Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze obowiązki dzieci w domu ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

obowiązki dzieci w domu ...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 892


« poprzedni wątek następny wątek »

861. Data: 2006-02-14 13:40:35

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: Jarek Spirydowicz <j...@w...kurier.szczecin.pl> szukaj wiadomości tego autora

In article <43f1caae$0$1451$f69f905@mamut2.aster.pl>,
"Radek" <r...@z...net> wrote:

> Użytkownik "Jarek Spirydowicz" <j...@w...kurier.szczecin.pl> napisał w
> wiadomości news:jareks-A23867.11515914022006@gigaeth-gw.news.tp
i.pl...
> >> > Jasne. Sęk w tym, że dla wielu ludzi _nie_jest_ wystarczająco
> >> > smaczne.
> >>
> >> Spoko - jedno/dwa pokolenia - i sprawa się znormalizuje ;)
> >> IMO jest to naturalny kierunek ewolucji cywilizacji technicznej.
> >>
> > Że coraz mniej ludzi stać na prawdziwe jedzenie? Nie uważam tego za
> > naturalne, najwyżej za smutną rzeczywistość.
>
> Nie - że pożywienie produkowane masowo wypiera ręczne.
> Smutne, czy nie - tak jest.
>
Toć napisałem - coraz mniej ludzi stać na prawdziwe jedzenie.

> >> Można ronić łzę, ale po co?
> >> /sarkazm on/
> >> a najlepsze masło to w drewnianej kadzi pra-pra.. robiła
> >> a najlepsza kapusta to ugniatana stopami wioskowych panien...
> >> itp. itd.
> >> /sarkazm off/
> >>
> > Nie, psze pana. Najlepsza kapusta to jest z kapusty bez dodatku trocin.
>
> Znowu bez dodatków... :->
> Agnieszka to opisała, ale chyba nie dość obrazowo...
>
A ja myślałem, że dość obrazowo opisała Justyna.

> Jakaśtam dość daleka rodzina mieszka w okolicy Wawy i żyje
> z tego co na targu klientom sprzedaje. Głównie warzywa.
> Co to ekologiczne naiwniaki-Warszawiaki
> nazywają "ekologiczne - od chłopa".
> No to kiedyś będąc w gościach widzieliśmy scenkę jak siakaś
> ciotuchna wyraziła chęć "wzięcia kilku ładnych marchewek
> na rosołek dla wnusi". Na to "chłop" odpowiada:
> "daj pokój Krycha, tego to ja bym świniom nie dał, to na sprzedaż jest,
> tutaj mamy warzywa dla siebie - proszę bardzo weź ile chcesz".
>
To ja spróbuję uzupełnić: w hipermarketowym żarciu znajdziesz te same
marchewki, których ten chłop świniom by nie dał, a oprócz tego masz duże
szanse na znalezienie resztek tych, które dał.

> >> Tylko i wyłącznie przyzwyczajenie - nic więcej ;)
> >>
> > Smak to atawizm, powiadasz? Nie wiesz co tracisz.
>
> Łojejku. Ja też jedne rzeczy lubię, inne nie.
> Ale po kiego grzyba jakieś górnolotne teorie sobie
> dorabiać? Smak/lubienie czegoś to tylko nawyk/przyzwyczajenie.
> I jak każdy nawyk można go wysterować.
>
Dobrze, ale po co? Żeby się zachwycać smakiem gołąbków ze słoika, które
zupełnie się nie różnią od zrazów z puszki?

> Dla przykładu alkohol - piwo, wino, cokolwiek - weź pierwszego
> z brzegu dzieciaka i zobacz jego reakcję na pierwszy łyk.
> A weź tego dzieciaka za 10 lat jak z kumplami w pubie
> 10 piwek w dwie godziny wysącza...
> Czy pamięta, że pierwszego łyku mało co nie zwymiotował?
>
Akurat piwo to dzieciom zazwyczaj smakuje.

> Nie. Co więcej będzie twierdził, że jest smakoszem,
> i że on to tylko jasne, albo ciemne, albo kolorowe, bo inne
> to mają "podły" smak... :>
>
Znam takich, co piwa nie cierpią. Też sterowani?

