« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2013-10-09 13:58:42
Temat: Re: Śmierdzący przepis
Użytkownik "olo" <o...@o...pl> napisał w wiadomości
news:52552eaf$0$21831$65785112@news.neostrada.pl...
> Użytkownik napisał w wiadomości grup
>> No dobra, podaję przepis:
>>
> Trochę przerobiłem twój przepis.
> 1. Kupuje się (Każesz kupić - dla zatrudniających służbę) ser Vieux
> Boulogne,
> ale ponieważ jest trudny do nabycia, to opakowanie sera limburskiego.
> 2. Wkłada się ten ser do szczelnego pojemnika i pozostawia
> w temp. pokojowej.
>>3) Uff.. Tera możemy się napić.. Czekając aż ten ser "dojrzeje"
> 4. Po tygodniu przestajemy pić, ser już dostatecznie śmierdzi.
> (Hardcorowcy mogą jeszcze tydzień poczekać.)
Hi, hi, ja zrobiłem z lekka inaczej:
kupiłem serek coś w stylu limburskiego, waniał już nieźle. Ponieważ przed
nami była trasa na południe Francji, Hiszpania i Portugalia i wio nazad, nie
chciałem żeby mi aromatyzował bagaż. Owinąłem w torbę i wsadziłem w kąt
bagażnika autokaru. I zapomniałem:))) Po paru dniach z bagażnika zaczęła
dochodzić dziwna woń, szczególnie na postojach, bądź podczas operacji z
bagażem, ale wiadomo, po paru dniach brudna bielizna, skarpety itp... Za dwa
tygodnie, w Krakowie z ulgą wyciągnąłem bagaże, bo coś śmierdziało już
okrutnie, od kilku dni kierowcy szaleli szukając źródła "aromatu". W domu
zacząłem tak na szybko opowiadać o wrażeniach i wtedy sobie przypomniałem:
serek jechał z nami gustownie schowany z tyłu za kratownicą w bagażniku...
pozdr
Acha, co do jajek, to z dzieciństwa pamiętam jajka tzw. wapienne tzn.
przechowywane w beczkach i zalane roztworem wapna gaszonego...
Stefan
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2013-10-09 14:52:50
Temat: Re: Śmierdzący przepisTylko po co do Czech po romadur? Jak już, to po coś czeskiego. Serki ołomunieckie też
nieźle dają.
A limburgera to można w Lidlu kupić.
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2013-10-09 14:59:31
Temat: Re: Śmierdzący przepisUżytkownik "Stefan"
>Hi, hi, ja zrobiłem z lekka inaczej:
>kupiłem serek coś w stylu limburskiego, waniał już nieźle.
Podobnie, chociaż z premydytacją, u ojca w pracy, nielubianemu kierownikowi
przyczepiono skórkę z takiego serka pinezką do spodu biurka.
Podobno wielokrotnie, bezskutecznie przeszukiwał swoje biuro.
Ale ponieważ ubocznym efektem stały się jego patrole po zakładzie,
po kilku dniach skórkę odczepiono.
>Acha, co do jajek, to z dzieciństwa pamiętam jajka tzw. wapienne tzn.
>przechowywane w beczkach i zalane roztworem wapna gaszonego...
Ja tylko pamiętam, że były i że w rodzinie wystrzegano się zakupów tych
jajek :)
pzdr
olo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |