Data: 2005-04-21 18:29:03
Temat: Problem rodzinny
Od: TomaszB <b...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Problem mam, a to grupa rodzinna wiec napisze, bo to problem z rodzina.
Zaczne od tego, ze mam 25 lat i ciagle mieszkam z rodzina. Mam tu dobre
warunki, pracuje, wiec nie na garnuszku rodzicow, ale to nie o tym.
We wrzesniu tamtego roku poznalem dziewczyne, po tym jak poprzedni 4
letni zwiazek sie rozpadl, a wlasciwie umarl smiercia naturalna na
poczatku wakacji. Wszystko bylo spoko, super sie dogadywalismy,
sedzalismy cale dnie ze soba, takie rozowe szkielka na oczach itp.
Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
istotna.
Ktos powie, ze moge sie wyprowadzic i olac rodzine, tyle ze tam gdzie
ona mieszka mam male szanse znalezienia pracy. Czekam na to, az skonczy
studia (to juz w tym roku) i wtedy gdzies pojedziemy, jak tylko uda nam
sie dotrwac w tym zwiazku do tej pory. Przy kazdej okazji dostaje
pouczenia w stylu "zycie z Bogiem jest latwiejsze" itp. i zaczyna mnie
to tak dolowac, ze nie wiem co mam zrobic.
Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
dawala by mi tyle ile Ona mi daje. Z drugiej strony rodzina, ktora
naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.
Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane, tylko
nie wiem dla kogo ma byc to lepiej. Chyba tylko dla nich, pokolenia dla
ktorego kosciol kojazyl sie z walka z komuna.
Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie optymalne.
Pozdrawiam
TomaszB
|