> >> Czyli to, że głównym powodem robienia przetworów,
> >> czy gotowania w domu jest szukanie oszczędności.
> >>
> > Tak to sobie tłumacz. "Jestem człowiekiem oszczędnym, więc nie kupię
> > ferrari, tylko tańsze auto". A ja powiem zwyczajnie: mam opla, bo na
> > jaguara mnie nie stać.
>
> Jeśli już analogię samochodową chcesz stosować, to bardziej pasuje:
> "Komunikacją miejską taniej, ale samochodem wygodniej".
>
1. Żebyś się nie zdziwił (i nie mam na myśli niewygodnych samochodów).
2. I ci, którzy jeżdżą komunikacją miejską, robią to głównie z
oszczędności?

> >> Pomijając autentycznych zapaleńców, zdecydowana
> >> większość ludzi w momencie gdyby byłoby ich na to stać
> >> zapłaciłaby przysłowiowej pani Zosi, albo nawet najęła
> >> zawodowego kucharza + osobę do sprzatania.
> >>
> > Ty, a ta pani Zosia to ma placki robić z proszku czy z utartych
> > ziemniaków?
>
> Ma robić takie, żeby pracodawca był zadowolony.
> Jak i z czego - to jej broszka. O ile zachowa podstawowe
> normy higieny - pracodawca wydaje kasę, żeby o takich
> pierdołach nie myśleć.
>
No to tu się różnimy, bo ja pani Zosi za wrzucanie do gara pierogów z
torebki bym nie zapłacił. A gdyby się nie różniły od tych robionych
przez nią, to bym jej w ogóle nie wynajął.

> >> Nie rozumiem - po co się oszukiwać?
> >>
> > Kto tu się oszukuje?
>
> Ykhm... ;)
>
> >> Po prostu krucjatę z obłudą i mydleniem oczu zapoczątkowałem,
> >> jak to zmywanie/gotowanie jest najlepszym sposobem na
> >> rodzinny wypoczynek, relaks, odprężenie, zabawę etc... ;-P
> >>
> > Aleś tych wiatraków natłukł...
>
> No Ojcem Tereskiem nie jestem, więc robię to tylko
> dla własnego dobrego samopoczucia. :)
>
Chodziło o wybór celu.

--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


862. Data: 2006-02-14 14:58:43

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jarek Spirydowicz" <j...@w...kurier.szczecin.pl> napisał w
wiadomości news:jareks-928004.14403514022006@gigaeth-gw.news.tp
i.pl...
>> Znowu bez dodatków... :->
>> Agnieszka to opisała, ale chyba nie dość obrazowo...
>>
> A ja myślałem, że dość obrazowo opisała Justyna.

Justyna to akurat nic nie zrozumiała z tego co jej Agnieszka
napisała ;)

>> Jakaśtam dość daleka rodzina mieszka w okolicy Wawy i żyje
>> z tego co na targu klientom sprzedaje. Głównie warzywa.
>> Co to ekologiczne naiwniaki-Warszawiaki
>> nazywają "ekologiczne - od chłopa".
>> No to kiedyś będąc w gościach widzieliśmy scenkę jak siakaś
>> ciotuchna wyraziła chęć "wzięcia kilku ładnych marchewek
>> na rosołek dla wnusi". Na to "chłop" odpowiada:
>> "daj pokój Krycha, tego to ja bym świniom nie dał, to na sprzedaż jest,
>> tutaj mamy warzywa dla siebie - proszę bardzo weź ile chcesz".
>>
> To ja spróbuję uzupełnić: w hipermarketowym żarciu znajdziesz te same
> marchewki, których ten chłop świniom by nie dał, a oprócz tego masz duże
> szanse na znalezienie resztek tych, które dał.

