Data: 2002-01-08 14:24:22
Temat: Odp: Jak założyć własną łąkę
Od: "Basia Kulesz" <b...@p...gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a1d8qi$pkt$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik Basia Kulesz <b...@p...gliwice.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:a1c9jv$plt$...@z...polsl.gliwice.pl...
> > Znalazłam stronę z opisem dla tych, którzy mają ochotę na posiadanie
> skrawka
> > dzikiej, choć jednocześnie oswojonej przyrody.
> Basiu, ja popieram zamianę tych tradycyjnych zieleńców na dzikie łączki,
> ponieważ mają wiele zalet:
> są ładniejsze (wielobarwne);
Kwestia odpowieniego doboru roślin do ogrodu. Jeśli chce się w ogród włożyć
trochę wysiłku, to również uzyskuje się odpowiednio barwny efekt. Dla
zielńców miejskich wolę efekt uporządkowany. Jeśli służby miejskie nie włożą
w łąkę sporego wysiłku - o czym poniżej - to wyniki będą straszyć.
> tania pielęgnacja (tylko wycinanie siewek drzew i krzewów);
To samo. W praktyce wszyscy chyba wiemy, jak w większości polskich miast
wygląda pielęgnacja zieleni (Rybnik - chlubny wyjątek - to za mało).
Systematyczność nie jest mocną stroną konserwatorów zieleni. Vide akcje
oczyszczania miast z wysokich drzew - też powinny były być systematycznie
cięte lub sadzone we właściwych miejscach.
> nie trzeba siać, bo zrobi to za nas Matka Natura (dobierze na drodze
> sukcesji odpowiednie rośliny);
No, nie jestem tego pewna. Teoretycznie może powinno tak być. Tylko że: skąd
nasiona tych "wielobarwnych...", jeśli wokół rozcziąga się betonowa
pustynia? Zauważ, że wszyscy zakładający łąki kwiatowe zaczynają od
przygotowania odpowieniej mieszanki nasion. Czyli - wymaga to jednak pewnego
nakładu pracy. Pisałam tu zresztą kiedyś, natrząsając się nieco, że na
kawałku niepielęgnowanego "parku" rosną głównie chwasty, przy czym przez
chwasty rozumiem nawłoć i perz w ilościach mnie osobiście przygnębiających.
> można powstać na gorszej glebie nawet na samej glinie lub -
> piaszczysto-gliniastej prawie bez warstwy próchnicznej;
Owszem, nawet na byłej hałdzie przykopalnianej. Proces samoistnego
zarastania hałdy b e z ingerencji człowieka - kilkadziesiąt lat. Mam
przykład paręset metrów od domu.
> ptaki - sprzymierzeńcy ogrodów będą miały dobre paśniki zimą (nasiona
> roślin);
> nie trzeba stosować nawozów, bo obumarłe rośliny go zastąpią;
> wiosna i latem przyleci wiele gatunków owadów z barwnymi motylami łącznie;
> będzie okazja przypomnieć sobie wiele gatunków roślin.
Tych punktów nie chciałam negować, ale potem mi się przypomniało, że w
Katowicach, choćbym nawet starała się usilnie, to więcej niż paręnaście
gatunków ptaków - i to tych najpospolitszych - nie zjawi się na
hipotetycznym kawałku łąki, który mogłabym ewentualnie założyć na tych
kilkuset m2.
Podsumowując: łąki kwietne tak, ale we właściwej okolicy i przy jednak
pewnym, początkowym nakładzie pracy własnej. Oraz systematynym doglądaniu
póżniej. Nie jest to zadanie dla służb miejskich (chyba że nastąpi cud). Nie
lubię stwierdzeń, że robotę wykona za mnie ktoś inny, choćby nawet była to
sama Matka Natura. Nie dożyję tego.
Pozdrawiam, Basia.
|