Data: 2002-03-07 09:54:28
Temat: Re: 5-10-15
Od: "Inwalida" <I...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "JC" <J...@t...de> napisał w wiadomości
news:a66ecp$tek$01$1@news.t-online.com...
>
> > Sadze, ze zle to wszystko zrozumiales.
>
> Sądzę, że zrozumiałem całą tą dyskusję właściwie i wierz mi, że znając
> takie podejście kobiety do tematu jaki dyskutujemy, to byłaby ona dla mnie
> ostatnią osobą jaką widziałbmy obok siebie w "drodze przez życie".
A jednak żle, ona ma zdrowe podejście.
Jest zdrowa i chce żyć z osobą zdrową, przy czym zaznaczyła że w razie
czego napewno zaopiekowała by się partnerem.
Widzisz w tym coś złego że ktoś chce mieć w życiu jak najmniej trosk?
> Nie chodzi tu o Magde lecz o każdą kobietę o takim podejściu do
> niepełnosprawności i do życia. Ich eliminacja następowała bez problemowo
> i bez słów w temacie
Zabrzmiało ślicznie. Nawet Magda nie chciała nikogo eliminować :-)
> Wiążąc się z kobietą i będąc niepełnosprawnym
> nie zacząłbym przedewszystkim od zaproponowania jej mieszkania
> na trzecim piętrze (patrz argument z wózkiem który trzeby wnosić).
Wiesz dobrze że nie chodzi o wózek, tylko o całoksztaut.
Życie z inwalidą przeważnie wiąże się z ograniczeniami, a nikt
nie lubi być ograniczany.
> Ona podała ten argument jako kryterium które eliminuje mężczyznę
> jako partnera na męża - bo by go nie wniósł.
Podała to jako przykład pewnej drobnej sprawy. Takich ograniczeń
jest wiele.
> Dla mnie jest problemem przenieść krzesło do drugiego pokoju ale mamy
> 10 letnią córkę i nigdy nawet nie pomyślałem aby taką pierdołą
> zawracać sobie głowę. Moja żona zresztą również.
To brzmi jak w dowcipię "Zrób sobie dziecko. Nie bedziesz potrzebował
pilota do TV". Do słow się bardzo łatwo przyczepić.
Po co próbować zrozumieć o czy ktoś mówi, co czuje.
Ty nie próbujesz sobie wyobrazić strachu dziewczyny przed
niepełnosprawnością. Dlaczego ona ma się zastanawiać, jak można żyć
z kaleką. Skoro na pierwszy rzut oka widać że jest nieporadny.
> Ja nawet nie pamiętam
> żadnego problemu takiego typu, który wydażył się w czasie od urodzenia
> się naszej córki do dnia dzisiejszcego. Pamiętam natomiast dokładnie jak i
> moja
> żona każdą grypę, guza, pierwsze kroczki, pierwsze "mamo" i "tato" naszej
> córki. To są m.in. skarby i troski nad którymi człowiek się skupia w
swojej
> "drodze przez życie".
I jak widzisz niczym nie różnisz się od Magdy, ona też ma swoje szczęście.
Zapewne też pamieta pierwsze "mamo" czy kroczki. Nie pamieta za to
żadnego guza. Czy to żle?
> Znam też z autopsii to o czym piszę powyżej ( "- nie daj Boże - ").
> Dlatego powtórzę jeszcze raz co napisałem wczesniej odnośnie wypowiedzi
> Magdy a Ty się do tego ustosunkowałeś:
> ________________________________________
> > | Zyczę Twojemu mężowi duuuuuużo zdrowia.
> > | Jednego jestem pewny po Twoich wypowiedziach a mianowicie, że gdyby
> > | - nie daj Boże - mu się coś stało to byłabyś ostatnią osobą na którą
> > | mógłby liczyć.
> ___________________________________________
> > Co innego, gdy kalectwo dotyka osoby, ktora znasz i kochasz -
> > nieszczescia dotykaja wszystkich i wowczas nie opuscilaby Go Ona.
>
> Na czym to opierasz?
> Ze to moj inwalida a tamci nie moi?
Na tym właśnie, jeżeli ktoś bliski staje się kaleką, naturalnym odruchem
jest pomoć. W przypadku osoby obcej nie jesteś zwiazana uczuciowo.
Możesz współczuć, możesz nawet pomódz.
Jednak stosunek do takiej osoby jest zupełnie inny.
> Ze dla tego mam takie podejście a dla tamtych takie?
> Ze z moim (sparaliżowany od pasa w dol) pojdę do łóżka a z tamtym
> inwalidą (sparaliżowanym od pasa w dół) nie, cyt:
> ________________________________
>
> "Ja nie czuje sie na siłach dzwigać na
> brakach swoje zycie, dziecka i jeszcze męza."
> ___________________________________
>
> Brak mi tu konsekwencji w wypowiedziach Magdy i dlatego napisałem
> to co napisałem.
Gdzie widzisz brak kosnsekwencji, bo ja nie widzę.
Czy uważasz że młoda kobieta która przykładowo przechodząc koło
jakiegoś domu dziecka. Widzi małe dzieci i nawet jej do głowy nie przyjdzie
aby je adoptować. W przyszłości, mając własne dzieci bedzie złą matką?
Czy gdyby urodziła kalekie dziecko, nie będzie się nim z równym oddaniem
zajmować.
> I tak to podsumowałem znając życie i zachowania ludzi w okresie
> kiedy nie ma problemów jak i w okresie kiedy przychodzą.
Nie jesteś dobrym obserwatorem i Twoje podsumowanie jest dziwne.
Ale to twoje podsumowanie. I Twoje prawo myśleć tak, czy inaczej.
> > Wowczas znasz, kochasz i nie opuscisz.
>
> Nie przekonuje mnie ten argument w stosunku do wypowiedzi
> autorki w temacie.
A mnie przekonuje.
Nawet dam ci przykład:
W mojej okolicy jest sporo kotów, mnożą się, zdychają, giną pod samochodami.
Życzę im powodzenia i żyje swoim życiem. Czy powiesz że jestem bezduszny
że nie pomagam tym biednym stworzeniom?
Prawda jest taka że najbardziej potrzebujące kurują się u mnie w domu.
W tej chwilli mam cztery, najstarszego już od siedmiu lat.
I zapewniam że te które są u mnie w domu mają wszystko.
Jak widzisz jest podobna zależność, są moje koty, obce koty i koty ktorym
ewentyalnie ratuję życie. Do wszystkich stosunek mam nieco inny.
Nie mogę i nie chcę mieć kociarni, a i tak rekordowo było 9 sztuk.
Powiesz że jestem bez serca bo za oknem chodzi kilkadziesiąt bezdomnych?
> > Co innego jednak, gdy masz poznac ta osobe (juz wowczas kaleka) od
> > zera - spotykac sie z Nim i nie kochac Go od pierwszej chwili za Jego
> > (nieznane wowczas) wnetrze, osobowosc, itp.
>
> Wybacz, ale miłość od pierwszej chwili w zestawieniu z decyzją
> zawarcia na tej bazie małżeństwa to mi przypomina podstawówkę.
I to jest jedyne miejsce w którym się z Tobą zgadzam :-)
Jednak o ile pamiętam chodziło tu o różne podejście do osoby
niepełnosprawnej obcej, a bliskiej. Ale pewien nie jestem :-)
[dalej powtórka z rozrywki, i wałkowanie tego samego]
Pozdrawiam I...@a...net
|