Data: 2002-12-02 21:47:14
Temat: Re: trudna decyzja ...
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Renata T" <t...@a...univ.rzeszow.pl> wrote in message
news:3DEB470A.74D84F9A@poczta.onet.pl...
>
>
> Pyzol napisał(a):
>
> > Potem ktos mi napisal, co ja bym zrobila
> > w jej sytuacji. Ja bym sie w taka sytuacje nie wpakowala - i tyle.
>
> O ile dobrze zrozumialam Twoj post "plasterek" czy jakos tak to jednak
> kiedys wpakowalas sie w dosc podobna.
Nie. Nie bylam w jednym zwiazku, realizujac swe zapotrzebowania seksualne w
innym. Nie zakladalam z gory,ze bede samoitnie wychowywac dziecko.
Doswiadczenia wlasnie rozbitego zwiazku m.in. doprowadzily mnie do takich a
nie innych opinii dzis - ze najistotniejsze jest MADRZE rozumiane dobro
dziecka,a tym dobrem jest przede wszytkim pelna, kochajaca sie rodzina. Ja
wowczas nie bardzo rozumialam, to i nie bylo nikogo, kto by mi to tak
dobitnie wytlumaczyl, jak ja probuje teraz tutaj.
Uczymy sie na bledach, niekiedy sensowniej jest na cudzych zanim sie zrobi
wlasne, nie?
>
> I kolejna kwestia: o ile dobrze kojarze to nie jestes z ojcem swojego
> pierwszego syna: dlaczego nie oddalas go do adopcji w momencie jak sie
> rozstaliscie?
Moj syn mial i ma ojca! Byl czas, kiedy czesciej przebywal u niego niz ze
mna ( np. w okresie sesji egzaminacyjnej). O czym ty mowisz, co porownujesz?
>
> Dlaczego zakladasz, ze Lucyna nigdy nie spotka nikogo z kim zalozy
kochajaca
> i szczesliwa rodzine?
Nie zakladam. WIEM na dzis, na teraz, ze zamierza zafundowac zycie
czlowiekowi z pominieciem w tym zyciu roli ojca.
Kaska
|