Widzisz - powoli wspólnie dochodzimy do mojej tezy.
W hipermarkecie, czy na ryneczku.
W przetworzonych produktach, czy "świeżych".
Zjadasz zawsze _to_samo_. Dorabianie sobie ideologii
jak to w marketach to świństwa sprzedają
jest naiwnością ludzi, którzy "wolą nie wiedzieć" :)

>> >> Tylko i wyłącznie przyzwyczajenie - nic więcej ;)
>> >>
>> > Smak to atawizm, powiadasz? Nie wiesz co tracisz.
>>
>> Łojejku. Ja też jedne rzeczy lubię, inne nie.
>> Ale po kiego grzyba jakieś górnolotne teorie sobie
>> dorabiać? Smak/lubienie czegoś to tylko nawyk/przyzwyczajenie.
>> I jak każdy nawyk można go wysterować.
>>
> Dobrze, ale po co? Żeby się zachwycać smakiem gołąbków ze słoika, które
> zupełnie się nie różnią od zrazów z puszki?

Nie ma to żadnego związku. Stwierdzałem fakt.
Niektóre gołąbki są dobre, inne nie. Większość różni się
w sposób zasadniczy smakiem od zrazów.
To też jest fakt.
W odróżnieniu od Twoich - przyznasz - lekko
histerycznych - sądów :)

>> Dla przykładu alkohol - piwo, wino, cokolwiek - weź pierwszego
>> z brzegu dzieciaka i zobacz jego reakcję na pierwszy łyk.
>> A weź tego dzieciaka za 10 lat jak z kumplami w pubie
>> 10 piwek w dwie godziny wysącza...
>> Czy pamięta, że pierwszego łyku mało co nie zwymiotował?
>>
> Akurat piwo to dzieciom zazwyczaj smakuje.

Jasne, jasne. Szczególnie jak starsze rodzeństwo stawia
w ramach pasowania na 'menszczyzne'.

>> Nie. Co więcej będzie twierdził, że jest smakoszem,
>> i że on to tylko jasne, albo ciemne, albo kolorowe, bo inne
>> to mają "podły" smak... :>
>>
> Znam takich, co piwa nie cierpią. Też sterowani?

Charakterni :)

>> Jeśli już analogię samochodową chcesz stosować, to bardziej pasuje:
>> "Komunikacją miejską taniej, ale samochodem wygodniej".
>>
> 1. Żebyś się nie zdziwił (i nie mam na myśli niewygodnych samochodów).
> 2. I ci, którzy jeżdżą komunikacją miejską, robią to głównie z
> oszczędności?

Pomijając od czego wychodziliśmy, to teraz chyba przesadzasz ;)
Ci ludzie relaksujący się w autobusie "na sardynkę"... ;))
Wyszłoby im taniej pojechać autem, ale wolą przepłacić,
żeby "poobcować z bliźnimi" :))

>> Ma robić takie, żeby pracodawca był zadowolony.
>> Jak i z czego - to jej broszka. O ile zachowa podstawowe
>> normy higieny - pracodawca wydaje kasę, żeby o takich
>> pierdołach nie myśleć.
>>
> No to tu się różnimy, bo ja pani Zosi za wrzucanie do gara pierogów z
> torebki bym nie zapłacił. A gdyby się nie różniły od tych robionych
> przez nią, to bym jej w ogóle nie wynajął.

Zamiast pani Zosi wziąłbyś jej babcię, albo szefa kuchni
z Hiltona - co za różnica. ;)
Co do zasady - zatrudnianie w ten sposób osób nie następuje po to,
żeby jadać lepsze pierogi niż Twoje, tylko po to, żeby się tym nie
przejmować. A Twoje pierogi - sam - raz na jakiś czas
(hobbystycznie) sobie zrobisz (pani Zosia tylko pozmywa) :)

>> No Ojcem Tereskiem nie jestem, więc robię to tylko
>> dla własnego dobrego samopoczucia. :)
>>
> Chodziło o wybór celu.

Jeśli masz na myśli temat rozmowy - taki sam dobry
jak każdy inny (no - jak większość innych ;)).
Jeśli uważasz, że się jakoś szczególnie na Ciebie uwziąłem,
to niepotrzebnie (z góry przepraszam) :)
Tak prawdę mówiąc, to nawet mi nie bardzo zależy,
żeby przekonać kogoś do tego co mówię.
Uczestnictwo w dyskusji, jako takiej, jest dla mnie
czynnością wartą poświęcenia uwagi/czasu
(pomijam oczywiście głupawki o wycieraniu kota
mopem, czy monitorem ;).
Mam nadzieję, że przynajmniej pod tym względem,
nie jesteśmy z Agnieszką w usenecie odmieńcami ;)
(chociaż... kto wie...??)

