Data: 2002-01-04 17:29:46
Temat: Re: w markecie :-)
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kami" <K...@j...net> napisał w wiadomości
news:1B47315B273F0B41AFEC8594DA121E182913E1@jplwant0
03.jasien.net...
> > Ostatnio pływałam topless... więc nie miałąm czego
> > poprawiać... a jak już
> > człowiek czasem sobie topless pływa, to takie opadnięcie
> > ramiączka napewno
> > go nie zawstydza...
> > Ciało to nie jest coś, czego człowiek powinien się wstydzić...
>
> Rrrrany!
> Nie wim, czy zauważyłaś, ale to był przykład!
"złośliwość przedmiotów martwych" jest jak najbardziej przewidywalna...
Takie sytuacje nie wprawiają w zakłopotanie... Robią problem, ale to nie ma
nic wspólnego z zakłopotaniem...
> Czegoś nieprzewidzianego,
> co może wprawić w zakłopotanie... A co, jeśli pękła by Ci gumka w
> bieliźnie? Albo (już bardzo drastycznie) dostałabyś okresu w
> niewłaściwym terminie, nie będąc do tego przygotowaną? [tylko błagam,
> nie pisz, że bierzesz pigułki, wiesz kiedy krwawisz, i zawsze masz ze
> sobą podpaski, bo to potraktuję jako ewidentne odwracanie kota ogonem, a
> to z kolei w moich oczach będzie wyglądało jako niemożność znalezienia
> argumentów]
Akurat miesiączką byłam zaskoczona tylko jeden raz... - ten pierwszy... Y to
jest właśnie kwestia noszenia _zawsze_ przy sobie podpaski... Ani to duże,
ani ciężkie... Kiedyś tylko nie dało się tego kupić, ale zawsze jakieś
zabezpieczenie ze sobą nosiłam...
A jeśli chodzi o sytuacje które wprawiają mnie w zakłopotanie to takie, jak
mam świadomość, że zrobiłam coś głupiego i że jest to już nieodwracalne... I
może przykład... Prowadziłam kiedyś ognisko - to znaczy mikrofon w ręce i
musiałam zapanować nad całą kolonią dzieciaków, które miały ochotę do tego
ogniska wpaść... Miałam wtedy jakieś 15 lat... I na powiedziałam w pewnym
momencie "Proszę o usiąście"... Z czasów współczesnych to takie zawstydzenie
powodowały u mnie rozmowy o pracę... Ale nie w czasie rozmowy, ale już po
rozmowie, jak analizowałam co i jak powiedziałam/zrobiłam... Chodzi o
rzeczy, które mogą mnie skompromitować w sensie intelektualnym... a nie np.
brudny but, bo taki but się czyści i jest czysty, a to co powiemy, zrobimy,
to jest różnica... Po prostu widzę różnicę między zewnętrznością a
wnętrzem...
Także niezasunięty rozporek to zdarzenie zewnętrze, należy go zapiąć, ale to
nie wstyd. Podobnie z zabawką... Należy ją oddać... Jak się nie oddało to to
już nie wstyd tylko kradzież... Takie coś może wprawić w zakłopotanie, ale
dorosły człowiek powinien umieć sobie z tym poradzić...
> Tam była
> mowa o tym, że to Ty będziesz się czuła zakłopotana i mu o tym nie
> powiesz. Czy o sassanach, która poczuła się zakłopotana i zawstydzona i
> nie wróciła do kasy?
Wydaje mi się ze wyżej to wyjaśniłam... Miała prawo poczuć się zakłopotana,
ale nie powinna wyjść ze sklepu z zabawką... Jak wyszła to to już była
kradzież...
> Czy Ty Joanno aby nie dramatyzujesz? Wytaczasz ogromne armaty: kradzież,
> nieuczciwość, a rzecz przecież dotyczy drobiazgu, bo sassanach o tym
> powiedziała, powiedziała również, że to przypadek i że całą ta sytuacja
> ją zawstydziła.
Nie dramatyzuję... A ty używasz argumentu typu mała szkodliwość społeczna
czynu... Jak dla mnie to takie właśnie drobne kradzieże powinny być też
napiętnowane... Bo od małego się zawsze zaczyna...
> Powiedz Joanno - NIGDY nie zdarzyło Ci się coś takiego?
> Nigdy w życiu? Wybacz, ale nie uwierzę, bo to kwestia przypadku, a nie
> zamierzenia, a przypadki się zdarzają. Więc Ty byś po prostu przeczyła
> zasadom prawdopodobieństwa. I wiesz - tak sobie myślę, że kamieniem
> rzucać może ten, który sam jest bez winy.
Przeczytaj cały wątek z znajdziesz...
> > Raz mi się takie coś udało idąc do pracy... 10 minut
> > spędziłąm w łazience
> > czyszcząc buta... Na szczęście byłam troszkę przed czasem...
> > Potem przez
> > dłuższy czas miałam zawsze w torebce pastę do butów, bo po
> > takim myciu buta
> > trzeba go było zaraz zapastować...
> > Po prostu musiałam się przygotować do pracy...
>
> Nie czułąś się zakłopotana? To gratuluję (szczerze!) pewności siebie.
> Powiedz mi w takim razie, jaka sytuacja - właśnie taka z codziennego
> życia - wywołała by u Ciebie rodzaj speszenia?
Powyżej już opisałam...
> Hmmm... Ciekawy pogląd. Więc ludzie, którzy łatwiej się denerwują,
> peszą, czują zakłopotani z powodów, z jakich Ty byś się nie speszyła
> zachowują się głupio? Bo zapominasz chyba, że pojmowanie znaczenia
> zwrotu "sytuacja absurdalna" jest subiektywne - to, co absurdalne dla
> Ciebie, dla mnie będzie bardzo ważne, ale i odwrotnie.
> Przyszło mi do głowy, że właśnie to, że ktoś łatwiej wpada w
> zakłopotanie czy szybciej się peszy wynikać może z jego wrażliwości. Nie
> mówię oczywiście o przypadkach skrajnych i nadwrażliwości. Ale wiesz -
> ja tam wolę być czasami "peszliwa", ale i wrażliwa, niż "zimna", ale za
> to _zawsze_ radząca sobie z nieprzewidzanymi sytuacjiami. Ale to IMHO
> tylko.
Wiesz głupia sprawa, ale dorosłość między innymi polega na tym, żeby sobie w
takich sytuacjach radzić... I nie ma innego sposobu, żeby się nauczyć
takiego postępowania, jak wiele razy znaleźć się w takiej sytuacji... i
ćwiczyć... Ale są sprawy fundamentalne... I więc peszyć się można... a potem
się człowiek przestaje peszyć... Ale kraść nie można...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
|