Data: 2003-08-31 17:19:19
Temat: Re: zazdrosc - byc moze juz bylo....ale
Od: "bazyli4" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "jbaskab" <j...@W...op.pl> napisał w wiadomości
news:bit27m$17h$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
> A co jest właściwie w tym złego? Decydując się na związek z kimś,
decyduję
> się na wyłączność. Ja-Ty. Ja coś poswięcam ze swojej wolności a
partner coś
> ze swojej. Nie jesteśmy dwoma niezależnymi bytami tylko związkiem
dwóch
> osób.
> Mnie poligamia nie przekonuje:)
Mnie zaś tak. Przecież decydując się na związek z kiomś, decyduję się na
wyłączność. Związek trzech czy dziesięciu osób także połączony jest
lelacjami dwustronnymi :-)
> Poza tym ja nie jestem przekonana do tego, że można kontrolować
powstanie
> zazdrosci. Można na pewno kontrolować jej uzewnętrznianie, można ją
tłumić,
> można jej nie pokazywać - ale wyeliminować?
Jeśli ma się jakies uczucie, to się nie da raczej eliminować, co
najwyżej zmieniać sposoby wyrażania lub obiekt owych uczuć...
> A nie jest to cecha przede wszystkim osobniczo zrdeterminowana? Ja
jestem
> zazdrosna. Moja siostra nie...Mówię o zazdrości którą się czuje gdzieś
> głęboko a nie o takiej którą się pokazuje na zewnątrz robiąc scenę za
sceną.
Być może. Tak jak ja nie jestem w stanie wzbudzić w sobie zazdrości,
choćby z tego względu, że nie potrafię nawet udawać, że ją okazuję,
toteż rozumiem, że ktoś ma i nie może sobie z tym poradzić na dokładnie
takiej samej zasadzie.
> Myślisz, że to się zmienia w zależności od epoki? Że "mój mąż" mówi
cos
> innego niz lat temu 100?
> Że nie mówi -
> "mój Ci on, mój" ;))
> z podtekstem- "wara dziewczyny":)?
A czymże ma się różnić ów cudem spod topora ocalony od kraju na
przykład. Przeciez też mówi się "mój kraj", i tylko patologiczne typy
biją się o definicję owego "mój".
Pzdr
Paweł
|