Pozdrawiam,
Radek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


863. Data: 2006-02-14 15:10:17

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "siwa" <siwa@BEZ_TEGO.gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:usg5l7ttry4c$.dlg@franolan.net...
> Radek <r...@z...net> napisał(a):
>
>> No to kiedyś będąc w gościach widzieliśmy scenkę jak siakaś
>> ciotuchna wyraziła chęć "wzięcia kilku ładnych marchewek
>> na rosołek dla wnusi". Na to "chłop" odpowiada:
>> "daj pokój Krycha, tego to ja bym świniom nie dał, to na sprzedaż jest,
>> tutaj mamy warzywa dla siebie - proszę bardzo weź ile chcesz".
>
> Ale powiedziałeś wioskowej rodzinie, że to oszustwo i tak się nie
> robi, prawda?
>

Nie zrozumiałaś jak widzę...
Kto powiedział, że mówimy tu o jakimś oszustwie?
Jego stwierdzenie jest dokładnie takie samo, jak stwierdzenia
ludzi, którzy w tym wątku twierdzą, że marketowego jedzenia
do ust nie wezmą. Różnica (pomijalna) jest taka, że "chłop"
w ramach pracy zarobkowej "wyprodukuje" sobie część
pożywienia - do której ma większe zaufanie, natomiast
"eko-naiwniaki" pomstują na markety i zaopatrują się
w dokładnie to samo "_marketowe_g*no_" na bazarku.

Radek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


864. Data: 2006-02-14 15:41:07

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Radek napisał(a):

>> Ale powiedziałeś wioskowej rodzinie, że to oszustwo i tak się nie
>> robi, prawda?
>>
>
> Nie zrozumiałaś jak widzę...

No popacz, siwa, witaj w klubie nie rozumiejacych Radka i Agnieszki.

--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


865. Data: 2006-02-14 15:47:40

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "krys" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dsstmk$dbc$1@inews.gazeta.pl...
> Radek napisał(a):
>
>>> Ale powiedziałeś wioskowej rodzinie, że to oszustwo i tak się nie
>>> robi, prawda?
>>>
>>
>> Nie zrozumiałaś jak widzę...
>
> No popacz, siwa, witaj w klubie nie rozumiejacych Radka i Agnieszki.
>


No to już kluby swoje mamy... wow! ;)))
BTW: przepraszam Cię - pisząc poprzedniego posta
byłem lekko zakręcony i chory :( ...
I jakoś tak mi wyszło, że 'krys' to chłopak - stąd "sam"
zamiast "sama".

Pozdrawiam,
Radek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


866. Data: 2006-02-14 16:41:15

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "UlaD" <u...@a...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Radek" <r...@z...net> napisał w wiadomości
news:43f0b455$0$1455$f69f905@mamut2.aster.pl...

