Data: 2003-02-06 14:07:53
Temat: dlaczego nie odchodzimy? dlaczego nie odchodzę?
Od: p...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
właśnie, dlaczego nie odchodzimy?
dlaczego pozwalamy na to, by nasze związki, byle jakie, zaniedbane, niedobre,
niepełne, niedochuchane, trwały?
dlaczego trwają?
nie mówcie, że powinnam zacząć chuchać, dmuchać i reanimować coś, co dawno
zdechło, nie żyje, nie istnieje, miało pogrzeb.
moja miłość umarła [obłednie przeraźliwy patos :(].
dlaczego zatem wciąż mieszkam z mężem, do którego nic nie czuję, oprócz
delikatnej sympatii, mizernej sympatii.
dlaczego pozwalam mu na ocenne wystąpienia pełne oskarżeń w stylu: jesteś
podła, okrutna. bo nawet nie to, co chcę uczynić [odejść, sprzedać mieszkanie,
ale pozwolić mu na nieograniczony kontakt z dziećmi] jest okrutne i podłe, lecz
ja.
próżno badać przyczyny takiego stanu rzeczy.
już to uczyniłam.
teraz czuję się jak syzyf, który wtacza kamień tłumaczenia oczywistości, ma
wrażenie, że druga strona pojmuje, zgadza się z postanowieniami [jak wyżej:
podział majątku, oddzielne zamieszkanie we względnym pobliżu ze względu na
dzieci], po czym chwilę później, cała sprawa zaczyna się od początku.
znowu tłumaczę, dlaczego chcę rozstania, a on powtarza argumenty
swoich "kościelnych" przyjaciół, dlaczego powinnam zostać.
już mi się nie chce.
dlaczego?
boję się?
czuję się winna?
nie wiem.
p.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|