Data: 2002-12-03 16:45:33
Temat: Re: trudna decyzja ...
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> wrote in message
news:asi3n7.3vs7g0t.1@Gormenghast.h01522d71.invalid.
..
> Ponieważ Kaśku chyba zrobisz taktyczny unik
Nie robie zadnych unikow, ale wczoraj mialam praktycznie 20 minut na
internet, z odpowiedziami na prywatna poczte wlacznie. Bywa.
Nie bede polemizowac z szalenie poprawnymi ogolnikami, ktore prezentujesz
nizej, bo to nie ma sensu. Generalnie zgadzam sie z nimi. Tylko,ze jest
to....teoria. Tak Allu, ta teoria, ktora mnie zarzucasz.
> Tak czy inaczej - nieudany związek podkopuje znacznie poczucie własnej
> wartości, i naturalne jest dążenie do weryfikacji tego stanu. Z rozmowami
> w takich związkach jest na ogół bardzo ciężko - namówienie partnera na
> współną wizytę u psychologa czy seksuologa to już jest nieosiagalny szczyt
> marzeń. Najczęściej się usłyszy "idź Ty - ja jestem zdrowy/zdrowa".
> I gdzie Kaśku postawisz wówczas granicę? Gdzie będziesz widziała większe
> "dobro dziecka" - konkretne, a nie tylko slogan reklamowy.
Allu, NIE jest o przyklad, jaki spowodowal te rozmowe! Lucyna nie odeszla od
nieudanego zwiazu i nie probowala stworzyc innego, lepszego,ale trwajac w
tym "wypalonym" grafyfikowala sobie braki z kims o kim wiedziala, ze na
stworzenie rodziny nie moze liczyc. Czy ty naprawde nie rozumiesz roznicy?
>
> Mówisz, ze trzeba się najpierw rozstać a potem dopiero ewentualnie szukać
> nowego partnera. A skąd masz gwarancję, że tego partnera znajdziesz?
Och! A PO CO ci nieudany zwiazek? Po co w nim trwac? Tak, na wszelki
wypadek? A no - na jaki "wszelki" wypadek? Nie rozumiem cie Allu, nie
rozumiem twojego myslenia.
> A skąd masz gwarancję, że ten, którego spotkasz, będzie rzeczywiście tym
> niezawodnym i na resztę życia?
Niewatpliwie, urzadzajac sobie przygode z kims kto ma rodzine, perspektywy
stworzenia takiego zwiazku sa w sposob oczywisty mniejsze - czyz nie?
Pamietaj tutaj, o czym ja przez moment nie zapominam- ze kazdy seks moze
spowodowac powolanie nowego zycia do istnienia.
No bo jeśli nie masz gwarancji, to przecież
> nie powinnaś się w ogóle rozstawać! Dla dziecka wszak powinno być lepiej
> w "kompletnej rodzinie", niz "przy samotnej matce". A masz taką pewność,
> że będzie lepiej? A może sytuacja się jeszcze bardziej wynaturzy?
Moze, byc moze, bywa i tak... Allu - jak to sie ma do konkretnej sytuacji, o
ktorej mowimy? Do sytuacji d z i e c k a, ktoremu planuje sie pustke w
miejsce ojca, poniewaz matka nie chce uslyszec paru cierpkich slow?
>
> Wymachiwanie sztandarem teorii jest oczywiście potrzebne i zasadne.
> Powinniśmy wszyscy znać najlepsze, sprawdzone i wymyślone wzorce.
> Jednak nigdy i nigdzie nie udaje się ich realizować w całości. Wszyscy
> staraja się jak mogą, aby być najbliżej nich, ale praktycznie tylko
nielicznym
> udaje się zbliżyć do ideału i to zwykle tylko na jakiś przejściowy czas.
Skomentowalam "Trudna decyzje" Lucyny moja opinia - z e ojciec musi
wiedziec. Dalej, rzucilam (watla, to watla, ale warta sprobowania) wizje, ze
moze to dziecko zostaloby zaakceptowane przez obecnego partnera. Dalej
podalam jeszcze rozwiazanie w postaci adopcji. Wykazalam, iz jej problem
wynikl z wadliwych decyzji, ktore wczesniej podjela.
Z wypowiedzi Lucyny wnioskuje, ze nie bardzo oan rozumie co robi. Na kwestie
ojcostwa, pisze gdzies, z e wspaniale byloby aby ojciec byl przy porodzie -
tylko tyle???? Znowu mysli wiec wylacznie o sobie. K o m u byloby
wspaniale, jesli nie jej? To byl jej komentarz. Tyle zdolala zauwazyc.
Jesli Lucyna chce zostac samotna matka, musi ciezko pracowac aby tego punktu
widzenia na swiat sie pozbyc, bo teraz wazniejsze jest to dziecko a nie co
"ona chce". Nic nie wiemy o sytuacji materialnej Lucyny, ale skoro nie
widzi miejsca dla ojca, rozumiem, nie widzi tez alimentow. Mozliwe, ze jest
samowystarczalna....ale w ogromnej wiekszosci wypadkow oznacza to,ze dziecko
bardzo duzo czasu bedzie spedzalo z osoba obca, nianka, moze w zblobku.
Pytan i problemow jest znacznie wiecej.
Jezeli moje twarde slowa w jakikolwiek sposob pomoga Lucynie spojrzec
przytomniej na jej sytuacje - to mi wystarczy. Czeka ja ciezka rozprawa z
zyciem, zycze jej jak najlepiej, ale do tego nie wystarcza same dobre checi.
Jakie stanowisko zajmuja jej rodzice? Czy moze liczyc na ich pomoc? Czyjas
pomoc bedzie jej potrzebna - czy ma taka?
Przyznaje,ze najbardziej wzburzyla mnie jej motywacja o niepowiadomianiu
ojca, bardzo wzburzyla. Byla to czysta afirmacja egoizmu,nie pierwsza
zreszta. Lucyna musi zaczac myslec inaczej, jesli rzeczywiscie, chce dobra
dziecka a nie glownie - swojego.
Kaska
|