>
> Czyli to, że głównym powodem robienia przetworów,
> czy gotowania w domu jest szukanie oszczędności.
> Pomijając autentycznych zapaleńców, zdecydowana
> większość ludzi w momencie gdyby byłoby ich na to stać
> zapłaciłaby przysłowiowej pani Zosi, albo nawet najęła
> zawodowego kucharza + osobę do sprzatania.
> Nie rozumiem - po co się oszukiwać?
>
Ale wiesz, ze przyslowiowe panie Zosie biora za godzine swojej pracy te 5 do
10 zl (w Warszawie). WIec jesli np. samemu zarabia sie za godzine powyzej 20
zl) to faktycznie, robienie czegokolwiek samemu jest nieoplacalne. I wtedy
to zarcie supermarketowe, w przeliczeniu na godzine pracy zarobkowej, której
sie nie robi, bo sie np. lepi pierogi, robi sie wlasnie tanie. Bo np. za
dzien swojej pracy zawodowej mozna sobie kupic miesieczny zapas najlepszych
pierogów - gdyby samemu je robic , wyszloby znacznie drozej! Mam wrazenie,
ze Twoje wyliczanie tego, ze wlasnorecznie robione przetwory i wlasnoreczne
gotowanie jest tansze, opiera sie na calkiem blednym zalozeniu, ze koszt
pracy przy tych przetworach czy pierogach wynosi 0 zl za godzine. A wypadalo
by jednak policzyc przynajmniej ta najnizsza stawke (np. 10 zl), a jesli te
pierogi lepi swietny informatyk, to ich cena leci od razu niebotycznie w
góre. Mysmy np. mieli dylemat przed swietami - kupowac gotowe pierogi w
"restauracji" w której obiadki je mój maz (za chyba 22 zl za kg), czy samemu
zrobic. Oni ogólnie robia pierogi dosc dobre, ale nic nadzwyczajnego. Ale
daja sie zjesc. Tyle, ze np. pierogi z kapusta i grzybami zwykle sa robione
tak, ze caly farsz jest dosc drobno posiekany, jesli nie przemielony. A my
wolimy wieksze kawalki grzybów, a nie jednolita mase. Wiec jednak sami
kupilismy suszone grzyby, kapuste itp. a potem ulepilismy te pierogi. I
sadze, ze cena tych pierogów przekroczyla te 22 zl za kg, bo nie dosc, ze
grzyby suszone sa drogie, to godzina pracy mojego meza tez nie jest bardzo
tania. O swojej nie wspomne, ale obiektywnie stawka za godzine mojej pracy
jest niestety nizsza niz jego ;)
Ale np. jesli chodzi o faworki, to juz sie bardziej oplaca (dzis widzialam
paczuszke za 8 zl), ale obiektywnie moje faworki (wg. przepisu Joanny
Duszczynskiej zreszta) sa duzo lepsze niz jakies z supermarketu, podobnie
zreszta jak w porównaniu do cukiernianych. No i moze sie nimi najesc (z
podwójnej porcji) 4 osoby dorosle i 5 maloletnich, a nie tylko wziac po dwa
na spróbowanie.

Pozdrawiam - Ula


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


867. Data: 2006-02-14 16:57:13

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "UlaD" <u...@a...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Radek" <r...@z...net> napisał w wiadomości
news:43f1ed98$0$1472$f69f905@mamut2.aster.pl...
>

>
> Widzisz - powoli wspólnie dochodzimy do mojej tezy.
> W hipermarkecie, czy na ryneczku.
> W przetworzonych produktach, czy "świeżych".
> Zjadasz zawsze _to_samo_. Dorabianie sobie ideologii
> jak to w marketach to świństwa sprzedają
> jest naiwnością ludzi, którzy "wolą nie wiedzieć" :)
>

ALe nie widzisz, ze np. w takim Auchan czy Geancie jesli kupisz mieso, to
one po dwóch dniach dziwnie pachnie a po trzech ucieka, a juz np. w Makro,
gdzie zaopatruja sie przedsiebiorcy, po dwóch dobach w lodówce mieso jest
dalej swieze i pachnace? Ja nie robie jego analizy, tylko opisuje to co
widac (i czuc). I chyba nie jest zadna tajemnica, ze w tym pierwszym
przypadku, kiedy produkt jest na granicy przydatnosci, to sie mu zywotnosc
przedluza przerabiajac na pieczona karkówke itp. Mi tam zdarzylo sie naciac
na hipermarketowych produktach (mrozona ryba w której polowa wagi to woda,
zjelczale maslo - to nas szczególnie zrazilo, bo byly to duze zakupy przed
swietami, szybko psujace sie mieso itp.), co oczywiscie nie wyklucza
naciecia sie na tym bazarku. Co do owoców i warzyw - z mojego doswiadczenia
wynika, ze kazdy produkt rolny, zeby jako tako wygladac i nie miec robali,
musi byc i nawozony i pryskany. Problem w tym, zeby rolnik byl na tyle
uczciwy, ze nie przesadzi z nawozami, odczeka odpowiednio dlugo, zanim
popryskane owoce sprzeda itp. I moi znajomi rolnicy tak robia, nie sortuja
owoców na te dla rodziny i te dla innych. No, moze te ladniejsze (czyli
teoretycznie bardziej pedzone, tak?) dostaje rodzina. Wiec widocznie mozna
byc równiez uczciwym i zarabiac.

