| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-08-21 14:28:26
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaWitam.
Chcialam przedstawic dalszy ciag wydarzen :
wiec sprawy maja sie tak, ze matka mnie przeprosila (to chyba bylo za namowa
starszego brata) - ale bylo to tylko puste, nic nie znaczace slowa....
Wiem o tym, gdyz pozniej zapytala sie skad mam kase na dyskoteki i podobne
rozrywki- ja jej powiedzialam, ze czasem mi cos wpadnie do kieszeni a czasem
znajomi postawia wejscie...ona zas na to : "nic nie ma za darmo, ciekawe
czego chca w zamian..."
Jak widac mentalnosci mojej matki nic nie jest w stanie zmienic, ona we
wszystkich kobietach zawsze bedzie sie dopatrywac tego, ze zle sie prowadza
....
Oczywscie po jej przeprosinach, zrobilam to samo- powiedzialam, ze zaluje iz
jej nie posluchalam i powinnam wrocic na czas....
Ona wydala nakaz: zero imprez, zero girllow itp.
Poza domem moge byc jedynie do 22:00.
Ok. dostosuje sie, pokaze im ze moge byc osoba w pelni odpowiedzialna, ze
dotrzymuje danego slowa....
Tylko boje sie jednego, boje sie ze ona bedzie chciala mnie do reszty
zdominowac....Gdy zobaczy, ze podporzadkowalam sie jej (przychodze przed
22:00 itp) - to zobaczy jak duza ma nade mna wladze i zacznie stosowac inne
formy "wychowywania" mnie...
Moze skonczy sie na tym, ze zostane w tej dziurze i jako 30-letnia kobieta
bede sie pytac mamusi czy moge wyjsc do sklepu (znam takie przypadki,
niestety )....
Jak narazie czekam na odpowiedz odnosnie studiow...jesli wiadomosci bede
pomyslne, to mamusia zobaczy mnie 2 razy do roku (boze narodzenie i
wielkanoc)....
I mam nadzieje, ze na studiach jakos przejdzie mi to cale imprezowanie
(mialam sie wyzyc na tych moich ostatnich wakacjach a tu taka
jazda)....wiem jedno, bede sie starac, chce cos w zyciu osiagnac, chce byc
kims, chce byc dumna z tego kim bede....
Pozdrawiam :)
Anka (ciagle smutna)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-08-21 14:47:55
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizyla
Użytkownik "AnkA" <n...@p...pl.antyspam> napisał w wiadomości
news:bi2kv6$8ci$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Jak narazie czekam na odpowiedz odnosnie studiow...jesli wiadomosci bede
> pomyslne, to mamusia zobaczy mnie 2 razy do roku (boze narodzenie i
> wielkanoc)....
i o to chodzi!!!
najlepsze wyjscie!
oscar
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-21 15:26:08
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaoscar <o...@k...net.pl> napisał(a):
>
> Użytkownik "AnkA" <n...@p...pl.antyspam> napisał w wiadomości
> news:bi2kv6$8ci$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> > Jak narazie czekam na odpowiedz odnosnie studiow...jesli wiadomosci bede
> > pomyslne, to mamusia zobaczy mnie 2 razy do roku (boze narodzenie i
> > wielkanoc)....
>
> i o to chodzi!!!
> najlepsze wyjscie!
Do AnkKi
Wcale tak nie jest. Łańcuch wzajemnych żali i oskażeń ciągnąłby się w
nieskończoność. Mamę, cokolwiek byś do niej nie czuła w danym momencie i
jakkolwiek byś jej nie oceniała, zawsze będziesz kochać. Ona Ciebie też.
Musisz przyjąć jej przeprosiny za dobrą monetę, bo właściwie czemu nie, i
wybaczyć jej wszystkie przykrości, jakie Ci wyrządziła. Przychodzi to
znacznie łatwiej, gdy się rozumie przyczyny, dla których Mama zachowywała się
tak, a nie inaczej. Doceń, jakim wyczynem dla osoby o jej charakterze było
przeproszeni córki. Odrzuć myśli o ewntualnym odwecie. Tak postępując, przede
wszystkim uwolnisz siebie od cierpienia.
