Data: 2002-12-11 15:32:52
Temat: ukryta agresja?
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Już sama nie wiem, jak to traktować. Takie, wiecie, niby
przyjacielskie, niby żartobliwe poszturchiwania, kuksańce w
żebra i klepanie po tyłku. W wykonaniu osoby, z którą nie jestem
aż w tak bezpośredniej zażyłości, żeby mi to nie przeszkadzało
(bo np. z moim bratem to my się "tłuczemy" regularnie i dopóki
Misio nie przyłoży nadmiernej energii - a to spory facet jest -
mamy z tego kupę dobrej zabawy), i która albo nie ma wyczucia
własnej siły, albo - świadomie czy podświadomie - ma zamiar
sprawić ból. Nie chodzi mi o poradę, jak tego uniknąć, bo to
wiem i jeśli dotychczas stosowane metody (czyli grzeczne
mówienie, że to boli i proszę tego nie robić) nie przyniosą
trwałego skutku, to przejdę do bardziej zdecydowanych działań.
Chodzi mi o to, czy Waszym zdaniem są to niewinne wygłupy, czy
za takimi zachowaniami może się kryć jakaś właśnie niechęć czy
agresja, której nie da się wyrazić w inny sposób? A jeśli to
drugie, to jak dyplomatycznymi metodami rozwiązać taką sytuację?
Ja wiem, że trudno się wypowiedzieć, nie znając konkretnego
przypadku, ale może choć ogólnie... Bo ja już szczerze mówiąc
mam tego serdecznie dość - po pierwsze to boli, po drugie zabawa
w bicie w sytuacji, kiedy jedna ze stron stoi na przegranej
pozycji (bo ze względu na róznicę wieku i takie tam nie może
oddać), to żadna zabawa - i chciałabym wiedzieć, co o tym
myśleć. Tylko błagam, nie piszcie, że mam się zdać na swoją
intuicję, bo moja intuicja - nie tylko w tym przypadku - jest
takiego rodzaju, że gdybym się na nią zdała, to siedziałabym w
kąciku strychu i popiskiwała cichutko ;)
Pozdrawiam
Hanka z autentycznym "przyjacielskim" siniakiem
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
|