? Eh.. to juz naprawde wyglada na wyscig
> szczurow..Dziecko, ktore nie uczestniczy na zadne
> zajecia zaczyna czuc sie gorsze...Do dobrego startu nie
> wystarczy dobrze sie uczyc?
Niektórym wystarczy, niektórym niestety nie. Zależy od wielu czynników.
Tak czy inaczej nie rozumiem, dlaczego nie można wysłać dziecka na
zgodne z jego zainteresowaniami, nie obciążające nadmiernie i dające
konretne korzyści zajęcia dodatkowe.
> [...] Czy naprawde nie zaczynamy ich przeciazac
> naszymi aspiracjami?
Dzieci bywają wredne - miewają własne :)
> [...] Jesli kogos stac, to zaczyna obkladac dziecko coraz
> wieksza iloscia zajec, wlasnie po to, zeby mialo
> "lepszy start", zeby umialo wiecej od innych. A moze
> i po to zeby zaspokoic wlasnie, nie zaspokojone ambicje...
Uważam, że przytomny rodzic jest w stanie określić, jakie zajęcia są
jego dziecku potrzebne - zarówno do tego nieszczęsnego "lepszego
startu", jak i do zwyczajnej rozrywki - a jakie są nadmiernym
obciążeniem. I nie widzę powodu, dla którego miałby mu tych potrzebnych
odmawiać tylko dlatego, że są inne rzeczy, które można robić za darmo.
> Ale czy to dziecko jest szczesliwsze od tego, ktore spedza
> czas z kochajacymi rodzicami a nie jest tylko podrzucane
> z jednych zajec na drugie? Moze popadam w skrajnosci [...]
Popadasz, a to ujęcie problemu ma się już nijak do alimentów płaconych
przez ojca, od których dyskusja się zaczęła.
> [...]Nie mam nic przeciwko roznym zajeciom, ale trzeba
> zachowac umiar i liczyc sie z wlasnymi mozliwosciami,
> a nie wyciagac zaraz rece o pieniadze.
Obawiam się, że zaczynam popadać w łopatologię, ale powtórzę jeszcze
raz: przy zasądzaniu wysokości alimentów sąd kieruje się uzasadnionymi
potrzebami dziecka oraz możliwościami zarobkowymi rodziców (uprzedzam,
że w dyskusji o stronniczości sądów i matkach przedstawiających rachunki
z grzywki nie będę brała udziału). Jeśli dziecku to karate jest do
szczęścia potrzebne, a ojciec ma możliwość za to zapłacić, to z jakiej
racji ma nie płacić?
> Druga zona ma zrozumiec sytuacje pierwszej. Ale czemu
> pierwsza nie musi rozumiec sytuacji drugiej?
Po pierwsze moim zdaniem druga żona w stosunku do pierwszej nie ma
obowiązku niczego zrozumieć. Może ją nawet uważać za dziwkę i
wyłudzaczkę, jeśli jej z tym lepiej, choć osobiście uważam takie postawy
za autodestrukcyjne. Ma natomiast psi obowiązek przyjąć do wiadomości,
że jej partner ma dziecko i będzie je utrzymywał.
Po drugie - jeżeli wysokość alimentów płaconych na pierwsze dziecko
powoduje pogorszenie sytuacji dziecka drugiego, to zawsze można wystąpić
o obniżenie alimentów. Pozostaje tylko przekonać sąd, że żądanie jest
uzasadnione. Nie bardzo natomiast rozumiem, dlaczego żądasz odgórnego
zrównania sytuacji materialnej obojga dzieci - ale tylko w przypadku,
kiedy to pierwsze miałoby mieć lepiej?
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
|