W żadnym razie nie gódź się na przyjęcie warunków dyktowanych przez Matkę.
Wspólnie ustalcie, jakim wymogom się podporządkujesz.
Skoncentruj się na własnym życiu. To nturalne, że każdy kiedyś uniezależnia
się od rodziców, także psychicznie.
Ana
> oscar
>
>
>
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 01:19:20
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaAna wrote:
> oscar <o...@k...net.pl> napisał(a):
>
>>
>> Użytkownik "AnkA" <n...@p...pl.antyspam> napisał w wiadomości
>> news:bi2kv6$8ci$1@atlantis.news.tpi.pl...
>>
>> > Jak narazie czekam na odpowiedz odnosnie studiow...jesli wiadomosci
>> > bede pomyslne, to mamusia zobaczy mnie 2 razy do roku (boze narodzenie
>> > i wielkanoc)....
>>
>> i o to chodzi!!!
>> najlepsze wyjscie!
>
> Do AnkKi
> Wcale tak nie jest. Łańcuch wzajemnych żali i oskażeń ciągnąłby się w
> nieskończoność. Mamę, cokolwiek byś do niej nie czuła w danym momencie i
> jakkolwiek byś jej nie oceniała, zawsze będziesz kochać. Ona Ciebie też.
> Musisz przyjąć jej przeprosiny za dobrą monetę, bo właściwie czemu nie, i
> wybaczyć jej wszystkie przykrości, jakie Ci wyrządziła. Przychodzi to
> znacznie łatwiej, gdy się rozumie przyczyny, dla których Mama zachowywała
> się tak, a nie inaczej. Doceń, jakim wyczynem dla osoby o jej charakterze
> było przeproszeni córki. Odrzuć myśli o ewntualnym odwecie. Tak
> postępując, przede wszystkim uwolnisz siebie od cierpienia.
> W żadnym razie nie gódź się na przyjęcie warunków dyktowanych przez Matkę.
> Wspólnie ustalcie, jakim wymogom się podporządkujesz.
> Skoncentruj się na własnym życiu. To nturalne, że każdy kiedyś
> uniezależnia się od rodziców, także psychicznie.
> Ana
To prawda, zresztą życie nie jest proste, możesz mieć wielu znajomych, wielu
zwać przyjaciółmi, a matkę masz tylko jedną, kochaj ją póki jeszcze możesz.
Skoro prosiłaś się na ten świat - doceń to, że Cię przyjęła.
Niemożliwe w dziesiejszych czasach jest to, aby ludzie się rozumieli, zawsze
jest tak, było i być może będzie - wiele nieporozumień. Ale czy warto
tracić czas na bójki i niezgodę. Każdy jest w jakiejś mierze dumny,
honorowy i kazdy zycie rozumie jak potrafi. A wierz mi, kiedy ją utracisz,
kiedy pozyjesz sobie dłużej, poznasz życie, ludzi - zatęsknisz za tymi
latami, łatwiej się żyje, gdy krzywdy zostały wybaczone przez obydwie
strony i zrozumiane, niż gdy przeniesiesz ten żal w przyszłość, gdy na
pogodzenie się będzie już za późno.
Jeśli uciekniesz - to wierz mi, wcześniej czy później - przeszłość Cię
dogoni i będziesz musiała się z tym zmierzyć.
Życie to nie bajka, jeśli nie zrozumiesz nauki wcześniej - odrobisz ją
później. Różnica która w tym tkwi jest taka, że wcześniej to kosztować
będzie nie dużo, a później - możesz po prostu nie wytrzymać ciężaru tej
nauki.
Wierz mi, że człwoiek jest tylko człowiekiem, nie jest doskonały (inaczej by
Cię tu nie było), popatrz na siebie, ile razy się mylisz, zwróć uwagę na
to, jak Ty traktujesz innych, pomyśl, jakie może być twoje życie.
Ludzie często oceniają, osądzają, wierz mi - osąd jest najgorszym wyjściem,
bo nigdy nie jest prawdziwy i sprawiedliwy.
Przestań się osądzać, zacznij po prostu kochać, rozumieć innych, nie patrzeć
tylko na siebie.
