Data: 2005-07-18 13:01:14
Temat: Re: 7-latek a język obcy
Od: Jarek Spirydowicz <j...@w...kurier.szczecin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
In article <dbfue9$nkb$1@korweta.task.gda.pl>,
"Asiunia" <a...@w...pl> wrote:
> Użytkownik "Jonasz" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:db1ngm$3rd$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Ponadto, wiedza nie przypominana wypada z pamięci. To,
> > czego się dziecko nauczyło w ciągu dwóch tygodni, znika
> > w ciągu dwóch miesięcy. Stąd postulat (głupiutki), żeby
> > wysyłać dzieci na kolonie językowe co kwartał ;-)
>
> Iii tam, dlaczego opierasz sie na ekstremach? W ciagu r. szk. dzieciaki
> chodza na lekcje prywatne, ponadto zadzierzgniete podczas takiego wyjazdu
> znajomosci/przyjaznie bywaja kontynuowane via e-mail, smsy, czy chociazby
> listy. Zawarte przyjaznie przeradzaja sie w odwiedziny itd itp. To naprawde
> owocuje.
>
> > Myślę, że coś jednak umiała. Ja, rozpoczynając naukę
> > angielskiego zastanawiałem się, czy w tym języku zdania
> > są budowane tak, jak w polskim: podmiot, orzeczenie itd.
>
> W jakim wieku rozpoczynales nauke?
>
W takim, że znał te pojęcia. Ale to nie jest decydujące. Ja np. też je
znam - i omijam szerokim łukiem. Nie są mi do niczego potrzebne, zresztą
podobnie jak w polskim.
> > Łatwo sie krytykuje dorobek nauczyciela, bo przecież na
> > nauczaniu każdy się zna...
>
> Jestem/bylam nauczycielem jezyka obcego.
>
> > Polscy niedoskonali nauczyciele z reguły dają świadomość
> > istnienia czasowników nieregularnych, umiejętność budowy
> > zdań z zastosowaniem czasowników modalnych oraz
> > pytających.
>
> Tak, w przypadku starszych dzieci i doroslych, bardziej tych drugich, ta
> metoda ma szanse powodzenia.
>
To zdanie mi się podoba. Bardzo :)
> W przypadku przedszkolakow i dzieci
> wczesnoszkolnych szanse sa niewielkie, zeby nie rzec zadne. Do maluchow
> trzeba docierac nie za pomoca podmiotu, orzeczenia, tylko zabaw i tylko
> konwersacji.
>
U dorosłych (przynajmniej niektórych ;)) również nauka języka poprzez
używanie go sprawdza się najlepiej.
> Zwaz tez to, ze szkoly jezykowe oferuja takze udzial jedynie w
> grupach konwersacyjnych.
>
> > Otóż to - zależy jakie sobie stawiamy cele. Czy dziecko
> > ma umieć kupić bułkę w angielskim sklepie, czy ma znać
> > określony zestaw słówek i konstrukcji gramatycznych?
>
> Dla mnie najwazniejsze i jedyne jest to pierwsze. Nauczajac jezyka nie
> zalezalo mi na tym, zeby dzieci umialy dokonywac rozbioru zdania, tylko zeby
> swobodnie i bez skrepowania potrafily poruszac sie w danym jezyku w roznych
> sytuacjach i okolicznosciach,
>
Zdajesz sobie sprawę, że jesteś w mniejszości?
> bowiem, czas na wglebianie sie w strukture
> zdania wczesniej czy pozniej i tak nadejdzie.
>
Wcale niekoniecznie. Może nadejść wraz z nauczycielem wymagającym takiej
wiedzy albo z decyzją o zainteresowaniu się językoznawstwem - do
codziennego (i poprawnego) posługiwania się językiem nie jest to
potrzebne.
> > Gdybym miał wybierać albo-albo, to uważam, że całoroczny
> > kurs prowadzony przez Polaków będzie lepszy, niż dwa
> > tygodnie wśród Brytyjczyków.
>
> Pamietam doskonale, jak po raz pierwszy jako dziecko spotkalam sie z j.
> rosyjskim. Goscilismy wtedy na Bialorusi i przy plocie, za ktorym
> mieszkalismy krazyl chlopiec w moim wieku, Sasza, pamietam do dzis :-))
> Najpierw porozumiewalismy sie na migi, bywalo, ze i pismem obrazkowym, po
> 2-3 dniach zaczelismy juz dogadywac sie po rosyjsku, potem poznalam jego
> kolegow i kolezanki, potem dzieci uczyly mnie liter (w takim specjalnym
> zeszycie z pochylymi linijkami), a pod koniec pobytu potrafilam sie z nimi
> doskonale porozmiec.
>
Mnie dwa tygodnie robót w NRD nauczyły po niemiecku więcej niż 2 godziny
tygodniowo przez 4 lata w szkole.
> I to wszystko bez filoetowego pojecia o istnieniu regul
> gramatycznych.
>
I cóż w tym dziwnego? Kamil też nie ma pojęcia o ich istnieniu, a mówi
po polsku całkiem dobrze. Po angielsku i niemiecku znacznie gorzej, ale
ma z nimi znacznie mniejszy kontakt.
--
Jarek
Kamil 27.11.98, Police
To tylko moje prywatne opinie.
|