Data: 2003-08-25 17:01:29
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...
Od: "silvio_manuel" <s...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bict9h$odb$1@news.onet.pl...
> Blad tkwi w zbyt pochopnych wnioskach z Twoich 'ekperymentow'.
>
> Nie uwzgledniles jakosci czynnika ktory okresliles jako "pod byle
> pretekstem".
>
> Poza tym "rola intruza" nie musi byc tozsama z 'rola' "nie-intruza".
>
> Pozostaje tez kwestia jakosci "odgrywania" jakie zademonstrowales,
> ale jak pomysl na 'scenariusz' slaby to 'aktorstwo' nie uratuje 'dziela'.
Uwaga. Tajemnica takiego zjawiska tkwi w uwadze. Autor nie potrafi nie tylko
zapanować nad uwagą rozmówców(rozmówcy) ale PRZEDE WSZYSTKIM nad swoją
własną. I podświadomie wie o tym. Jedną nogą już jest w pokoiku-schronie (we
łbie) zanim powie pierwsze słowo.
Na początek należy zrozumieć:
a) co ma się do przekazania (widzieć to i śpiewać o tym o 4:00 nad ranem ze
snu wyrwanym (przesadzam specjalnie))
b) co rozmówca chce/jest w stanie odebrać (to chyba najważniejsze)
c) poskromić swoje wybujałe oczekiwania z danej rozmowy (wiedzeć, kiedy
przestać - morda w kubeł i słuchać)
I to co oscar proponuje o asertywności najlepiej jest czytać w budce za
stodołą z wyciętym na drzwiczkach serduszkiem. Po spełnieniu właściwego
obowiązku książkę taką można wykorzystać do innych celów :))
pozdrawiam
silvio manuel
|