Data: 2003-05-05 15:18:18
Temat: OT - o podejsciu do dzieci.
Od: "JurekA" <jurdag@....o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kruszynka wrote:
> chcialam
> powiedziec, ze wychowywaniu rozwydrzonego bachora mowie 'nie', ale
> opowiadam sie za kompromisem na linii rodzice - dzieci w kwestiach
> zywieniowych takze. Zeby mlody czlowiek czul, ze jest traktowany
> powaznie. Zwlaszcza teraz, gdy na rynku obserwujemy obfitosc
> produktow. Jak bylam mala przez kilka miesiecy jadlam ser, bo miesa
> nie bylo i oczywiscie sie nie krzywilam. Nie widze natomiast potrzeby
> kontynuowania tej tradycji teraz, poniewaz rodzic ma akurat taka
> koncepcje wychowawcza. I znow przesadzam, ale mam nadzieje, ze jakos
> da sie wylowic, o co mi chodzi.
>
Ten post mi przypomnial, ze pare tygodni temu slyszac chyba na
"pregierzu" czyjes pomstowanie na "rozwydrzone bachory" (wiecie skad to
slowko? a z hebrajskiego [bahu:r] - chlopiec....
przed wojna antysemici nazywali tak male zydowskie dzieci, chyba w celu
deprecjacji....) zadalem dosc niewinne pytanie - czy owa dyskutantka
posiada wlasne pociechy. No i rozpetala sie burza.
A zapytalem dlatego, ze podobnie (przepraszam Krysia, ale tak to
odczytalem) jak Krysia tu na grupie z pewnego, stanowczego,
wszechwiedzacego stanowiska na temat dzieci wnioskuje ze dyskutant/tka
dzieci nie posiada. Bowiem z moich doswiadczen wynika ze wszyscy,
ktorych znam a dzieci posiadaja - pod wplywem dzieci sie zmieniaja.
Powracajac do postu Kruszynki: mysle sobie ze mozna dzieci wychowywac
bez paly w dloniach, bez wrzasku - i bez rzekomych efektow w postaci tzw
"wskakiwania na glowe".
Mnie ojciec nie lal - i ja nie bije dziecka. Dokladnie jak w podreczniku
;-) Co nie oznacza ze ja maltretowalem swojego rodziciela - czy tez ze
moje dziecie wskakuje mi na glowe, nie slucha, czy cokolwiek. Nikt nie
jest aniolem, ale zapewniam - ze tak, jak w innych kwestiach, tak i w
sprawach odpowiedniego menu mozna wypracowac kompromis. Takze z
dzieckiem. A to czlowiek.
A gdy ktos mi mowi o nakazach typu 'bedziesz siedziec tak dlugo jak nie
zjesz' to ja pamietam, ze sam nie lubilem gdy ktos mnie do czegos sila
czy szantazem zmuszal gdy bylem dzieckiem. Przemoc rodzi przemoc. Tak
wsrod doroslych - jak i w relacjach dziecko - rodzic. Dlatego - powiem
za kolezanka z grupy o dzieciach Siwą - tlumaczyc, tlumaczyc, tlumaczyc,
tlumaczyc......
...ale zmuszac kogos do jedzenia wbrew woli, gdy jest zdrowy na ciele i
umysle a jedyna "wadą" dziecka jest to ze jest jeszcze dzieckiem i nie
potrafi wielu rzeczy?
E, tam....no wiem ..... NTG :)
J ;-)
|