Data: 2005-12-06 19:59:10
Temat: Re: Co o tym myślą kobiety?
Od: Dunia <d...@n...o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jacek Krzyzanowski wrote:
> Nie wynioslas z tego co on pisze, tylko dokonalas projekcji.
Ojoj, nastepny psychoanalityk na tej grupie... serio, za takie porady to
moglbys ciezkie peeleny brac...
> Malzenstwo to zwiazek na dobre i na zle. Za zona czy mezem idzie sie w
> ogien.
Bo ?... Dla mnie malzenstwo opiera sie na zasadzie dobrowolnosci, nigdy
tego nie ukrywalam (przed moim mezem tez nie). Nie widze powodu do
trwania w zwiazku, w ktorym jest sie nieszczesliwym, dla mnie to takze
brak szacunku dla partnera (jestesmy razem, bo kiedys sie obiecalo i
robimy dobra ).
> Nie zostawia, kiedy sie juz znudzi, jak stara zabawke.
> Nie dziwie sie Twojemu przedpiscy, ze pomyslal, ze jestes nastolatka.
> Bo piszesz jak smarkula jedynaczka po swojej pierwszej lekturze
> "Cosmopolitan"...
A co konkretnie ? Masz cos do powiedzenia, czy tylko nieudolnie starasz
sie mnie obrazic ?
Autor watku i jego zona spedzili 20 lat ciagnac domowy zaprzeg i moze
nawet nie majac czasu na refleksje nad wlasnym zyciem. Z tego, co pisal,
jawi mi sie jako czlowiek dla ktorego pryncypia sa wazniejsze niz
uczucia. Uzywa wlasciwie tylko negatywnych slow, o zonie pisze jak o
osobie niesprawnej umyslowo, ktora trzeba "upilnowac". Ciezko mi sobie w
tym kontekscie wyobrazic, ze w domu jest czulym, kochajacym partnerem,
szanujacym swoja zone.
Nigdzie nie napisalam, ze pochwalam takie zachowanie, jak zony autora
watku. Ale przeciez nie mowimy tu o idealnych sytuacjach, tylko o
realnym zyciu. Ludzie maja rozne charaktery i na stresowe sytuacje
reaguja roznie, nieprzemyslane reakcje sa chyba bardziej czeste niz
racjonalne podejscie.
Agi pisze, ze zna przypadek kobiety, ktorej sie poprostu znudzilo. Ja
nie znam, w znanych mi przypadkach cos tam w zwiazku nie gralo. Zauwaz,
ze nawet w tej dyskusj gros kobiet (w roznym wieku) wyrazilo
przekonanie, ze jak w zwiazku jest ok, to sie ot, tak sobie nie szuka
wrazen. Pewnie, sa rozne kobiety, ale wiekszosc chyba tak wlasnie czuje.
W wiekszosci wypowiedzi mezczyzn tutaj przewija sie przekonanie, ze
obraczka n lat spedzonych razem zobowiazuje do wspolnego zycia az do
smierci, chocby nie wiadomo co. Znam zbyt wiele kobiecych historii, zeby
moc sie z tym bezwarunkowo zgodzic. Jasne, jest idealnie jesli tak jest
i sama sobie tego zycze, jednak nie za cene zycia w
niesatysfakcjonujacym mnie zwiazku. Zycie kobiety nie konczy sie na
rodzeniu dzieci i szorowaniu garow, choc moze ta rewolucyjna mysl nie
zaswitala w wielu meskich glowach. Wielu mezczyzn zaklada po prostu, ze
chocby nie wiadomo co, to zona zostanie z nimi do starosci. I wielu
przezywa szok, ze kobieta w okolicach menopauzy ma jeszcze jakies
zachciewajki. A wlasnie wtedy wiele kobiet bardzo sie zmienia
(obserwowalam to kilkakrotnie w moim otoczeniu) i stwierdza, ze nie tak
mialo byc. Czesto zwiazek przezywa kompletna transformacje (tak bylo u
moich rodzicow), a czesto poprostu rozpada sie, bo nie ma woli lub
mozliwosci jego poprawy.
Nie twierdze, ze postepowania zony rogacza jest godne propagowania, ja
sama rozegralabym malzenski kryzys zupelnie inaczej. Naturalnym bylo
zasugerowanie (i zrobily to prawie wszystkie kobiety, ktore odezwaly sie
w tym watku), ze warto przemyslec, jaki byl jego wklad w te sprawe i czy
na pewno ze swojej strony dolozyl staran w dbaniu o zwiazek. On na to
wielce oburzony, ze oczywiscie i w ogole jest takim wspanialym mezem i
kochankiem, ze jak jakas glupia baba smiala pomyslec, ze jest inaczej.
Glupia musi byc i mloda, bo powazna i doswiadczona kobieta zaraz by
wyciagnela wniosek, ze jak on pisze, ze musi pilnowac zony i ze
obserwowal jej kochankow, to znaczy, ze dolozyl wszelkich staran, zeby w
ich zwiazku dobrze sie dzialo.
Nevermind, rogacz IMHO nie szukal rady, a jedynie potwerdzenia, ze to on
ma racje, a zona jest glupia latawica, ktora najlepiej by
ubezwlasnowolnic. Brak potwierdzenia swoich blyskotliwych wywodow
wywolal u niego (i kilku innych) panow agresje. Bardzo typowe, i w
kilkiu innych wczesniejszych podobnych watkach "dyskusja" wygladala
identycznie.
Nie wiem, co pisza w Cosmopolitan, ale jesli pisza, ze warto szukac
szczescia niezaleznie od wieku, stazu malzenskiego czy odchowanych
dzieci - to jestem jak najbardziej za.
No i pozostaje mi sie cieszyc, ze moj maz jest z innego matrixa :-)
D. (pewnie i tak perly przed wieprze, ale co mi tam, mam czas...)
--
Monchmoi host olle Zeit da Wöd
Und daun die oa Sekundn de da so föhlt
|