Data: 2002-05-22 16:47:53
Temat: Re: żal
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Variete" napisała
> Wprawdze nie do konca popieram punkt widzenia jaki reprezentuje Amber, ale
> powiem Ci co ja myślę. Otóż wydaje mi się, ze żona dlatego walczy o swojego
> męża ponieważ go kocha.
I od tego punktu już jej nie rozumiem :-) Po prostu nie pojmuję JAK można
kochać kogoś, kto robi takie rzeczy. Ale to tylko moje podejście do takich
sytuacji. Rozumiem, że ludzie popełniają mnóstwo błędów, że związki
przeżywają kryzysy, że mężowie mają kochanki. I też pewnie byłabym w stanie
wybaczyć parę rzeczy, ale pod warunkiem, że druga osoba czułaby jakąś
skruchę, wykazywała choć odrobinę chęci współpracy, a najlepiej, gdyby sama
przejęła inicjatywę naprawy tego, co spieprzyła. Wtedy - nie ma problemu,
wybaczam, daję szansę. Ale jeśli ktoś nabruździł w związku i jeszcze stawia
warunki ("rozkochaj mnie w sobie"), postępuje na zasadzie "No, staraj się,
staraj o mnie, może się skuszę i do ciebie wrócę", to ... no sorry, ale już
mnie nosi i kończyć nie będę ;-))
Zadałam już nawet pytanie Amber - w imię czego "Żona" ma się starać? W jakim
celu?
> Nie rozważajmy tu czy na to zasłóżył czy nie. Ona go
> po prostu kocha, nawet ceni za pewne cechy, które ma.
Ale on jej nie kocha. Podobno. I ciągle jej to powtarza.
Ja osobiście nie pcham się tam, gdzie mnie wyraźnie nie chcą. Ale to ja, inni
może robią inaczej.
> Żona pisała, że jest fajnym facet, ale ma problem "z kobietami" I jeśli ona
> jest w stanie mu to wybaczyć i kochać go nadal to wydaje mi się, że warto
> powalczyć o związek.
Jak wyżej. Warto, jeśli druga strona tego chce. Tutaj tego nie widzę. Widzę
tylko granie na uczuciach i resztkach nerwów tej kobiety.
> Żona nie prosiła o krytykę jej męża tylko o ewentualne rady na to jak go
> odzyskać. A według niej warto i powinniśmy brać to pod uwagę.
Czyli jeśli ktoś spyta, w jaki sposób najlepiej ukatrupić teściową, ponieważ
chrapie w nocy, to mamy udzielać tylko rad, a nie pisać "Opamietaj się
chłopie. Chrapanie nie jest warte zabijania drugiego człowieka"? ;-)
Ale masz rację - tyle, że ja nie potrafię dać żadnej rady, jak zatrzymać
męża, który ewidentnie olewa swoją żonę. Nie potrafię głównie dlatego, że nie
widzę sensu w takim zatrzymywaniu.
> Widzisz..... a może uda się odzyskać męża i nie będzie on już myslał o tej
> drugiej.
Może ... Ale raz już coś podobnego było. I może będzie kiedyś. W sumie, jeśli
"Żonie" taki układ pasuje, podoba się jej taka nutka niepewności w związku,
to nie ma problemu. Z tym, że na jej miejscu zastanowiłabym sie naprawde
poważnie. Teraz wybaczy, straci kupę energii i nerwów, by go "rozkochać" i
zatrzymać, a jaką ma pewność, że za pół roku facet nie pryśnie na stałe?
Wiem, że nigdy nie ma sie takiej pewności, ale gdy ma się już 1-2 podobne
wyskoki na koncie, to prawdopodobieństwo trzeciego rośnie w dośc duzym
tempie.
> To przecież nie będzie wiązało się z barkiem szaunku do samej
> siebie, wręcz przecienie.
No nie wiem. Jeśli ktoś by mnie upokarzał, a ja mimo to robiłabym wszystko,
by go przy sobie utrzymać, to uważałabym się za szmatę. Kiedyś, dawno temu
byłam blisko czegoś podobnego i pomimo tego, że nie zrobiłam tego ostatniego
kroku, to długo nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że upadłam naprawdę nisko, by
walczyć o gnoja.
> Żona będzie mogła powiedzieć sobie "wygrałam".
Co wygrała?
> Czego jej z całego serca życzę.
Ja jej życzę, by mąż do niej wrócił na klęczkach, skruszony, SAM, bez jej
starań, z naręczem kwiatów, łzami w oczach i długo błagał o przebaczenie. No
i oczywiście, żeby nigdy więcej nie powtórzył swego błędu. Nie życzę jej, by
sobie tę jego miłość (?) wyprosiła, czy wyszarpała na siłę.
> Acha. Słyszałam takie powiedzenie: "Wybaczyć można, ale tylko raz". To nie
> jest głupie.
A ona już raz wybaczyła. 4 lata temu.
--
Pozdrawiam
Maja
|