Data: 2002-11-24 10:27:56
Temat: Re: (n) Rozwijam wypowiedź ;-)
Od: "Lamia" <L...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Roman Gawron" <n...@N...gazeta.pl> writes:
> Skoro nie przyjdzie, znaczy umywa ręce i zostawia nam wolną rękę. Ale
wtedy
> nie ma prawa kwestionować zastosowanych przez nas metod wychowawczych.
Czy aby na pewno? Jeżeli potrafi demonstracyjnie palić z dzieckiem pod
szkołą, to rownież zakwestionuje nasze metody wychowawcze jeżeli tylko coś
się jej nie spodoba.
> Rodzic tak naprawdę nie jest nam do niczego potrzebny, jeśli jest do
niczego.
> Doświadczony n-l radzi sobie z uczniem małym palcem u lewej ręki (przy
czym
> nie mam na myśli postulowanego przez wielu teoretyków każdorazowego
> sprowadzenia go na dobrą drogę). Z jednej strony pomoc, z drugiej strony
> konsekwencje, gdy tej ręki nie chwyci.
Hm...to na rodzicu spoczywa odpowiedzialność za dziecko. To on jest prawnym
opiekunem i bez niego ani rusz. Chyba że mówisz o patologii.
Nie dajesz uczniowi drugiej szansy?
> Gdy się okaże, że uczeń ma kilka jedynek i wiele nieobecności, może i
> niemądra matka się obudzi, przyjdzie do nas wtedy na naszych warunkach.
Obudzona w porę matka , to już sukces. Warunki chyba jednak trzeba ustalić
wspólnie. Nie chodzi przecież o pokazanie "kto tu rządzi", tylko o
dzieciaka.
> Są uczniowie tak zdemoralizowani, że nic im nie pomoże. Zgadzam się, że
dla
> takich powinny istnieć specjalne placówki o zaostrzonym rygorze.
Moglibyśmy
> wtedy przenieść tam ucznia podlegającego nawet obowiązkowi szkolnemu.
> W trosce o dobro szkolnych społeczności, w trosce o prawa ucznia
> (normalnego), dla zdemoralizowanych nie powinno być miejsca w normalnych
> szkołach.
Zaostrzony rygor pachnie więzieniem. Ten zdemoralizowany też był kiedyś
"normalnym" uczniem. Ktoś mu musi pomóc. Czy aby nie szkoła, zwłaszcza w
sytuacji , w której rodzina jest niewydolna wychowawczo?
Lamia
--
// certum est, quia impassibile est //
|