Data: 2002-12-27 07:06:08
Temat: Re: Cierpie..czy jestem sam sobie winny?Co robic?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Gandalf" <s...@p...fm> napisał w
wiadomości news:CFN376168551333333@news.tpi.pl...
> Witam wszystkich grupowiczow.
>
> Mimo,ze nie spodziewam sie,ze ktos bedzie mi w stanie
pomoc...To wykorzystuje
> wszelkie mozliwe srodki,aby zmniejszyc moje
cierpienie.Moze ktos mnie zrozumie?
Oczywiście, czemu nie? Ją też mażna zrozumieć. Jesteście
przypadkiem "przerośniętej" wakacyjnej miłości, która stała
się trwalsza, niż to zwykle bywa i nie wiem, czy się ze mną
zgodzisz, ale ma ona charakter poniekąd platoniczny, ze
względu na dzielącą was odległość. Ładnie opisujesz koleje
waszego związku, wasze oddalenia i powroty, twoją zazdrość,
która wypełnia dzielącą was odległość i po przeczytaniu
twojego postu brakuje mi w nim jednej podstawowej rzeczy,
która nie pozwala mi w jakiś sensowny sposób tobie
odpowiedzieć. Chodzi mi mnianowicie o wasz brak określenia
waszych życiowych wspólnych planów. Rozmawiacie sobie,
piszecie listy, wysyłacie SMSy, spotykacie się sporadycznie.
Ja się pytam I Co Dalej???? Na czym wasz ewentualny związek
ma polegać? Na korespondencji??? Oboje jesteście mimo
wszystko młodymi osobami, które jak odczuwam nie radzą sobie
z takim odległościowym związkiem. Twoja zazdrość i
podejrzliwość oraz jej chęć życia nie pasują ze sobą
zupełnie w miłości na odległość. Odnoszę wrażenie, że twoja
dziewczyna mimo własnych potknięć ciebie kocha, co wcale nie
znaczy, że myślenie o tobie i zapełniania rozłąki
korespondencją ma być jej całym światem. Sam podsunąłeś jej
życiową pasję, która ciebie przerosła i teraz masz do niej
pretensję, że ma przyjaciół, że mają wspólne przeżycia.
Wiesz, ja też wierzę w przyjaźń między męźczyzną i kobietą i
odwrotnie i potrafię taką przyjaźń praktykować i trwale
utrzymywać ją w ryzach wyłącznie przyjaźni i tutaj ją
rozumiem a tobie się dziwię, że jesteś człowiekiem małej
wiary.
I nie dziwię się wcale, że to jej przyjaciel z zespołu jest
dla niej większym wsparciem, niż ty platoniczny zazdrośnik.
Z tego, co piszesz, wnioskuję, że ona potrafi nie
przekraczać granic przyjaźni, a że to jest trudna sprawa, to
zapewne nie wszystko tobie mówi, bo jesteś człowiekiem małej
wiary.
Jeśli nie wyobrażasz sobie życia bez niej, to podejmijcie
wreszcie jakieś plany, jakieś kroki, które jednoznacznie
określiłyby wasze wzajemne uczucia i ich trwałość. Przede
wszystkim powinniście częściej się widywać, częściej być ze
sobą. W innym przypadku może się wam nie udać wspólnie
przetrwać i to nie koniecznie z jej "winy".
Sokrates
|