Data: 2001-11-05 22:58:14
Temat: Re: tanie gotowanie
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "FeLicja" <x...@h...com> napisał w wiadomości
news:9s6f6j$37d$2@news.onet.pl...
>
> "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> wrote in message
> news:9s69vj$qd3$1@news.onet.pl...
>
> > Jejku, a co to jest tanie gotowanie?
> > Ja gotuję to na co mam ochotę/to co udało się kupić... od zawsze... a to
> > drugie od 12 lat staje się coraz większe...
>
> Asia, daruj sobie. Mowisz tak, jakby kazdemu sie w zyciu powodzilo, jakby
> nikt nigdy nie mial problemow finansowych.
To jest chyba problem, na co człowiek ma ochotę... Ale jak chce się
przygotować zdrowy pełnowartościowy posiłek (abstrahując od ziemniaków ze
zsiadłym mlekiem) to po prostu musi kosztować... A jak się ma problemy
finansowe to rozpoczynanie od oszczędzania na jedzeniu jest pomysłem który
prowadzi do pogłębienia kłopotów finansowych - jak się człowiek źle odżywia,
to zaczyna mieć kłopoty ze zdrowiem i nie dość, że nie może pracować to
jeszcze ponosi koszta leczenia...
> > Nie wiem, może ze mnie jakaś dziwna baba, ale ja potrafię wydać majątek
na
> > jedzenie, a na ciuchy, kosmetyki to jakoś mnie wąż za kieszeń ściska...
>
> A ja to jestem taka, ze lubie pozostawiac pieniadze w ksiegarni, a nie w
> sklepach z odzieza, czy kosmetykami. :))
Cóż, jeśli chodzi o księgarnie, to mojego męża nie przebiję... Hmm... a poza
tym księgarnie są takie obojnacze a ja chciałam taki stereotypowy kobiecy
przykład podać...
> >A
> > jak mam ochotę na coś do jedzenia to nie ma przeproś muszę mieć...
>
> Hmm... Zycie Ci chyba z lekka zawsze traktowalo ;))
Tak jedna czekolada na miesiąc, ale mięsa to odkąd pamiętam miałam 4,5 kg na
miesiąc na kartki, bo wpierw byłam młodzieżą w okresie dojrzewania a potem
to byłam w ciąży... więc też większa kartka przysługiwała... A ja kiedyś
przed świętami byłam akurat przypadkiem w sklepie jak była dostawa
pomarańczy i dawali po 2 kg, to ja miałam tylko na jednego małego pieniędzy
w kieszeni... Zdecydowanie mnie życie, jeśli o możliwości zakupu jedzenia
nie doświadczyło... Aha no i bym zapomniała o kartkach na cukier - te były
po dwa kg.
Czy z tego wynika, ze jak kupię szynkę w sklepie to mam się wstydzić, a
kupując pasztetową mam być z siebie dumna? Czy może jak mam ochotę to kupić
pasztetową tak po prostu? A jak mam ochotę na szynkę to kupić szynkę? Czy
może jednak nie kupić, bo kupowanie szynki jest snobistyczne?
A w ramach taniego gotowania mogę zaproponować podroby - są stosunkowo
tanie, a np. w Ameryce uważa się je za odpadki dla zwierząt... MSPANC
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
|