Data: 2004-03-02 10:00:20
Temat: Re: zdrada - pomocy
Od: Karolina Matuszewska <g...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 03/02/04 10:55, Użytkownik Basia Z. napisał:
>>To mogła kupić sobie psa.
> I co by z nim potem (przed powrotem) zrobiła ?
Nie oglądałaś "Ostatniego skauta"? Tam Bruce Willis tak powiedział do
swojej filmowej żony, po tym, jak się puściła =]
>>Nie ma sensownego powodu do zdrady. Jeśli dochodzi do tego, że jedno z
>>pary śpi z kim innym, to wtedy nie ma już odwrotu. Dobrowolnie i
>>świadomie idąc do łóżka z "tym trzecim" musimy sobie zdawać sprawę z
>>tego, jak potworny ból wyrządzamy swojemu partnerowi.
>
> Karolina przeczytaj inauguracyjny post (zresztą dotyczy to nie tylko Ciebie)
> autor pisze że "podobno sexu stricte nie bylo, ale byly "inne" przyjemne
> rzeczy. ".
> Ale w takim razie - co to są te "przyjemne rzeczy ?"
Czytałam: "zdradzila mnie sercem i cialem, podobno sexu stricte nie
bylo, ale byly "inne" przyjemne rzeczy". "Sercem i ciałem", "zakochała
się" -- co tu jeszcze rozstrząsać? Dla mnie sprawa jest skończona, IMHO
trzeba najpierw myśleć, co się straci idąc do innego i robiąc z nim
"przyjemne rzeczy", a nie potem płakać nad rozlanym mlekiem.
(ciach)
> A jesli chodzi o moje rady to autora wątku - to ja nie mogę ich udzielić, za
> mało danych. Nie zgadzam się jednak z reprezentowanym przez niektórych
> potępieniem w czambuł bohaterki tego posta. Też za mało wiemy.
Ja tam jej nie potępiam, ani mnie ziębi, ani grzeje. IMO mogą zostać
dobrymi znajomymi, nadal się spotykać -- ale z miłości ona sama
zrezygnowała i powinna się z tym pogodzić. Wyrządziła IMO największą
zbrodnię przeciwko swojemu związkowi i żaden deszcz czy samotność tego
nie usprawiedliwiają. Sama pojechała na stypendium i tam dobrowolnie i
chętnie robiła "przyjemne rzeczy" -- sama jest więc sobie winna.
Pozdrawiam,
Karola
|