Pozdrawiam - Ula


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


868. Data: 2006-02-14 19:35:55

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Radek <r...@z...net> napisał(a):

> Kto powiedział, że mówimy tu o jakimś oszustwie?

Widzimy, że mówimy. "Chłop" oszukuje osoby kupujące jego pastewne
marchewki.

> Jego stwierdzenie jest dokładnie takie samo, jak stwierdzenia
> ludzi, którzy w tym wątku twierdzą, że marketowego jedzenia
> do ust nie wezmą. Różnica (pomijalna) jest taka, że "chłop"
> w ramach pracy zarobkowej "wyprodukuje" sobie część
> pożywienia - do której ma większe zaufanie, natomiast
> "eko-naiwniaki" pomstują na markety i zaopatrują się
> w dokładnie to samo "_marketowe_g*no_" na bazarku.

Bo osoby, podobne do osoby u której gościłeś, rżną ich bez żenady,
wyciągając od nich pieniądze i utrzymując w przekonaniu, że drożej
kupują swoim dzieciom lepsze jedzenie. Mam nadzieję, że jeśli ów chłop
trafi kiedyś do szpitala, salowa napluje mu do herbaty. W sumie dla
niego pewnie żadna różnica, o ile w smaku nie będzie czuć.

I nie jest istotny efekt placebo uzyskiwany przez osoby jedzące
świństwo serwowane przez Twojego gospodarza (to rodzina?). Istotne
jest to, że on nie ma _cienia_ wyrzutów sumienia, że kantuje
miastowych frajerów, a Ty uważasz, że dodatkowo to wina owych
frajerów, że dają się kantować i nawet nie widzisz tu oszustwa.

Rzygać mi się chce, jak Cię czytam.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:s...@j...org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


869. Data: 2006-02-14 23:06:19

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "UlaD" <u...@a...net> napisał w wiadomości
news:43f20942$0$1448$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
>> Widzisz - powoli wspólnie dochodzimy do mojej tezy.
>> W hipermarkecie, czy na ryneczku.
>> W przetworzonych produktach, czy "świeżych".
>> Zjadasz zawsze _to_samo_. Dorabianie sobie ideologii
>> jak to w marketach to świństwa sprzedają
>> jest naiwnością ludzi, którzy "wolą nie wiedzieć" :)
>>
>
> ALe nie widzisz, ze np. w takim Auchan czy Geancie jesli kupisz mieso, to
> one po dwóch dniach dziwnie pachnie a po trzech ucieka, a juz np. w Makro,
> gdzie zaopatruja sie przedsiebiorcy, po dwóch dobach w lodówce mieso jest
> dalej swieze i pachnace? Ja nie robie jego analizy, tylko opisuje to co
> widac (i czuc). I chyba nie jest zadna tajemnica, ze w tym pierwszym
> przypadku, kiedy produkt jest na granicy przydatnosci, to sie mu zywotnosc
> przedluza przerabiajac na pieczona karkówke itp. Mi tam zdarzylo sie
> naciac
> na hipermarketowych produktach (mrozona ryba w której polowa wagi to woda,
> zjelczale maslo - to nas szczególnie zrazilo, bo byly to duze zakupy przed
> swietami, szybko psujace sie mieso itp.), co oczywiscie nie wyklucza
> naciecia sie na tym bazarku.

