Data: 2002-11-23 17:03:45
Temat: Rozwijam wypowiedź ;-)
Od: "Roman Gawron" <n...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
sign <s...@g...pl> napisał(a):
> Oczywiście, ża nauczyciel może wezwać rodzica... a rodzic może nie przyjśc
> :-(
>
> Bardzo interesuje mnie rozwinięcie Twojej wypowiedzi.
>
Skoro nie przyjdzie, znaczy umywa ręce i zostawia nam wolną rękę. Ale wtedy
nie ma prawa kwestionować zastosowanych przez nas metod wychowawczych.
Rodzic tak naprawdę nie jest nam do niczego potrzebny, jeśli jest do niczego.
Doświadczony n-l radzi sobie z uczniem małym palcem u lewej ręki (przy czym
nie mam na myśli postulowanego przez wielu teoretyków każdorazowego
sprowadzenia go na dobrą drogę). Z jednej strony pomoc, z drugiej strony
konsekwencje, gdy tej ręki nie chwyci.
Gdy się okaże, że uczeń ma kilka jedynek i wiele nieobecności, może i
niemądra matka się obudzi, przyjdzie do nas wtedy na naszych warunkach.
Są uczniowie tak zdemoralizowani, że nic im nie pomoże. Zgadzam się, że dla
takich powinny istnieć specjalne placówki o zaostrzonym rygorze. Moglibyśmy
wtedy przenieść tam ucznia podlegającego nawet obowiązkowi szkolnemu.
W trosce o dobro szkolnych społeczności, w trosce o prawa ucznia
(normalnego), dla zdemoralizowanych nie powinno być miejsca w normalnych
szkołach.
Pozdrawiam
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|