Data: 2011-03-09 10:06:48
Temat: Re: Ambiwalencja
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Nemezis" <s...@g...com> napisał w wiadomości
news:2eee004f-cfc5-405c-978c-99835722c621@w9g2000prg
.googlegroups.com...
Tak, towarzyszy mi rozdwojenie uczuć, z jednej strony szlak mnie
trafia na religiantów, z drugiej szkoda mi tej religii. Lub można tą
religię podzielić na dojrzałość i niedojrzałość. Po stronie
dojrzałości są ludzie, jest sumienie, jest serce, jest myśl głęboka ,
jest więź, jest wolność, miłość, decydowanie z wolnej woli. Po stronie
niedojrzałości jest zaślepienie, jest nienawiść, ograniczenie, zerwane
więzi, brak wolnej woli, pogarda, ksenofobia i inne fobie,
zacietrzewienie, brak sumienia, chłód emocjonalny, brak decydowania-
masochizm i projekcja braku niezdecydowania-sadyzm, projekcja
dziecinności.
Wrzucę parę cytatów i odsyłam do lektury, do dziejów Jezusa i jak je
rozumieć. Sami zobaczycie że to nie ma nic wspólnego z obecnymi
katolikami, jest odwrotnością......
To właśnie doświadczenie dobra pozwala nam na czynienie dobra wobec
innych. Dobro zaznane może być odwzajemnione. Dopiero, gdy nauczymy
się przyjaźni, możemy przyjaźnie odnosić się do ludzi, którzy naszymi
przyjaciółmi nie są.
Ta szczególna więź Jezusa z każdym człowiekiem wymaga refleksji, jako
że jest wzorem przyjaźni człowieka z Bogiem.
Zobaczmy więc, że jest ona ludzka, stworzona na ludzki sposób. Jezus
najwyraźniej nie domaga się porzucenia człowieczeństwa, przeciwnie im
bardziej ludzcy jesteśmy, tym, wydaje się, bliżej Boga stajemy.
Jeśli pokutuje gdzieś jeszcze fałszywa ascetyczna duchowość, że trzeba
wyprzeć się wszystkiego, co ludzkie, by
zbliżyć się do tego, co boskie, nauka Jezusa i Jego postawa powinna
być swoistym memento. Bóg stał się człowiekiem, aby ukazać nam, co
znaczy być naprawdę ludzkim w codziennym życiu. Wolnym od ideologii,
wolnym od uprzedzeń,co znaczy być człowiekiem dla bliźniego.
To właśnie jest owo Królestwo, Królestwo Jezusa. Jezus jest innym
Królem, aniżeli władcy tego świata, którzy o władzy tylko myślą i o
władzę swoją walczą, pełni niepokoju jak długo ją jeszcze zdołają
utrzymać.
Królestwo Jezusa jest - można by powiedzieć - królestwem rodzinnym.
Wszyscy należą do rodziny. Wszyscy są rodziną. Każdemu pomóc trzeba,
jak rodzinie.
Czy nie jest to piękne nauczanie?
Czy nie stanowi ono dla nas w
dalszym ciągu wezwania? Czy jego sens nie może być dla nas źródłem
mobilizacji? Być może także wezwaniem do refleksji nad tym, czy obcość
wobec "nie-swoich" nie zagościła już w naszych sercach. Czy nie
dzielimy zbytnio ludzi na swoich i tych innych, obcych zapominając o
słowach Jezusa:"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili".
Jezus mówił: "Poznajcie prawdę,a prawda was wyzwoli". Ujawnienie się
prawdy w szczególny sposób wyzwala człowieka. Poznanie prawdy sprawia,
iż człowiek staje się zależny od prawdy, wchodząc na drogę wyzwolenia
od innych zależności i zniewoleń. Dlatego właśnie Jezus wszedł w
konflikt -powiedzielibyśmy dziś - z"urzędem nauczycielskim" ówczesnego
judaizmu: faryzeuszami i kapłanami świątynnymi. W imię prawdy. Nigdy
też nie stosował chwytów dyplomatycznych czy uników, by konflikt
załagodzić. Nie bronił się, gdy stanął przed Piłatem! Pytamy dlaczego?
Albowiem unikał On wszelkiej gry o władzę, o wpływy czy siłę własnego
oddziaływania. Był nastawiony na świadectwo. I w tym pozostawał
wewnętrznie wolny.
Tchórzostwu i konformizmowi Jezus przeciwstawiał osobistą odwagę;
bezczelności i agresji przeciwników - cichość i pokorę;postawie
ucieczki od świata i ludzi - życie w otoczeniu przyjaciół; systemowi
patriarchalnemu przeciwstawiał własny styl życia, w którym traktował
kobiety jako równych partnerów rozmowy, a nie jako własność mężczyzny.
Jezus był przykładem dojrzałego człowieka, który pozostał wierny swoim
przekonaniom i potrafił o nich mówić, równocześnie zachowując postawę
dialogu i wymiany myśli ze swoimi oponentami. Przyświecała mu chęć
odkrywania prawdy, a nie pokonania przeciwnika i zniszczenia go w
sporze. Lektura Ewangelii pozwala nam dostrzec,że bynajmniej Jezus nie
był kimś zacietrzewionym, który musi zawsze postawić na swoim, by jego
racja była na wierzchu. Nie był szaleńcem kuszącym i prowokującym
władze. Nie szukał śmierci, to ona przyszła po Niego. Chciał tylko
pozostać wierny sobie, prawdzie swojego życia. I to wzbudziło lęk,
niepokój, a później także irytację, wściekłość i morderczą nienawiść.
Postanowiono rozwiązać ? problem Jezusa,? ostatecznie rozwiązać
kwestię? proroka z Nazaretu.
Ludzkie życie pozostaje dramatem. Los Jezusa wpisuje się w ów dramat.
Jego nauczanie i postawa bynajmniej nie usuwają tragicznego wymiaru
życia. Jeśli istnieje przypadek, to właśnie On dotknął Jezusa.
Wydarzenia mogły potoczyć się inaczej, ale się nie potoczyły; jeśli
istnieje irracjonalna złość ludzka, to ona dotknęła Jezusa; jeśli
istnieje śmierć i nieszczęście, niesprawiedliwość i okrucieństwo
ludzi, Jezus ich doświadczył; w całym chaosie i bezsensie ludzkiej
złości.
http://tadeuszbartos.pl/02/etc.html
____
Wow Globiś, super tekst. Dzięki wielkie.
Z mojego punktu widzenia znajduje się w nim odpowiedź (albo kilka
odpowiedzi) na stawiane przez Ciebie pytania.
Bo odpowiedzią na brak niedojrzałości, który tak Cię wpienia, jest własnie
dojrzałość - a przecież dojrzewanie jest procesem, któremu podlega każdy z
nas.
Druga sprawa: "To właśnie doświadczenie dobra pozwala nam na czynienie dobra
wobec innych." To bardzo ważne (dla mnie). Ciężko mi jakoś wymagać
dojrzałości od osób, które nie miały żadnych wzorców. Skąd mają wiedzieć jak
wygląda "normalne" (tu w rozumieniu tej normalności, o której traktuje
tekst) życie? No skąd?
I chwilowo nie bardzo wiem co z tym zrobić.
Bo trywialnie za cienka jestem, żeby naprawiac innym dusze......
Ale mogę poczestować herbatą i ciachem, c' nie? I spróbować ... czegoś się
od nich nauczyć.
MK
|