Data: 2015-06-04 07:43:32
Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: bbjk <a...@b...cc>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2015-06-04 o 00:13, Jarosław Sokołowski pisze:
>
> Nazwa śliczna, a ja ją poznałem dość niedawno, wypróbowawszy wcześniej
> wiele z tego tysiąca sposobów.
Ja także znałam desygnat, jak chyba każdy, lecz zaskoczyła mnie nazwa
maścipula. Ciekawe, jaka etymologia. Dawniej częściej robiłam
zapiekanki, czy to z ziemniaków, czy z makaronu, lecz nie przyszło mi do
głowy, by proponować Ewie na przyjęcie, to danie kojarzyło mi się z
porządkami w lodówce i z obiadem awaryjnym. Ale faktycznie, można podać,
choć niekoniecznie dla tradycyjnych seniorów rodu. Jeśli chce się być
"na czasie", można zrobić blachy musaki, czy parmigiany, wyjdzie mniej
więcej to samo (robocizna), a zrobi się śródziemnomorsko. Pierwsze
_pieczonki_ (taką nazwę znałam) jadłam we wczesnym dzieciństwie,
podczas corocznych wakacji w górach. Z lubością wówczas pasałam krowy ze
starszymi od siebie dziećmi gospodarzy, chłonąc świat i obyczaje. Byli
to mistrzowie w budowie ziemnych piecyków, teraz popularnych wśród
surwiwalowców http://www.survival.strefa.pl/piece.htm Nauczyłam się
wtedy nie tylko budowania piecyka, ale i korzystania z niego. Oraz
ujeżdżania krowy (bez spektakularnych efektów, nie licząc ustawicznego
lądowania na podłożu), prób galopowania na oklep na podrośniętym źrebaku
(bez sukcesów), odróżniania gada (wąż, a głównie żmija) od gadzinki
(żaby i jaszczurki) i innych ciekawych różności.
Jak to Twoja maścipula przywołała wspomnienia :)
--
B.
|