Możesz uciec, ale to każdy potrafi, sztuką jest rozwiązywać problemy, a nie
od nich uciekać.
Jak pomyślisz jeszcze bardziej - zobaczysz, że dzięki temu, jak matka Cię
traktuje (na pewno nie dlatego zeby to lubila robic, po prostu cie kocha,
ale nie potrafi inaczej) - możesz być silniejsza, a jak uciekniesz -
stracisz coś, czego już nigdy możesz nie odzyskać.
A co potem - jak zostaniesz sama i zdarzy się coś, jakiś problem - znów
uciekniesz? Gdzie?
--
Pozdrawiam, Współczujący.
====================
k...@n...go2.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 17:36:24
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaWspółczujacy <t...@a...jest.nieprawidlowy> napisał(a):
> To prawda, zresztą życie nie jest proste, możesz mieć wielu znajomych, wielu
> zwać przyjaciółmi, a matkę masz tylko jedną,
Jak AnKa zniosłaby 2?
> Skoro prosiłaś się na ten świat - doceń to, że Cię przyjęła.
Wierutna bzdura! Pan Bóg przydziela aniołki. Przyjmuje się je z wdzięcznością.
> Niemożliwe w dziesiejszych czasach jest to, aby ludzie się rozumieli, zawsze
> jest tak, było i być może będzie - wiele nieporozumień. Ale czy warto
> tracić czas na bójki i niezgodę. Każdy jest w jakiejś mierze dumny,
> honorowy i kazdy zycie rozumie jak potrafi. A wierz mi, kiedy ją utracisz,
> kiedy pozyjesz sobie dłużej, poznasz życie, ludzi - zatęsknisz za tymi
> latami,
Za obelgami i laniem?
Na podstawie czego tak wnioskujesz?
> Możesz uciec, ale to każdy potrafi, sztuką jest rozwiązywać problemy, a nie
> od nich uciekać.
> Jak pomyślisz jeszcze bardziej - zobaczysz, że dzięki temu, jak matka Cię
> traktuje (na pewno nie dlatego zeby to lubila robic, po prostu cie kocha,
> ale nie potrafi inaczej)
A co to szklance za różnica, czy zbito ją przypadkiem, czy też ktoś ją
specjalnie rzucił na ziemię? Może by było lepiej, gdyby matka tak nie kochała
córki? Może dowodów macierzyńskiej miłości byłoby mniej?
> możesz być silniejsza, a jak uciekniesz -
> stracisz coś, czego już nigdy możesz nie odzyskać.
> A co potem - jak zostaniesz sama i zdarzy się coś, jakiś problem - znów
> uciekniesz? Gdzie?
Nie każde rozstanie jest ucieczką. Znacznie częściej ludzie zwyczajnie od
siebie odchodzą niż uciekają. Ucieczka to patologia.
Umiejętność rozwiązywania problemów a znoszenie codziennej udręki współżycia
z kimś, kto próbuje wymóc określone postępowanie na jakimś członku rodziny,
to sprawy biegunowo różne.
Właśnie uczestniczenie w toksycznym związku może raz na zawsze spaczyć
umiejętności poprawnego kontaktowania się z otoczeniem.
Wżną rzeczą w życiu jest rozróżniania sytuacji, gdzie jeszcze warto zabiegać
z kimś o zgodę, o poprawę stosunków, od takich w których to już nie ma sensu,
bo jakakolwiek zmiana jest niemożliwa.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 17:56:43
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaWspółczujacy <t...@a...jest.nieprawidlowy> napisał(a):
> Jak pomyślisz jeszcze bardziej - zobaczysz, że dzięki temu, jak matka Cię
> traktuje (na pewno nie dlatego zeby to lubila robic, po prostu cie kocha,
> ale nie potrafi inaczej)
Mamusia wobec tego stanowczo powinna się leczyć
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 18:36:51
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizyla> Witam.
> Chcialam przedstawic dalszy ciag wydarzen :
> wiec sprawy maja sie tak, ze matka mnie przeprosila (to chyba bylo za namowa
> starszego brata) - ale bylo to tylko puste, nic nie znaczace slowa....
