Data: 2003-10-23 11:47:23
Temat: Re: Co zlego jest w soli?
Od: "Krystyna*Opty*" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marcin 'Cooler' Kuliński" <m...@p...gazeta.blah> napisał
w wiadomości news:bn88pt$lrt$1@inews.gazeta.pl...
> Iza Radac' w wiadomości news:bn86lv$fn8$1@nemesis.news.tpi.pl pisze:
>
> Nie, ale spodziewam sie, ze nie jest superslodki. Nie budzi tez mojego
> zdziwienia to, ze ograniczajac slodycze czlowiek zaczyna wyrazniej
odczuwac
> slodki smak, podobnie jak w kazdym innym przypadku (np. soli kuchennej).
Dokładnie o to chodzi. Nadmiar bodźca powoduje uodpornienie na ten nadmiar.
Na tej samej zasadzie jest wraźliwość wielu receptorów:
- na smak - przestajesz odczuwać jego nadmiar
- na głośne dźwięki, hałas - głuchnięcie
- na boźce dotykowe - zgrubienie skóry (np. na końcach palców, gdy gra się
na gitarze)
- odporność komórek - na nadmiar bodźców insuliny
- powszechne zjawisko coraz to "mniejszego działania środków p/bólowych",
gdy stosuje się je systematycznie. Gdy ja kiedyś miałam silne i częste bóle
głowy - dwie Pyralginy mi nie pomagały, dochodziłam do 6 tabl. dziennie. Z
pewnością one też mnie nieźle truły. Obecnie gdy (raz na 2-4 miesiące) z
powodów zmian atmosferycznych zaczyna mnie głowa ćmić - wystarczy 0,5
tabletki Pyralginy.
> >> Raczej wazna jest sama tendencja, pociag do okreslonych smakow. Ile
> >> danej rzeczy zjesz, to juz kwestia rozsadku (jego braku) lub silnej
> >> (slabej) woli.
Też nie potwierdzam. Znasz przecież moją historię nagłego rzucenia palenia
po
25 latach, z dnia na dzień. Opisałam też jak to rzuciłam się na slodycze
wszelakie.
Codziennie zjadałam puszkę orzeszków solonych! 8(
Moje morale było tak słabe, że nawet zżarłam paczkę słodyczy przygotowaną
pod choinkę dla chrześniaka. Tak, to jest nałóg słodyczowy i trzeba go
zwalczyć,
ale najłatwiej to zrobić zastępując w diecie cukier tłuszczem. Trzeba jednak
sobie uświadomić, że CUKIER - Twój wróg, a TłUSZCZ - przyjaciel. Wtedy
wszystko staje się proste.
> > Nie potwierdzam.
> > No bo jak wytlumaczyć zmianę owej tendencji w przypadku takiego
> > slodyczoholika jak ja?
>
> Jesli byla to patologia, to pewnie wyregulowaniem pracy trzustki. Nie
mozna
> tez wykluczyc wplywu psychiki: jak juz napisalem wczesniej, teksty
> Kwasniewskiego kierunkuja i zmieniaja percepcje w okreslony sposob.
> Wystarczy przeczytac to, co pisze o owocach, slodyczach i weglowodanach w
> ogole, by ochota na nie przeszla sama (czego dowodem sa ci optymalni,
ktorzy
> probuja nie jadac weglowodanow w ogole).
Ludzie lubią przesadzać w wyciąganiu wniosków. Chyba każdy optymal
na początku wpada na ten pomysł :))) Ja też na poczatku miałam takie
inklinacje.
Tak m.in. rodzą się błędy w stosowaniu DO. Dlatego gadam tyle o potrzebie
poznania teorii, zanim się zacznie tę dietę.
Sam kilkanascie lat temu, gdy
> zaczynalem swoj kontakt z wegetarianizmem, obrzydzalem sobie celowo
niektore
> produkty miesne, ktore wczesniej moglem jesc bez dyskomfortu (do
pozostalych
> mialem awersje od dziecinstwa), z tym ze robilem to calkowicie swiadomie,
by
> ulatwic sobie zmiane nawykow zywieniowych.
Zgadza się. Autosugestia jest jak najbardziej realną siłą, ale jak w takim
razie ma
się ona do zalecanej zasady: "Wsłuchaj się w swój organizm".
Albo stosujemy zasadę autosugestii (automanipulacja), albo wsłuchujemy się w
swój organizm. Jedna zasada wyklucza drugą.
--
Krystyna*Opty* [DO] od 06.1998 r.
Jednemu Allah daje pożywienie, drugiemu apetyt. Mahomet
|