Zgoda w 100%, ale tu zahaczyłaś o zupełnie inną sprawę :)
Nigdy nie twierdziłem, że _wszystko_ w marketach jest idealne.
Twierdzę, że _wszędzie_ jest tak samo.
Czyli:
_wszędzie_ kupując mięso _może_ się zdarzyć, że zacznie śmierdzieć
_wszędzie_ kupując śliwki - _możemy_ mieć wsad robaczkowy
_wszędzie_ kupując pierożki - _możemy_ trafić na dobre
I jeśli kupując coś - mamy blade pojęcie jak to coś powinno
wyglądać - to _wszędzie_ można znaleźć pasujący nam produkt.
A już na pewno warto próbować ;)

> Co do owoców i warzyw - z mojego doswiadczenia
> wynika, ze kazdy produkt rolny, zeby jako tako wygladac i nie miec robali,
> musi byc i nawozony i pryskany. Problem w tym, zeby rolnik byl na tyle
> uczciwy, ze nie przesadzi z nawozami, odczeka odpowiednio dlugo, zanim
> popryskane owoce sprzeda itp. I moi znajomi rolnicy tak robia, nie sortuja
> owoców na te dla rodziny i te dla innych. No, moze te ladniejsze (czyli
> teoretycznie bardziej pedzone, tak?) dostaje rodzina. Wiec widocznie mozna
> byc równiez uczciwym i zarabiac.

Owszem - można i tak.
Wiesz, może powinienem był dopisać w moim opisie "chłopa" coś
zasadniczego. Coś, co dla mnie jest naturalne, _logiczne_, a co może
inaczej naświetlić całą sprawę... otóż każde z _domowych_ warzyw,
które polecał, na rynku, w markecie, w sklepie - wylądowałoby
w odpadkach. One po prostu _nie_były_ pędzone.
Marchewka _nie_miała_ 30 cm i przekroju 4cm - wyglądała
jak karłowata, licha siostra "ekologicznych" produktów.
Pomidory _nie_błyszczały_ dumnie nieskazitelną czerwienią
idealnych twardych piłeczek o średnicy 8-10 cm....
No nie wiem...
Na pewno nie jestem jedyną osobą, która pamięta lata 70/80.
Na pewno nie jestem jedyną osobą, która w tamtych latach
uprawiała działkę (OK - nie swoją, tylko rodziców ;) ).
Nawoziło się ją w tamtych czasach furą obornika, kupioną
od chłopa za flaszkę wódki. Działki te dawały praktycznie
wszystkie warzywa....
Czy wychodzi na to, że _jestem_jedyną_osobą_, która
pamięta, że tamte warzywa _nie_mają_nic_wspólnego_
z warzywami jakie się _produkuje_ dzisiaj?
_Bez_względu_ na miejsce zakupu (market/targ/sklep)?
I tak 90% (więcej? - 100%?) żywności jaką zjadamy
to produkt skonstruowany (zaprojektowany jak kto woli)
i wykonany (wyprodukowany) na zamówienie.
Część jest projektowana i produkowana na specjalne
zamówienia (nazwijmy to "żywność ekologiczna"),
część pochodzi z produkcji masowej (markety),
ale to i tak - wsio-rawno ;)

Głosy w tej dyskusji pokazują, że znowu podział
następuje nie o sprawę jako taką, ale o podejście
"wolę nie wiedzieć, a jak mi pokażą palcem
to popatrzę w inną stronę" (przypomnę, że zaczęło
się od stwierdzeń typu "ble-marketowe-żarcie").
Ale takie podejście jest _złe_ i powinno się je tępić,
a przynajmniej piętnować.
Co niniejszym staram się czynić :))

Pozdrawiam,
Radek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


870. Data: 2006-02-14 23:06:21

Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "UlaD" <u...@a...net> napisał w wiadomości
news:43f20585$0$1467$f69f905@mamut2.aster.pl...

(ciach - wszystko prawda)
Ula, ja się w 100% zgadzam :)
Nie warto "oszczędzać" w ten sposób :)

Tym niemniej jednak powiem raz jeszcze:
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób jest to zasadnicza
redukcja kosztów.
(pisałem z pamięci - więc mogłem coś przekręcić ;))

I tak jak szanuję hobbystów - rozumiem też ludzi, którzy
_nie_mogą_ (*) sobie pozwolić na wycenę swojego czasu.

Pozdrawiam,
Radek

(*) ale to jest już zupełnie inna dyskusja...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 40 ... 80 ... 86 . [ 87 ] . 88 ... 90


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

przebranie - puchatek
T-shirty
czytanie sylabami a całymi słowami
pokrowiec na fotelik
zabawa w cmentarz

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych

zobacz wszyskie »