> Wiem o tym, gdyz pozniej zapytala sie skad mam kase na dyskoteki i podobne
> rozrywki- ja jej powiedzialam, ze czasem mi cos wpadnie do kieszeni a czasem
> znajomi postawia wejscie...ona zas na to : "nic nie ma za darmo, ciekawe
> czego chca w zamian..."
> Jak widac mentalnosci mojej matki nic nie jest w stanie zmienic, ona we
> wszystkich kobietach zawsze bedzie sie dopatrywac tego, ze zle sie prowadza
> ....
>
> Oczywscie po jej przeprosinach, zrobilam to samo- powiedzialam, ze zaluje iz
> jej nie posluchalam i powinnam wrocic na czas....
>
> Ona wydala nakaz: zero imprez, zero girllow itp.
> Poza domem moge byc jedynie do 22:00.
> Ok. dostosuje sie, pokaze im ze moge byc osoba w pelni odpowiedzialna, ze
> dotrzymuje danego slowa....
> Tylko boje sie jednego, boje sie ze ona bedzie chciala mnie do reszty
> zdominowac....Gdy zobaczy, ze podporzadkowalam sie jej (przychodze przed
> 22:00 itp) - to zobaczy jak duza ma nade mna wladze i zacznie stosowac inne
> formy "wychowywania" mnie...
> Moze skonczy sie na tym, ze zostane w tej dziurze i jako 30-letnia kobieta
> bede sie pytac mamusi czy moge wyjsc do sklepu (znam takie przypadki,
> niestety )....
>
> Jak narazie czekam na odpowiedz odnosnie studiow...jesli wiadomosci bede
> pomyslne, to mamusia zobaczy mnie 2 razy do roku (boze narodzenie i
> wielkanoc)....
>
> I mam nadzieje, ze na studiach jakos przejdzie mi to cale imprezowanie
> (mialam sie wyzyc na tych moich ostatnich wakacjach a tu taka
> jazda)....wiem jedno, bede sie starac, chce cos w zyciu osiagnac, chce byc
> kims, chce byc dumna z tego kim bede....
>
> Pozdrawiam :)
> Anka (ciagle smutna)
>
> Zycze Ci z calego serca, abys dostala sie na studia. Wyjedziesz i bedziesz
miala okazje zdystansowac sie do problemu, a wlasciwie do wielu problemow.
Sprawy nie sa takie proste, jakimi sie wydaja niektorym. Po pierwsze Twoja
matka nie wie co to milosc, bo osoby wychowywane w domu dziecka nie maja o tym
pojecia. Po drugie musiala obserwowac cos, co spowodowalo u niej awersje do
nocnego zycia mlodej kobiety i niezdrowy stosunek do normalnej rozrywki. Po
trzecie jej przeprosiny niczego nie zmienily w waszych stosunkach, wiec nie
nalezy przywiazywac do nich wagi. Jest na pewno jeszcze wiele spraw
nierozwiazanych i tak jak napisalam poprzednio, jest tu potrzebna pomoc
specjalisty. Nie znaczy to wcale, ze Ty lub Twoja matka jestescie nienormalne,
to wasze relacje wymagaja naprawy a to ciezka praca. Musze Cie uprzedzic, ze
nie zmusisz nikogo do zmian w zachowaniu, jedyne co mozesz zrobic, to zmianic
swoje zachowanie wobec drugiej osoby. Brzmi to moze tajemniczo, ale wierz mi to
mozliwe, bez jednoczesnego ulegania presji drugiej osoby. Czasem drobna,
swiadoma zmiana we wlasnym zachowaniu, moze uzdrowic stosunki z kims, kto
wydawaloby sie jest niereformowalny. Wazna jest swiadoma decyzja o zmianie i
konsekwentne trzymanie sie obranej drogi. Zycze powodzenia, Dora.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 19:30:17
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaDora:
> ... osoby wychowywane w domu dziecka nie maja o tym pojecia.
Bylas kiedys w domu dziecka? ;)
Kiedys na wyjezdzie w gorach mielismy noclegi w pewnym domu
dziecka. Dzieci w niektorych okresach 'zageszczaly sie' (w innym
budynku) po to aby caly budynek przeznaczyc na noclegownie
dla turystow.
