Data: 2005-07-18 09:57:31
Temat: Re: 7-latek a język obcy
Od: "Asiunia" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jonasz" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:db1ngm$3rd$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Ponadto, wiedza nie przypominana wypada z pamięci. To,
> czego się dziecko nauczyło w ciągu dwóch tygodni, znika
> w ciągu dwóch miesięcy. Stąd postulat (głupiutki), żeby
> wysyłać dzieci na kolonie językowe co kwartał ;-)
Iii tam, dlaczego opierasz sie na ekstremach? W ciagu r. szk. dzieciaki
chodza na lekcje prywatne, ponadto zadzierzgniete podczas takiego wyjazdu
znajomosci/przyjaznie bywaja kontynuowane via e-mail, smsy, czy chociazby
listy. Zawarte przyjaznie przeradzaja sie w odwiedziny itd itp. To naprawde
owocuje.
> Myślę, że coś jednak umiała. Ja, rozpoczynając naukę
> angielskiego zastanawiałem się, czy w tym języku zdania
> są budowane tak, jak w polskim: podmiot, orzeczenie itd.
W jakim wieku rozpoczynales nauke?
> Łatwo sie krytykuje dorobek nauczyciela, bo przecież na
> nauczaniu każdy się zna...
Jestem/bylam nauczycielem jezyka obcego.
> Polscy niedoskonali nauczyciele z reguły dają świadomość
> istnienia czasowników nieregularnych, umiejętność budowy
> zdań z zastosowaniem czasowników modalnych oraz
> pytających.
Tak, w przypadku starszych dzieci i doroslych, bardziej tych drugich, ta
metoda ma szanse powodzenia. W przypadku przedszkolakow i dzieci
wczesnoszkolnych szanse sa niewielkie, zeby nie rzec zadne. Do maluchow
trzeba docierac nie za pomoca podmiotu, orzeczenia, tylko zabaw i tylko
konwersacji. Zwaz tez to, ze szkoly jezykowe oferuja takze udzial jedynie w
grupach konwersacyjnych.
> Otóż to - zależy jakie sobie stawiamy cele. Czy dziecko
> ma umieć kupić bułkę w angielskim sklepie, czy ma znać
> określony zestaw słówek i konstrukcji gramatycznych?
Dla mnie najwazniejsze i jedyne jest to pierwsze. Nauczajac jezyka nie
zalezalo mi na tym, zeby dzieci umialy dokonywac rozbioru zdania, tylko zeby
swobodnie i bez skrepowania potrafily poruszac sie w danym jezyku w roznych
sytuacjach i okolicznosciach, bowiem, czas na wglebianie sie w strukture
zdania wczesniej czy pozniej i tak nadejdzie.
> Czy dziecko ma rozumieć swobodną mowę londyńczyków i
> mówić tak samo, czy wystarczy nam zwykły szkolny
> pinglisz?
To pierwsze. Po co uczysz dziecka jezyka, zeby znalo jego reguly
gramatyczne, czy zeby swobodnie potrafilo sie porozumiec?
> Gdybym miał wybierać albo-albo, to uważam, że całoroczny
> kurs prowadzony przez Polaków będzie lepszy, niż dwa
> tygodnie wśród Brytyjczyków.
Pamietam doskonale, jak po raz pierwszy jako dziecko spotkalam sie z j.
rosyjskim. Goscilismy wtedy na Bialorusi i przy plocie, za ktorym
mieszkalismy krazyl chlopiec w moim wieku, Sasza, pamietam do dzis :-))
Najpierw porozumiewalismy sie na migi, bywalo, ze i pismem obrazkowym, po
2-3 dniach zaczelismy juz dogadywac sie po rosyjsku, potem poznalam jego
kolegow i kolezanki, potem dzieci uczyly mnie liter (w takim specjalnym
zeszycie z pochylymi linijkami), a pod koniec pobytu potrafilam sie z nimi
doskonale porozmiec. I to wszystko bez filoetowego pojecia o istnieniu regul
gramatycznych.
A.
|