Pokoje byly specjalnie przygotowane ale i tak rzucala sie w oczy
pewna rzecz: ogromna ilosc przytulanek - na szafach, spakowane
w lozku, w regale, w bibliotece... praktycznie wszedzie.
Widzialas kiedys lozko ktorego skrzynie wypelniaja nieco zuzyte
juz przytulanki?
Niektore z nich - calkiem pokaznych rozmiarow.
Wiec, reasumujac: przesadzasz. :)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 19:35:02
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylacbnet
<c...@o...pl>
news:bi5qv6$gea$1@news.onet.pl:
> Dora:
> > ... osoby wychowywane w domu dziecka nie maja o tym pojecia.
<snip>
> Wiec, reasumujac: przesadzasz. :)
Och, Czarik, no co Ty - przecież WSZYSTKIEGO uczymy się od rodziców i tylko
od rodziców ;PP
(Prawda, Dora? :)
PiN
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-22 20:31:01
Temat: Re: wlasna matka mnie ponizylaDora <d...@o...pl> napisał(a):
> Zycze Ci z calego serca, abys dostala sie na studia. Wyjedziesz i bedziesz
> miala okazje zdystansowac sie do problemu, a wlasciwie do wielu problemow.
> Sprawy nie sa takie proste, jakimi sie wydaja niektorym. Po pierwsze Twoja
> matka nie wie co to milosc, bo osoby wychowywane w domu dziecka nie maja o
tym
> pojecia.
Autorytarne sądy rzadko kiedy bywają słuszne. Już nie zapytam: skąd to wiesz,
że wychowakowi DD nic nie wiedzą, o miłości. A może tylko tak Ci się wydaje?
Niewątpliwie mją problemy emocjonalne, ale oczywiście nie wszyscy. Ci, którzy
wychowywali się w przeciętnych rodzinach też często nie są od nich wolni.
> Po drugie musiala obserwowac cos, co spowodowalo u niej awersje do
> nocnego zycia mlodej kobiety i niezdrowy stosunek do normalnej rozrywki.
Dlaczego tak uważasz? _Sądzę ciebie względem siebie_?
>Po trzecie jej przeprosiny niczego nie zmienily w waszych stosunkach, wiec
nie
> nalezy przywiazywac do nich wagi. Jest na pewno jeszcze wiele spraw
> nierozwiazanych i tak jak napisalam poprzednio, jest tu potrzebna pomoc
> specjalisty. Nie znaczy to wcale, ze Ty lub Twoja matka jestescie
nienormalne,
> to wasze relacje wymagaja naprawy a to ciezka praca. Musze Cie uprzedzic,
ze
> nie zmusisz nikogo do zmian w zachowaniu, jedyne co mozesz zrobic, to
zmianic
> swoje zachowanie wobec drugiej osoby. Brzmi to moze tajemniczo, ale wierz
mi to
>
> mozliwe, bez jednoczesnego ulegania presji drugiej osoby. Czasem drobna,
> swiadoma zmiana we wlasnym zachowaniu, moze uzdrowic stosunki z kims, kto
> wydawaloby sie jest niereformowalny. Wazna jest swiadoma decyzja o zmianie
i
> konsekwentne trzymanie sie obranej drogi.
Tu proponujesz nie najlepszy sposó. AnKa może latami szukać owego
tajemniczego kluczyka do matczynego serca i nigdy go nie znaleźć. Gdyby
związek miał nabrać znamion bliskości, musiałyby go solidarnie tworzyć obie
kobiety, wzajemnie się w tym wspierając, bo każda z nich jest na swój sposób
okaleczona. Stawiasz AnKę w sytuacji natrętnego petenta. Na nią spychasz cały
ciężar budowania więzi rodzinnej. Jak długo może wytrwać na takiej pozycji?
Proponowałabym zachowanie poprawnych, luźnych, niezobowiązujących kontaktów,
chciałoby się powiedzieć na płaszczyźnie koleżeńskiej.
Pozdrawiam
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |